* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 13 maja 2018

Gabriela Anna Kańtor: Tańcząc na czubkach palców

MG, Kraków 2018.

Życie z despotą

W zasadzie nie dostarcza Gabriela Anna Kańtor w swojej powieści "Tańcząc na czubkach palców" motywu, który kazałby na dłużej zatrzymać się przy lekturze. Posługuje się kalkami z historii o dojrzewaniu, motywami do znudzenia już omówionymi w literaturze wspomnieniowej bądź we współczesnej prozie. Wyraźnie próbuje odciąć się od sielankowych i optymistycznych obyczajówek tworzonych według jednego schematu, ale w strachu wpada w inne koleiny, równie niebezpieczne, a może nawet gorsze, bo niedostarczające czytelnikom prawie nic w zamian. Oto Dziecko. Dziecko na razie nie ma prawa głosu, nie może ujawniać własnych potrzeb ani pragnień, a nade wszystko – nie doświadczy miłości ze strony ojca. Dziecko tylko przeszkadza, ma siedzieć cicho, a każde jego zachowanie interpretowane będzie na niekorzyść i odpowiednio karane. Ojciec wręcz lubi policzkować Dziecko za wyimaginowane przewiny, a matka nie broni swojej pociechy. Nie ma dla niej czasu, zwłaszcza gdy pojawi się w domu kolejny potomek. Tak więc Dziecko musi samo nauczyć się, jak dbać o siebie i jak reagować na krzywdy. Dziecko bierze udział w rozrywkach typowych dla maluchów, chodzi do szkoły, jeździ na kolonie i najmniejszego znaczenia nie mają jego opinie albo potrzeby. To Dziecko nieszczęśliwe. Ale trudne dzieciństwo nie wpływa destrukcyjnie. Pozwala natomiast przyspieszyć proces dojrzewania, przynajmniej tego psychicznego (bo na pierwszą miesiączkę czy rosnące piersi czekać będzie dłużej niż rówieśniczki). Pewnego dnia, po kolejnej domowej awanturze, Dziecko odkrywa, że umarło - rodzi się za to Paulina.

I Gabriela Anna Kańtor podąża dalej śladami Pauliny: sprawdza naiwne miłostki, spotkania z przyjaciółmi, imprezy – wszystko to skrótowo, bo już biegnie do małżeństwa Pauliny i błędów popełnianych przez nią w dorosłości. Chociaż bohaterka przetrwała już trudne chwile związku rodziców, teraz musi sama borykać się z syndromem pustego gniazda. Mąż sprawia problemy, jakby było to domeną mężczyzn w ogóle, dzieci rozjeżdżają się po świecie. Tylko jedna córka wciela w życie filozofię hygge i wydaje się być szczęśliwa w swoim związku, nikłe to pocieszenie, skoro statystyka wskazuje na cierpienia i zawody miłosne. W tym wszystkim Paulina jest do bólu przewidywalna, nie ma w niej indywidualizmu – wydaje się papierowa i pozbawiona uczuć. Dopiero gdy Gabriela Anna Kańtor decyduje się na odejście od antyutopii i konsekwencji nieudanego dzieciństwa, gdy sięga do fabuły mistrza absurdu (z bajki dla najmłodszych!), wprowadza trochę życia do opowieści. Paulina poznaje pewien sekret z przeszłości rodziców, a ta tajemnica zmieni jej życie diametralnie.

"Tańcząc na czubkach palców" to obyczajówka, która nie zatrzymuje na dłużej, pozwala ewentualnie przyjrzeć się dylematom i próbom sił w zaciszu domowym. Autorka momentami próbuje budzić grozę i sprzeciw wobec niesprawiedliwości w wychowywaniu dzieci – ale jest to głos dość cichy, bez możliwości przebicia się dalej. Kańtor próbuje jeszcze uwrażliwić odbiorców, przygotować ich na przyjmowanie rozmaitych subtelności - przez motyw kolorowego ptaka, który towarzyszy Paulinie w wyobraźni i na różnych etapach życia - ale poetyckie wstawki nie wszystkich w lekturze przekonają, podobnie jak obficie cytowane wiersze autorki ważnej dla Kańtor. Z tych elementów można było zrezygnować, a w zamian przyjrzeć się trochę bliżej płaszczyznom "wyciętym" z biografii bohaterki – bo Kańtor wprowadza tego typu granice między kolejnymi okresami życia postaci, jakby chciała zasygnalizować upływ czasu bez odwoływania się do świata przedstawionego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz