* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 18 listopada 2010

Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Jak zabić nastolatkę (w sobie)?...

Ikar, Warszawa 2010.

Lekkość bytu

Małgorzata Gutowska-Adamczyk w powieściach dla nastolatek sprawdza się bez zarzutu. W powieściach dla dorosłych jest interesująca, chociaż czasami popada w niepotrzebną infantylność. Teraz spróbowała swoich sił w krótkiej historii, która stała się kanwą monodramu dla Katarzyny Żak – czytelniczki mogą zapoznać się z tekstową wersją opowieści dzięki szczupłemu tomikowi „Jak zabić nastolatkę (w sobie)?…”.

Od kilku lat na rynku wydawniczym, przynajmniej w dziedzinie powieści dla pań, święcą triumfy książki, w których trzydziestoparoletnie bohaterki zmieniają swoje życie. Gutowska-Adamczyk idzie o krok dalej (albo cofa się do „Nigdy w życiu” Grocholi, to już zależy od interpretacji) i tworzy relację 40+. Cezurę czterdziestki przekroczyła Lilka, dość zadowolona z życia kura domowa (co nie jest określeniem wartościującym) i bohaterka tomu. Lilka wraz z mężem i dwójką kilkuletnich synów wybiera się na wakacje nad morze. Tam poza tworami zupełnie anachronicznymi (obecność kaowca) pojawiają się dawne miłości obojga małżonków – Andrzej, dawny chłopak Lilki, kiedyś najprzystojniejszy w szkole i Grażyna, niegdysiejsza ukochana męża Lilki. Nad morze przybywa też niezwykle atrakcyjny facet, którego Lilka określa mianem Banderasa – i który to facet wkrada się podstępnie do snów i wyobraźni bohaterki. Lilka chciałaby zmienić coś w swoim życiu, ma nadzieję, że uda się jej napisać powieść, dzięki której zrobi karierę. Na razie jednak bohaterka musi walczyć z codziennością, pokonywać zazdrość, uciekać przed konsekwencjami własnych pomysłów i drobnych kłamstewek, opiekować się dziećmi oraz mężem. Przyjechała nad morze, żeby wypocząć – ale nie ma dla siebie czasu. Snuje więc humorystyczne (chociaż w zamierzeniu raczej smętne) rozważania o tym, jak to jest być kobietą po czterdziestce, która psychicznie czasem czuje się jak nastolatka. Czasami jeszcze podkarmia wyobraźnię wizjami romansujących ze sobą wczasowiczów – wszystko po to, by pokazać, jak barwna może być egzystencja 40+.

Książka utrzymana jest w formie monologu Lilki, dodatkowo poszatkowanego na bardzo krótkie rozdzialiki. Myśli bohaterki, zwykle wyjątkowo sarkastyczne, zaznaczone są kursywą. Małgorzata Gutowska-Adamczyk stara się budować swoją opowieść z puentowanych wyraźnie scenek, tak, by rozbawić swoje odbiorczynie – i nie zanudzić ich w monodramie: ale nie posiłkuje się konwencją stand-upu. Lilka próbuje zabić w sobie nastolatkę – czyli walczyć z typowymi dla młodych i kierujących się głównie emocjami kobiet odruchami i reakcjami, chociaż czasem zapomina o tym założeniu. Jest bardziej stonowana od swoich młodych literackich koleżanek, ale i tak nie mniej impulsywna – zdarza się, że wpada w tarapaty, bo nie umie przyznać się do błędu – dzięki temu książka żyje i skrzy się dowcipem. Oparta jest ta powieść na stereotypach i schematach pisarskich, ale banały zamienia autorka w humorystyczną relację. Dystans i równowaga to atuty „Jak zabić nastolatkę (w sobie)?…” – chociaż na pierwszy rzut oka może się wydawać, że świat bohaterki rządzi się innymi prawami, króluje tu chaos i niepewność.

Gutowska-Adamczyk parę razy inspiruje się bestsellerowymi pisarkami – widać tu miejscami ślady Grocholi, Musierowicz i Chmielewskiej, przeważnie te wpływy zarysowują się w drobiazgach, krótkich frazach, sformułowaniach, które pobrzmiewają znajomo – ale nadaje tym wyrazowym zbitkom indywidualnego charakteru. Nagle okazuje się, że książka, która właściwie nie miała prawa wyjść poza szablony i schematy, cieszy i intryguje, zapewnia przede wszystkim dobrą zabawę – a to się liczy. Ze względu na przeznaczenie historii (opowieść do wystawienia na scenie) tekst jest krótki i nie zdąży odbiorczyń zmęczyć ani znudzić – ilość poruszanych zagadnień, mimo niesprzyjającego kontekstu, okazuje się imponująca. Gutowska-Adamczyk zachowuje przy tym lekkość, niewymuszony wdzięk i świeżość pomysłów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz