* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 8 listopada 2010

Annie Hawes: W krainie oliwek

Zysk i S-ka, Poznań 2010.


Szczęście wśród chrząszczy

Nie pierwsza to książka, w której Angielka przeprowadza się do Italii, zmienia styl życia, a zanim nauczy się miejscowych zwyczajów, dostrzega i rejestruje różnice kulturowe i rozmaite śmiesznostki. Nie zmienia to faktu, że po „W krainie oliwek” sięgnąć mogą wielbiciele literatury w typie toskanianów i ci, którzy poszukują spokojnej, niespiesznej, ale za to apetycznej lektury, pisanej z lekkim uśmiechem, przyjemnej i niezaskakującej. Biografizujące powieści z tego rodzaju (akcja książki Annie Hawes toczy się w Ligurii, przypomina natomiast toskańskie opowieści Ferenca Mate czy Frances Mayes) mają swój urok, który nie polega wcale na oryginalności, raczej na przewidywalnym rytmie i drobnych odstępstwach od powtarzanego z reguły szkieletu. Wiele jeszcze będzie takich historii – bo i grono ich wielbicieli stale się powiększa.

Annie Hawes daje świadectwo własnych przeżyć w pełnej paradoksów krainie. Związana z Włochem (na początku opowieści jest to niesformalizowany i bliżej nieokreślony związek, który ze względu na rodzinę Ciccia oraz dociekliwych sąsiadów Annie trzeba będzie dość szybko dookreślić) ma szansę jeszcze bardziej i na własnej skórze odczuć, czym różni się mentalność Anglików od sposobu życia od sposobu życia przyjętego przez miejscowych. Dziwi się wszystkiemu – ale to, co wprawia ją w osłupienie, zaskoczy także odbiorców – nie ma innej możliwości, skoro na każdym kroku pojawiają się utrudniające egzystencję absurdy.

Bohaterka książki ma poważny problem z chrząszczami, które zjadają dach jej domu. Wszyscy znajomi i nieznajomi radzą, by pozbyła się kłopotu, wstrzykując w belki olej napędowy – regionalne sposoby jednak nie pomagają i domowi grozi katastrofa. Trzeba będzie przeprowadzić generalny remont – niezgodny z prawem budowlanym. Obejście przepisów, traumatyczne dla Annie, pozwoli jej dość dobrze poznać postawy Włochów wobec bezsensownej biurokracji. Kobieta będzie musiała także stawić czoła obowiązkom wobec przyszłej teściowej – jako oficjalna narzeczona jej syna, w pełni zaakceptowana, powinna – dla dobra związku i szczęścia rodziny – spełniać nawet najbardziej zaskakujące życzenia rodziny partnera. Niespodziewana przeprowadzka i opiekowanie się stadkiem cudzych kur, wyjazd na egzaminy z siostrą chłopaka – nie ma planów, których nie dałoby się przesunąć, by zachować się zgodnie z życzeniami troskliwej mamusi. Bohaterka dowie się też, że nie ma pory dnia ani nocy nieodpowiednich dla przygotowywania przetworów na zimę lub zapasów wina (picie wina kupionego to zawsze przykra ostateczność). Pozna zachowanie mężczyzn podczas ważnego meczu i uszczelni piec na pizzę krowim nawozem. W wolnych chwilach będzie opisywać swoje przygody i utrwalać w książce zabawne lub niezwykłe dla niej sytuacje.

Autorka nie kryje tego, że chce przekazywać przede wszystkim opowieści komiczne – nie będą one natomiast u polskich czytelników wywoływać salw śmiechu, u nas wybrzmiewają raczej jako przekazy lekko humorystyczne, dowcipne w duchu, ale pozbawione wyrazistych puent. Inaczej mówiąc – jest „W krainie oliwek” książką dostarczającą rozrywki, ale nie – śmieszną. Delikatny żart sytuacyjny okazuje się ozdobnikiem, nie nadrzędnym celem prezentowanej historii.

Oś fabularną tej publikacji stanowią z jednej strony perypetie z pożerającymi strop chrząszczami, z drugiej – z zaborczą i porywczą rodziną Ciccia. Annie próbuje sprostać stawianym jej wymaganiom, a przy tym nie dać Włochom zbyt wielu okazji do naśmiewania się z jej cudzoziemskich przyzwyczajeń. Nie zabraknie tu i opisów smacznego jedzenia (nie może być inaczej, skoro Ciccio prowadzi restaurację i serwuje w niej lokalne przysmaki). Annie zacznie się uczyć życia, w którym nie chodzi się codziennie na osiem godzin do pracy, a w którym pracuje się by zapewnić sobie i rodzinie wyżywienie.
To książka, która przynosi spokój i wyciszenie, daje odpoczynek po męczącym dniu i cieszy – niczego więcej nie potrzeba. Na półce z dziełami w stylu toskanianów nie będzie się specjalnie wyróżniać – ale zapewni przyjemną lekturę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz