* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 2 marca 2015

Sztuka na Wynos, Kraków: …i zawsze przy mnie stój

tekst: Tomasz Jachimek
reżyseria: Dariusz Starczewski
występują: Elżbieta Bielska, Ewa Błachnio

Stróżniczki

Akcja tego spektaklu przenosi się między kilkoma miejscami. Raz to mieszkanie żony, która już od 4:30 rano szykuje się do ważnej rozmowy z przełożoną męża, raz gabinet pani wiceprezes z parapetem przypominającym kozetkę, to znowu niebo, w którym anielice-służbistki wymieniają uwagi na temat swoich podopiecznych. Bo Tomasz Jachimek w spektaklu „…i zawsze przy mnie stój” wybiera zupełnie nową oprawę do banalnego w gruncie rzeczy schematu. Oto pan Sławek, pachnący świeżo zmieloną kawą przykładny mąż i ojciec trójki anielskich dzieci niespodziewanie ulega despotycznej (i starszej od siebie o dekadę) pani wiceprezes. Firmowa wigilia oznacza dla niego spore zmiany: zostaje wymarzonym kochankiem zwierzchniczki i jest za to hojnie wynagradzany. Żona nie może pozwolić, by jej ukochany tak się przepracowywał: ciągłe wezwania do pracy i nadgodziny rozbijają jej małżeńskie szczęście. Chce zatem przemówić do sumienia pani wiceprezes. Tym dwóm bohaterkom Jachimek przydziela dwie duchowe opiekunki. Żoną zajmuje się anielica raczej bierna, z lekka wycofana i nieśmiała („przecież mnie tu w ogóle nie ma” to jej ulubiona kwestia), pani wiceprezes, zakwalifikowana jako trudny przypadek, otrzymuje opiekę doświadczonej w swoim fachu i zdecydowanej herod-anielicy. Te cztery postacie odgrywane w cudowny sposób przez Elżbietę Bielską i Ewę Błachnio na przemian relacjonują historię. Historię, w której najważniejszy jest pachnący świeżo zmieloną kawą fantastyczny pan Sławek.

Biała scenografia (wyjątek: czarne biurko, jeżdżące po rynnie) przypominająca dworcowy peron i z łatwością dająca się zamieniać w przytulną sypialnię, ekskluzywny salon czy biuro w niebie, białe kostiumy i fantastyczna gra świateł – dobrze przemyślane detale w postaci promieni słońca przefiltrowanych przez żaluzje, sterylnego oświetlenia w rażąco białym gabinecie czy uduchowionego błękitu sprawdzają się nawet przy szalonej dyskotece zmysłów i w ekstatycznym tańcu zwycięstwa – to dodatki do dobrze skonstruowanej historii. Metamorfozy aktorek są możliwe, poza zabawą światłem, również dzięki metalowym ażurowym stelażom – jedna z anielic wbija się w „stacjonarny” gorset z aureolą, druga ma suknię na kółkach. Oszczędność środków pozwala podkreślić charaktery bohaterek – i zaakcentować wspaniałość pana Sławka, mężczyzny, któremu do ideału sporo wprawdzie brakuje, ale który bez wątpienia wie, czego potrzeba kobiecie.

Ewa Błachnio jest uroczo ufna jako żona, która nawet nie podejrzewa męża o romans, lub przekonująco stanowcza, gdy wciela się w anioła. Przechodzi na scenie swoje metamorfozy i ani na moment nie traci wiarygodności, nawet wtedy, gdy może kabaretowo pobawić się rolą. Elżbieta Bielska wciela się na przemian w „zimną sucz” lub w ironistkę. W pani wiceprezes widać czasem radość małej dziewczynki, a czasem – wyrafinowaną i świadomą własnej wartości (i wdzięków!) niebezpieczną przeciwniczkę. Obie aktorki mają szansę wykazać się w swoich wcieleniach i obie tę szansę bez pudła wykorzystują. Współpracują ze sobą, a mimo to widać między nimi zdrową rywalizację o uwagę widzów. Ma się wrażenie, że Dariusz Starczewski uwzględnił w prowadzeniu tych aktorek całą ich naturalność – tak są wiarygodne – i tak ładnie rysuje się między ich postaciami sieć relacji.

„… i zawsze przy mnie stój” to również cały szereg tekstowych (i aktorsko-reżyserskich) smaczków, zaplanowanych powtórzeń komicznych, mrugnięć okiem do odbiorcy, drobnych puent i żartów, które pozwalają bez zbędnego patosu opowiedzieć standardową historię. Jachimek unika sentymentów, a zmiany perspektywy ułatwiają mu rezygnację z niepotrzebnej litości. Sztuka na Wynos stworzyła spektakl, który wart jest uwagi – bez wielkich słów czy wzniosłości, za to starannie obmyślony i oparty na świetnym tekście, dorównującej mu scenografii i grze aktorskiej, o której trudno zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz