* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 26 kwietnia 2011

Eva Susso, Benjamin Chaud: Babo chce

Zakamarki, Poznań 2010.

Świat monosylab

W książeczkach dla dzieci z przedziału wiekowego 0-3 stawia się przeważnie na proste opowiastki z jak największą ilością elementów, które mogą maluchy zaintrygować. Zakamarki wybierają tu historyjki obrazkowe, ze sprowadzonym do minimum tekstem – ale rodzicom, którzy będą przedstawiali lekturę swoim pociechom, podsuwają dwa składniki, gwarantujące dobrą zabawę: emocje i dźwięk. Dla szwedzkich autorów patrzenie na świat oczami dziecka okazuje się priorytetem – efektem takiego podejścia stają się książeczki w stylu „Babo chce” – relacje, w których wielu rodziców rozpozna standardowe postawy potomstwa.

Babo, najmłodszy członek rodziny (w skład której wchodzą jeszcze mama, tata, troje dzieci, pies i kura) chce. Chce jechać wózkiem na spacer. Swoją prośbę wyraża w naturalny dla siebie sposób: „Babo chce! Tam! Jechać wózkiem! Daleko, daleko! DA DA!”. Zestawienie prostych zdań i równoważników zdań z namiastką gaworzenia czy też imitacją języka dzieci staje się chwytem charakterystycznym dla całej książeczki: chociaż Babo nie potrafi jasno precyzować żądań, posługuje się raczej monosylabami i gestami, zostanie zrozumiany przez maluchy bez żadnego problemu. Nasycenie emocjonalne pragnienia nadaje z kolei opowieści dramaturgii już na starcie, sygnalizuje wagę zjawiska i konieczność natychmiastowego wyruszenia na wielką przygodę.

Z Babo na spacer wybiera się Ajsza, najstarsza siostra – a także pies i kura. Wydawać by się mogło, że taka wyprawa nie dostarczy szczególnych niespodzianek, ale nic bardziej mylnego, już na początku wycieczki dzieci natkną się na tatę łosia i synka łosia. Potem zobaczą jeszcze zająca (który zainteresuje się pluszowym krewniakiem w wózku Babo), mrówki (o radość przyprawiające znudzoną dotąd kurę) i… całą rodzinę dzików, na szczęście odgrodzonych rzeczką. Komicznie wygląda to spotkanie – kiedy obie strony rzucają się do natychmiastowej ucieczki. W domu wszyscy tulą wszystkich, a z przyniesionych przez Ajszę jagód robią ciasto.

Tym razem więc fabułka jest mocno akcentowana: to nie zwyczajne wydarzenia w dobrze oswojonej przestrzeni, a prawdziwie dzika wyprawa – wprawdzie blisko domu, lecz i tak dostarczająca mocnych wrażeń. Spokojnie dałoby się ją także przerobić na opowiastkę dla starszego dziecka. Ale „Babo chce” ma zainteresować najmłodszych. I osiągnie to tandem autorów bez trudu. Po pierwsze – duże i kolorowe wesołe obrazki będą stałym punktem odniesienia dla historyjki. Zwierzęta budzą ciekawość i sympatię, warchlaki mają miłe ryjki, a poza tym rysunki dobrze tłumaczą i dopowiadają wydarzenia. Po drugie w tekście mnóstwo jest efektów dźwiękowych: a to trzeba będzie szczekać jak pies, a to gdakać jak kura, a to znowu udawać terkot kółek wózka – onomatopeiczne zabawy wzbogacą lekturę i ożywią ją – a i najmłodsi odbiorcy będą mogli brać czynny udział w odtwarzaniu odgłosów. Wesoła książeczka „Babo chce” da się też opowiadać, pozostawiając spore pole popisu dla rodziców.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz