* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Izabela Szolc: Martwy punkt

Nowy Świat, Warszawa 2010.

Serial na papierze


Izabela Szolc dobra jest w fabułach, mniej natomiast zachwyca od strony warstwy literackiej. W „Martwym punkcie”, drugiej powieści o przygodach policjantki Anny Hwierut, potwierdza Szolc tę tezę. Książka byłaby dobrym materiałem na scenariusz odcinka serialu kryminalnego – byłaby też ciekawym szkicem do napisania powieści: wydaje się, że autorka niepotrzebnie gubi się między atmosferą a konkretem, próbuje stworzyć klimat grozy czy – choćby – sensacyjności – ale zapomina przy tym o konieczności porządnego osadzenia kolejnych wątków fabuły w wykreowanym przez siebie świecie. W efekcie dostajemy do rąk kryminał, który nie do końca wie, co ma udawać. Jeśli do tego dodać jeszcze ducha pisarstwa Aleksandry Marininy… Izabela Szolc momentami nie wytrzymuje konkurencji z kolegami po piórze. Przez „Martwy punkt”, mimo starań autorki, przebiega się wzrokiem szybko i raczej bez emocji.

A Szolc chciałaby te emocje wzbudzać. Intrygę kryminalną osnuwa wokół morderstw dokonanych na prostytutkach. Szuka powiązań w biografiach seryjnych morderców (fragmenty takiego dzieła przeplatają się z właściwą opowieścią, mają pełnić rolę komentarza i, przy okazji, pchać do przodu śledztwo). Anna Hwierut, ciężko doświadczona przez los, próbuje się uporać z kolejnymi traumami – chorobą alkoholową ojca, zabiciem bandyty, kolegą pracy, który znęca się nad żoną, synem, odtrącającym ją i wchodzącym w czas nastoletniego buntu, zazdrością wobec nowej pracownicy policji. W tym wszystkim widać próbę uczłowieczenia bohaterki, ale Anna Hwierut, mimo starań Izabeli Szolc, nie przestaje być papierowa i bezbarwna. Sprawdziłoby się to w konwencji seriali, jakich ostatnio wiele – jak na książkę to jednak zdecydowanie za mało.

„Martwy punkt” – być może – chce po prostu ciążyć ku literackości niewyrażanej wprost, ma oddalać mimetyzm przy jednoczesnych próbach osadzenia tekstu w brutalnej i sensacyjnej rzeczywistości. Taki konflikt celów zarysowuje się w tomie i utrudnia pracę interpretatorom. Kryminał okazuje się być niezakotwiczony w konkrecie. Staje się zlepkiem scen mocno przypadkowych, widać w książce wysiłki i dążenia do sklejenia tych scen w jedną całość. Izabela Szolc urywa momentami na wpół zrealizowane pomysły, rezygnuje z charakterystyk, co potęguje jeszcze wrażenie przypadkowości.

Autorka podjęła spore ryzyko, wykorzystując intrygi rodem z peerelowskich powieści. Współczesne kryminały dotyczą raczej spraw zwyczajnych ludzi, Izabela Szolc odwraca się ponownie w stronę półświatka: na ofiary przeznacza prostytutki, pokazuje ciemną stronę codzienności – ale codzienności patologicznej, jakby takie rozwiązanie umożliwiało wprowadzanie ostrzejszych pomysłów. Inspiracje i nawiązania międzytekstowe są tylko sygnalizowane, po czym Szolc zdaje się o nich zapominać. Trudno mi rozszyfrować cel podobnych zabiegów – pozostaje wyłącznie podejrzenie o filmową, a nie literacką, wyobraźnię. Nie zaskakuje wizerunek głównej bohaterki, stworzonej niemalże według obserwacji badaczy i recenzentów. Anna Hwierut to typowa przedstawicielka władz śledczych, „uczłowieczona”, to jest niewolna od rozterek i problemów, czasem kłócąca się ze zwierzchnikami. Trochę za mało, żeby wykreować kolejnego literackiego detektywa.

Niestety, w „Martwym punkcie” nie sprawdziła się korektorka. Przepuściła kilka błędów ortograficznych pierwszego stopnia i parę literówek, nie zwróciła uwagi na parę stylistycznych niezręczności.
Na kryminał trzeba przede wszystkim mieć pomysł – Izabela Szolc ten pomysł znalazła, ale zabrakło jej dobrego wykonania. W efekcie „Martwy punkt” pozostawia niedosyt, mimo że z pewnością autorka będzie kontynuować serię połączoną osobą Anny Hwierut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz