* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 24 czerwca 2015

Nikola Kucharska: Legendy polskie dla dzieci w obrazkach

Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.

Tropem opowieści

Legendy polskie to jedne z pierwszych opowieści, jakie dzieci poznawały dawniej od rodziców i dziadków, a dzisiaj przede wszystkim w procesie edukacji. Są więc stałym elementem w świadomości literackiej kolejnych młodych pokoleń. Teraz stały się również źródłem nietypowej – i nie zawsze łatwej – zabawy. Tomik „Legendy polskie dla dzieci w obrazkach” (to nie dzieci są w obrazkach, tylko legendy, co w okładkowym łamaniu samo się tłumaczy, a w prostym zapisie tytułu niestety niekoniecznie). Nikoli Kucharskiej to kolejna kartonowa publikacja z obszaru picture booków umożliwiająca najmłodszym samodzielne opowiadanie historii.

NA początku Joanna Kończak streszcza siedem legend: o smoku wawelskim, o postrzyżynach Ziemowita, o toruńskich piernikach, o Wasie i Sawie, o Bazyliszku, o złotej kaczce i o księciu Popielu. Te historie powrócą zaraz na siedmiu kolejnych dużych rozkładówkach – ale już w wersji komiksowo-graficzne i ze zmultiplikowanymi sylwetkami bohaterów. Na pierwszy rzut oka czytelnicy otrzymają obrazkowy chaos, z którego trudno im będzie wyłowić ogólny sens. Wystarczy jednak podążać za ponumerowanymi strzałkami, żeby nie pogubić się w gąszczu motywów i dokładnie przestudiować całą ilustrację, utrwalając sobie jeszcze przebieg legendy. Co ciekawe, kolejne scenki nie są od siebie oddzielane, bywa, że elementy tła zrozumiałe w pierwszym momencie tłumaczą się zupełnie inaczej po dojściu do odpowiedniego punktu historii.

Nikola Kucharska wymaga spostrzegawczości. Po pierwsze – nigdy nie rozpoczyna historii w tym samym punkcie strony i czasami trzeba się sporo naszukać znaczka z numerem 1. Po drugie – nie wyznacza stałego kierunku akcji, za każdym razem strzałki odesłać mogą gdzie indziej. Po trzecie, na ilustracjach pełnych detali łatwo się zgubić. Trochę przypomina to udział w planszowej przygodówce – choć zasady korzystania są przecież zupełnie inne. To, czego dzieci dowiedziały się ze streszczeń legend, Kucharska przenosi na bezsłowną serię obrazków. Teraz odbiorcy muszą przypomnieć sobie treść legendy, by dobrze zrozumieć działania bohaterów. Mogą ten proces powiązać z opowiadaniem scenek z poszczególnych partii obrazka lub odwrócić kolejność i sprawdzać tekst przed przejściem do następnego punktu. Zawsze jednak, poza odtwarzaniem historii, muszą ją zrozumieć. Zabawę autorka urozmaica komiksowymi dymkami i wstawkami: pokazuje na przykład sekretny język znaków, zdradza też okrzyki chłopki porwanej przez smoka. Mnoży drobne dowcipy w wypowiedziach postaci i reakcjach na nieoczekiwane baśniowe zdarzenia. Humor kryje się zresztą także w płaszczyźnie graficznej – Kucharska wie, że musi zapracować sobie na to, by dzieci chciały wdawać się w żmudne śledzenie rysunkowych motywów. Zapewnia to sobie śmiechem.

„Legendy polskie” to twórcze wykorzystanie znanych motywów. Takiej wersji przekazów ludowych dzieci jeszcze nie miały okazji poznać, zresztą pomysł jest na tyle skomplikowany (i wymagający graficznego rozplanowania szczegółów), że mało kto zdecydowałby się na podobne działanie. Książka Kucharskiej pozwala ćwiczyć pamięć i skojarzenia, zastępuje historyjki obrazkowe, uczy dzieci spostrzegawczości czy logicznego myślenia oraz sztuki opowiadania, a do tego zapewnia rozrywkę. Chociaż to tomik kartonowy, nie jest przeznaczony dla najmłodszych dzieci – przyda się raczej tym, które zaraz zaczną się uczyć czytania. Można go zresztą wykorzystywać na różnych etapach rozwoju malucha – bo nie ma szans, że kilkulatki szybko „wyczytają” z obrazków wszystkie szczegóły. Nawet dla dorosłych byłoby to trudne zadanie. Nikola Kucharska próbuje czegoś nowego w książeczkach obrazkowych i udowadnia, że zawsze warto przyglądać się picture bookom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz