* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 27 lipca 2018

Peyo: Smerfuś

Egmont, Warszawa 2018.

Klasyka niebieskich stworków

To już absolutna klasyka komiksu i chociaż świat Smerfów przez lata ewoluował i obrastał w nowe postacie, Smerfuś jest bohaterem, bez którego trudno sobie wyobrazić wioskę. W ramach przypominania najlepszych zeszytów bestsellerowej bajki pojawia się w Egmoncie tomik “Smerfuś” - zestaw historyjek z najmłodszym członkiem niebieskiej ekipy.

Na początek - wyjaśnienie, skąd w ogóle wziął się Smerfuś w wiosce (i zdjęcie podejrzeń ze Smerfetki). Komiks o tym, co Smerfy miały zrobić z niespodzianką i jak błyskawicznie przywiązywały się do berbecia. Wokół Smerfusia kręci się przez moment egzystencja wszystkich, nie wyłączając Papy Smerfa ani Marudy. Ale Smerfuś jest bohaterem pierwszej opowieści. Kolejne to już okazja do zaprezentowania innych postaci. Pojawia się tu portret Pracusia, którego zapał do majsterkowania bywa dla pozostałych Smerfów utrapieniem. Ciekawostką będzie zbudowanie wiertarki - pomysłowość niebieskich stworków budzi podziw. Później Peyo zajmuje się prezentowaniem akcji – opowie między innymi o tym, jak Gargamel wynalazł niewidzialną farbę i jak Smerfy wygrały z nim po raz kolejny, a także - jak zły czarownik przebrał się za ogromnego białego królika (i po co). Tomik “Smerfuś” dostarczy zatem dzieciom wiele radości i rozrywki. A że są to bajki najstarsze, daje się w nich zaobserwować prostota i nastawienie na jednowątkową przygodę - cechy, które do Smerfów przekonywały kolejne pokolenia maluchów.

Smerfy w klasycznej wersji mają jasno przypisane role. Ważniak wygłasza przemowy, których nikt nie chce słuchać, Zgrywus wszystkim wręcza wybuchające prezenty, Osiłek pręży mięśnie, Łasuch zajmuje się jedzeniem. Nie ma tu mowy o wychodzeniu poza schematy, każdy Smerf jest na swój sposób indywidualistą i każdy może brać udział w akcjach powstrzymujących Gargamela ze względu na swoje umiejętności. Czasami zdarza się coś, co wytrąca bohaterów z rutyny, Peyo jednak bardziej skupiał się na potwierdzaniu wymyślanego świata. Nie wychodził też poza niego, obce mu były aluzje do codzienności czy mrugnięcia do dorosłych nieczytelne dla dzieci. W tych bajkach liczyła się tylko rozrywka najmłodszych, ale na wysokim poziomie. Starannie dopracowana akcja, a w komiksach – zdobione detalami kadry – to coś, co sprawia, że historyjki o Smerfach w ogóle się nie starzeją.

“Smerfuś” jest znakomitą propozycją dla najmłodszych dzieci. Wyraziste opowiastki wykorzystują tu różne emocje odbiorców - jest i miejsce na zdrowy strach, i na śmiech. Nie odbiera się kilkulatkom przyjemności śledzenia fabuł “awanturniczych”: czasami ktoś oddali się od wioski, czasami wpadnie w ręce Gargamela. Smerfy są zabawne w swoich wadach, ale dzięki pomysłowości i umiejętności współdziałania wychodzą cało z przeróżnych opresji. To również swoista lekcja dla maluchów. Smerfy stworzone tak, by budowały samowystarczalny światek, kuszą bajkowością, bliskością czarów, ale i prawdziwością, dopracowaniem szczegółów. To bohaterowie, którzy biją na głowę dzisiejsze animowane stworki. Najlepszy dowód, że bawią i budzą zainteresowanie do dzisiaj, a dzieci wciąż rozumieją ich dylematy i rozrywki. “Smerfuś” może być też sentymentalnym powrotem w przeszłość dla rodziców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz