* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 17 listopada 2010

Maja Wolny: Dom tysiąca nocy

Prószyński i S-ka, Warszawa 2010.

Nieznane krainy

Maja Wolny w „Domu tysiąca nocy” próbuje uwieść czytelników stylem pisania, językiem powieści, ale nie jej fabułą. Jeśli sposób prowadzenia narracji staje się ogromnym atutem tej książki, przebieg akcji – jej słabym punktem. Autorka bowiem nieco gubi się w kreacjach bohaterów i waha się przed odważniejszymi rozwiązaniami, chociaż emocji w tomie będzie sporo – Maja Wolny chce włączyć do historii wiele motywów, a jednocześnie uciec przed stereotypami; stąd biorą się późniejsze niespójności. Autorka czaruje słowem – ale nie postaciami.

Głównych bohaterów jest w „Domu tysiąca nocy” troje. Carla to staruszka, która nie ma już siły na zajmowanie się domem. W przeszłości zdeklarowana rewolucjonistka, dla idei, w które wierzyła, porzuciła męża i córkę – teraz sprowadza do Włoch Polkę, Malwinę. Malwina ma pięćdziesiąt lat, ale wygląda o dwie dekady młodziej, jej ciało nie zdradza prawdziwego wieku. Malwina ma za sobą trudną przeszłość, ale próbuje zachować pogodę ducha, służąc emocjonalnie rozchwianej pracodawczyni. Jest jeszcze Bruno, młody chłopak, tuż przed studiami. Bruno traci wzrok, ma jednak niebywały literacki talent. W tajemnicy przed babką – Carlą – pisze powieść, by w ten nietypowy sposób zawalczyć o uznanie matki. Pojawienie się Malwiny traktuje jako szansę: dojrzała kobieta może rzucić nowe światło na związek Nietzschego i Malwidy von Meysenbug. Malwina zgadza się na nietypową współpracę i niczym modelka pozuje młodemu przyjacielowi do powieści – w praktyce oznacza to, że opowiada mu historię swojego życia, nie ukrywając rzeczy wstydliwych i komplikacji. Z rozbrajającą szczerością prezentuje kolejne porażki i doznania nie do pozazdroszczenia, przeprowadza chłopca przez meandry małżeńskiej egzystencji i międzyludzkich konfliktów. Relacja z Brunonem rozwija się powoli, ale nieuchronnie dąży w stronę romansu – tyle że Maja Wolny celowo odkłada przejście do damsko-męskich konkretów na później. Trzyma się przy tym chronologii, wycieczki w przeszłość charakteryzują się uporządkowaniem i przewidywalną regularnością. Autorka stara się dodać trochę dramaturgii, wprowadzić element grozy – ale nie mam pewności, czy efekt będzie zgodny z zamierzeniami, całość wydaje się mimo wszystko zbyt ugrzeczniona i stonowana – być może przez język, który nadaje całości dość jednostajnego, przewidywalnego rytmu, bez względu na rodzaj opisywanych właśnie przeżyć. Tak jakby Wolny uwierzyła, że za cały pomysł wystarczy ładnie opisana kwestia związku chłopaka i starszej o kilkadziesiąt lat kobiety.

Dużo lepiej niż budowanie teraźniejszości wychodzi Mai Wolny sięganie do spraw minionych – przeszłość bohaterów jest o wiele żywsza niż ich relacje obecne. W przeszłości dzieje się mnóstwo – w teraźniejszości powieściowej autorka roztacza nad postaciami parasol ochronny i nie pozwala im na żadne barwne interakcje. W tym, co minęło, kryje się naprawdę mnóstwo dramatów i wzruszeń, w tym, co dzieje się teraz, jest ostrożność i delikatność. Miłość Brunona i Malwiny rozwija się w słowach – bez wyznań – liczą się opowieści o prywatnych historiach i doświadczenia, które wyzwalają silne emocje. Maja Wolny upaja się brzmieniem swoich fraz – i słusznie, bo literacko jest to naprawdę ładny kawałek prozy. Z czasem jednak to może przestać wystarczać – zwłaszcza że autorka wykorzystała tu mnóstwo schematów: podczas lektury stopniowo odsłaniają się one przed czytelnikami. Malwina pochodzi ze wsi i wykorzystuje swoją szansę na wyrwanie się z niedającego perspektyw miejsca. Carla traci wszystko w pogoni za źle pojętym szczęściem. W doświadczeniach obu kobiet mnóstwo jest momentów typowych i przewidywalnych, jakby Wolny budowała historie bohaterek ze sprawdzonych klocków.

Ale i tak „Dom tysiąca nocy” czyta się z zachwytem, za sprawą hipnotyzującego stylu. Tekst składa się z kolejnych monologów, bohaterowie, mimo że połączeni rozmaitymi uczuciami i uwikłani w rozmaite relacje, występują raczej osobno – tak, że nic nie rozprasza uwagi odbiorców. Maja Wolny pisze delikatnie, trochę poetycko, a przy tym jest spokojna i pewna siebie. „Dom tysiąca nocy” to jednak powieść piękna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz