Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Przygody w domku
Dla dzieci ta seria zapowiada się znakomicie. Dla dorosłych, którzy cenią sobie bajkowy absurd, zresztą też. Tu nic nie jest prawdziwe i za sprawą konstrukcji – prawdziwe staje się wszystko. Jak trzynastopiętrowy domek na drzewie, zestaw przedziwnych pokoi i miejsc, w których pracują, mieszkają i bawią się Andy (pisarz) i Terry (rysownik). W domku na drzewie jest pokój zabaw, fontanna z oranżadą czy oczko wodne z żarłocznymi rekinami – wszystko, czego potrzeba, żeby mieć przygody na wyciągnięcie ręki. Andy i Terry mogą nawet przeprowadzać eksperymenty w swojej pracowni – pod warunkiem, że nic im nie przeszkadza. Ale kiedy jeden z twórców sprowadza morskie małpy i chce założyć hodowlę, a wydawca domaga się książki, zaczyna się problem.
Andy i Terry są jak dzieci. Uwielbiają słodkie pianki i uganianie się za strzelającym popcornem. Pakują się w tarapaty, gdy na przykład przerobią kota na kanarka lub sprowadzą do domku Syrenatę, utajonego potwora. Przy tym, co przeżywają na co dzień, brak weny będzie ich najmniejszym zmartwieniem. W „13-piętrowym domku na drzewie” wszystko może się wydarzyć i nic nikogo nie zdziwi. Ani ogromny balon z gumy, ani komiksowa historyjka o Superpalcu. Najważniejsze, że każda strona przynosi nowe zaskoczenia, które często z opisów przenoszą się do grafik. I tak, kiedy Terry uderzy Andy’ego w głowę powiększonym bananem, a ktoś nagle wyłączy światło, na kolejnych kartkach króluje całkiem logiczna czerń. Gdy autorzy muszą przedstawić mękę twórczą, przywołają puste kartki. Upływ czasu odmierzany kroplami też da się przedstawić w serii rysunków. W ten sposób dzieci łatwiej i szybciej uświadomią sobie emocje bohaterów, a do tego przewrotnie – dla przyjemności autorów – dadzą się nabrać na prawdziwość opowieści. W końcu Andy i Terry rzeczywiście mieszkają w 13-piętrowym domku na drzewie (ta informacja pojawia się w ich biograficznych notkach) i pracują nad książkami. W związku z tym cała reszta też musi się zgadzać, a do tego jest bardzo zabawna. I to wystarczy.
Tę historyjkę czyta się błyskawicznie, nie zauważając nawet lekturowego wysiłku. Zanim opisy zdążą się rozwinąć, autorzy przechodzą już do satyrycznych rysunków (często zamieszczanych jako puenty i podbijających humor sytuacyjny). Stawiają na bardzo krótkie i bardzo nonsensowe przygody, często wywodzące się z parodii rozmaitych wątków literackich i filmowych. W ich doświadczenia nie da się uwierzyć – ale cieszy jakość wyobraźni. Zerowe prawdopodobieństwo kolejnych wydarzeń przenosi się na zabawę czytelników: im bardziej bez sensu i bez odniesień do codzienności, tym lepiej. W końcu „13-piętrowy domek na drzewie” może rządzić się swoimi prawami i nie zniechęca ogromem fantazji. Andy i Terry świetnie się bawią – na to samo pozwolą innym.
Ta książka to prawdziwa odskocznia od zwyczajności i pouczających lektur. Dla dzieci zmęczonych wartościami w literaturze czwartej taka manifestacja twórczej swobody może stać się największą atrakcją. Przerzucanie uwagi z tekstu na rysunki sprawdziło się już w kilku bestsellerowych seriach, a maluchy docenią fabularne szaleństwo tej bajki. Dorosłym za to spodobają się wątki satyryczne, zwłaszcza ciągłe naśmiewanie się z wydawcy. Andy i Terry w tej publikacji bawią się jak dzieci, tyle tylko – że za sprawą wielkiej wyobraźni mają z tego jeszcze większą frajdę. Radość beztroskiego tworzenia to coś, co najbardziej rzuca się w oczy – i co przyniesie serii największą sławę. Tutaj nie ma kompromisów, autocenzury i zastanawiania się nad wpływem literatury na dzieci. Chodzi o czysty komizm, rozrywkę bez obciążeń. Udaje się to uzyskać autorom, więc rozbudowywany domek na drzewie, mimo że całkiem szalony, zyska wielu stałych bywalców. Autorzy wiedzą, jak dotrzeć do dzieci, a w tej publikacji sami zamieniają się w niesforne urwisy. Mają pomysł na opowiastki, realizują go z rozmachem, a do tego zachęcają do czytania przez swobodę, dystans i niepoważne podejście do lektur.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz