* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 25 stycznia 2018

Stanisław Łoboziak: Laboratorium w szufladzie. Biologia

PWN, Warszawa 2016.

Doświadczenia

Powszechne jest narzekanie na szkołę. Że nauczyciele nagradzają wyłącznie za zakuwanie, że nie potrafią zainteresować materiałem, że dla ciekawych i żądnych wiedzy uczniów nie ma odpowiednich propozycji. Teraz jako uzupełnienie programu przychodzi popularnonaukowy cykl Laboratorium w szufladzie, dzięki któremu każdy w domowych warunkach i bez większych nakładów finansowych przeprowadzać może eksperymenty i zgłębiać wiedzę. Seria teoretycznie kierowana jest do młodych ludzi, w praktyce skorzystać z niej mogą nauczyciele, którzy nie trzymają się kurczowo podstaw programowych, rodzice chcący przekonać pociechy do nauki, a poza tym wszyscy, którzy mają ochotę empirycznie sprawdzić odkrycia naukowe lub znaleźć wyjaśnienia zaobserwowanych już zjawisk. „Laboratorium w szufladzie. Biologia” to tomik na pograniczu biologii i chemii organicznej, wykraczający sporo poza wiadomości z podręczników. Stanisław Łoboziak przekonuje, że biologią mogą się zainteresować wszyscy. Naczyń i narzędzi potrzebnych do przeprowadzania eksperymentów poleca szukać… w kuchni (ale kilka razy ostrzega, by raz użytych do ćwiczeń nie przenosić z powrotem do kuchennych celów). Nie do końca wystarczy wyposażenie kuchni, bo przyda się między innymi mikroskop, ale i tak dzisiaj dostęp do tego typu sprzętów jest dużo łatwiejszy niż dawniej.

Zaczyna autor od… wydzielenia i obserwowania DNA. To oznacza, że będzie zamieniać teorię w praktykę, unaoczni odbiorcom, że tematy pracy biologa nie są tak abstrakcyjne. W ogóle pierwsze proponowane przez niego zadania przypominają te z lekcji: przygotowuje się preparaty i obserwuje komórki pod mikroskopem. Efekty trafiają do rysunku poglądowego i prowadzą bezpośrednio do wniosków. W dalszej kolejności autor zajmuje się między innymi fotosyntezą (sprawdza, jak rośliny produkują tlen pod wpływem światła), filtrowaniem wody, przygotowywaniem wskaźników z czerwonej kapusty. Zagląda do kuchni, opowiadając o jogurcie czy drożdżach, pozwala wyhodować rozmaite grzyby (między innymi na… papierze toaletowym) i zajmuje się owadożernymi roślinami. Podejmuje trudne zagadnienia (bioluminescencja) i takie, które nawet dla dzieci nie będą dziwne (zachowanie dżdżownic). Czasami trzeba będzie wykorzystać światło UV, czasami efekt badań da się od razu wykorzystać w codziennym życiu (sprawdzenie pH gleby podpowie, jakie rośliny będą dobrze rosły w domowym ogródku).

Każdy rozdział, osobny temat, to kilka składników. Najpierw autor wylicza potrzebny sprzęt oraz materiały – o ile w tej pierwszej dziedzinie można być kreatywnym i niektóre pozycje zastąpić innymi bez wychodzenia na zakupy, o tyle przy gromadzeniu materiałów trzeba się będzie napracować: zdobyć moczarkę kanadyjską, rozmaite roztwory a nawet… larwy much plujek lub kawałek świeżo ściętego drewna z drzewa bukowego. Korzystanie z tomiku wymagać więc będzie wysiłku, ale wynagrodzi to możliwość obserwowania opisanych w książce zjawisk. To jak dokonywanie odkryć, ale bez zdawania się na przypadek – sposób na zainteresowanie nauką najbardziej opornych. Po spisie potrzebnych rzeczy pojawia się procedura, czyli opis – krok po kroku – koniecznych czynności. Autor nic nie pozostawia przypadkowi, dokładnie odmierza wartości i nie daje miejsca na modyfikacje. Kolejny punkt opisu to obserwacje – tu pojawia się krótki przegląd tego, co odbiorcy powinni samodzielnie zauważyć, ewentualnie – na czym się skupić. Obserwacje są bardzo krótkie, rozbudowane stają się wnioski – kolejny punkt obowiązkowy każdego rozdziału. Autor chce bowiem wytłumaczyć czytelnikom, co oznacza przeprowadzone doświadczenie, jak przydaje się w codzienności – i wprowadza tu też sporą dawkę fachowej wiedzy, tak, aby oprócz samego doświadczenia odbiorcy umieli też wyjaśnić proces. To miejsce na dodatkowe komentarze, które wprowadzone na początku mogłyby co bardziej niecierpliwych zniechęcić do pracy. Część rozdziałów zamyka bonus „czy wiesz, że”, z możliwością poszerzania wiedzy o dalsze ciekawostki. „Laboratorium w szufladzie. Biologia” to książka, która ma oswajać z nauką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz