* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 10 kwietnia 2011

Kirk Tuck: Lampy błyskowe w praktyce

Galaktyka, Łódź 2010.

Malowanie błyskiem

Wśród wielu wydawanych przez Galaktykę podręczników dotyczących oświetlenia w fotografii tom „Lampy błyskowe w praktyce” wyróżnia się redukowaniem motywu kreatywnych zdjęć i rozbudowaną częścią poświęconą sprzętowi. Kirk Tuck od samego początku próbuje nakłonić odbiorców do porzucenia skomplikowanych systemów reflektorów na rzecz lekkich lamp błyskowych. Jako zwolennik oświetlenia minimalistycznego z całą mocą przekonuje, że proponowany przez niego sposób oświetlania planów zdjęciowych ma sens, pozwoli oszczędzić czas, siły i pieniądze. Po tych retorycznych popisach przychodzi czas na przejście do sedna – czyli spokojnego rozpatrywania wad i zalet wybranych lamp. Kirk Tuck recenzuje lampy, których sam używa, nie bacząc na to, że temat w końcu się zdezaktualizuje. Mało tego, autor nawet przytacza krótką historię ewolucji oświetlenia fotograficznego (oczywiście po to, by wykazać, że lampy błyskowe są najbardziej sensownym rozwiązaniem); najwięcej uwagi poświęca jednak wyposażeniu. Długo opowiada o rozmaitych ulepszaczach i ułatwiaczach pracy – o statywach i podstawkach, źródłach zasilania lamp, wyzwalaczach i modyfikatorach światła (ograniczonych głównie do parasolek i blend). Interesują go też filtry i podpowiada, które będą szczególnie przydatne i dlaczego. Zwraca uwagę nawet na ciężarki, które pozwolą ustabilizować sprzęt. Ale skupia się także na elementach, jakich próżno by szukać w pozostałych tomach cyklu: między innymi na zagadnieniu oświetlania ludzi w sali konferencyjnej (gdy do dyspozycji fotografa są tylko niewielkie lampy) czy na zabezpieczaniu sprzętu przed deszczem.

Kirk Tuck podchodzi do tematu fotografowania z chłodnym profesjonalizmem i nie błaznuje (choć jego styl nie jest śmiertelnie poważny czy nudny) – stara się pisać dla określonego grona czytelników: dla tych, którzy fotografię traktują jako sposób zarabiania na życie. Autor zdaje sobie sprawę z tego, że ogromna większość jego odbiorców będzie potrzebowała wskazówek, dalekich od porad fotografów kreatywnych. Od szukania inspiracji ważniejsze będzie, jak korzystnie zaprezentować prezesa firmy – by ten, zadowolony z efektów, kiedyś zgłosił się z kolejnym zleceniem.

I jedna trzecia książki, przeznaczona na przykłady i korygowanie błędów zauważonych w praktyce, składa się głównie z takich zdjęć. Mnóstwo tu fotografii dyrektorów i pracowników biurowych (do miłych dla oka i wyobraźni wyjątków należy seria przedstawiająca firmowych superbohaterów), a problemami, które należy rozwiązać, są kwestie zestrojenia lamp i oświetlenia zastanego w pomieszczeniach. Niby zwyczajne – a konieczne dla fotografów zawodowych, którzy nie chcą przegrać w walce ze światłem.

Kirk Tuck pokazuje też coś, od czego większość fotografów stroni: odcina światło zastane i doświetla obecne na zdjęciu postacie lampami błyskowymi, zaburzając wrażenie naturalności. Może w ten sposób zdobyć sobie zwolenników lub zdeklarowanych przeciwników – w fotografii nie ma łatwych rozwiązań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz