* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 13 listopada 2010

Krzysztof Teodor Toeplitz; Rodzina Toeplitzów. Książka mojego ojca

Iskry, Warszawa 2010.


Historia prywatna

„Moimi dziećmi są mieszkający we Francji syn Kasper, córka Faustyna i syn Franciszek. Ale to już zupełnie inna opowieść, o innych sprawach, innych ludziach i innych czasach” – tymi słowami Krzysztof Teodor Toeplitz zakończył książkę „Rodzina Toeplitzów”, świadomie urywając ją w ważnym momencie. 30 marca 2010 roku Krzysztof Teodor Toeplitz zmarł – czytelnicy nie doczekają się zatem kontynuacji rodzinnej opowieści, chyba że zadanie archiwizowania prywatnych dziejów przejmie potomstwo autora – tak jak KTT, który do stworzenia tomu „Rodzina Toeplitzów” wykorzystał pamiątki przeszłości, bogate (ze względu na treść) i skrupulatnie zbierane przez ojca. Dlatego zresztą publikacja „Rodzina Toeplitzów” nosi podtytuł „książka mojego ojca”.

Opowieść rozpoczyna się w roku 1806: lakoniczna informacja o przodku, który jako pierwszy przybrał nazwisko Toeplitz, zachęca do genealogicznych poszukiwań i próby zrozumienia losów protoplasty. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, początki historii nieco rozmywają się w mrokach dziejów, a ze względu na niezbyt duży zasób wiadomości (i mocno ograniczone możliwości dotarcia do innych, nieznanych przekazów) Krzysztofowi Teodorowi Toeplitzowi udaje się zamknąć losy jednego pokolenia w obrębie rozdziału. Z konieczności prowadzi tam raczej kronikarską pracę, odnotowuje najważniejsze wydarzenia – śluby czy zgony. Im bliżej czasów współczesnych, tym – rzecz jasna – więcej szczegółów. Zaczyna się wykorzystywanie dawnych listów i notatek, uwag, które zachowały się na papierze i przetrwały przez wieki. Widać tu wyraźnie ogrom pracy Kazimierza Leona Toeplitza, który zachowane dokumenty nie tylko pieczołowicie opisywał, ale również komentował i weryfikował. Z jego ustaleń KTT często korzysta, zaznaczając źródło swojej wiedzy. Książka zamyka się na czasach drugiej wojny światowej, z kilku co najmniej powodów: rozproszenia się rodziny, zaprzestania gromadzenia materiałów, a nawet – lęku przed subiektywnym podejściem do znanych już autorowi członków rodziny. Sama wojna już potraktowana została dość pobieżnie, stanowiła dla autora wyraźną cezurę w rodzinnych dziejach.

Takie podejście do zgromadzonego przez ojca archiwum przełożyło się wyraźnie na sposób pisania. Krzysztof Teodor Toeplitz wypreparował z kronik rodzinnych czyste fakty – z rzadka decydował się na podanie niepotwierdzonych informacji, zawsze zaznaczając ich wątpliwe pochodzenie. Zrezygnował z tego wszystkiego, co skusi dzisiaj zwykłych czytelników – z plotek, anegdot, powtarzanych z pokolenia na pokolenie historii prywatnych, osobistych i niehistorycznych (to jest, niewartych utrwalenia w poważnym dziele). Przodkowie autora nie zawsze przypominają przez to postacie z krwi i kości, czasami składają się z dat i ważnych życiowych decyzji (na przykład w wyborze żony lub zawodu). KTT pisze kronikę rodu, nie pamiętnikarskie czytadło – z tego trzeba zdawać sobie sprawę przed przystąpieniem do lektury. Autorowi bardzo zależy na zachowaniu obiektywizmu (co nie musi być łatwe, skoro przedstawia historię własnej rodziny), na spokojnej i wolnej od emocji narracji. Nie chce, by uczucia przesłaniały mu opis faktów – widać to w lekturze.

Nie oznacza to, że „Rodzina Toeplitzów” jest nudna. KTT przedstawia zachwycający obraz dziejów prywatnych. Pokazuje, jak losy żydowskiej rodziny splatają się z przeszłością polskich przodków. Skupia się na procesie asymilacji, naświetla decyzje kolejnych Toeplitzów, często zatrzymuje się też nad obecnością w historii przedwojennej sławnych ludzi (na przykład – przyjaźnią jednego z Toeplitzów ze Stanisławem Przybyszewskim). Dużo tu polityki, angażowania się w sprawy kraju – autora interesują bardziej aspekty życia publicznego przodków niż ich prywatne i ulotne doznania czy przemyślenia. Innymi słowy, Krzysztofa Teodora Toeplitza niespecjalnie obchodzą kwestie efemeryczne, mało istotne w obliczu dziejów – stara się za to utrwalić te elementy egzystencji, które kształtowały postawę wobec ojczyzny. Daje Toeplitz opis specyficznie pojmowanej obyczajowości, przegląd wyborów życiowych swoich przodków – i udowadnia, że warto zajmować się przeszłością, ocalać rodzinne pamiątki i dbać o zachowanie wiedzy o wcześniejszych pokoleniach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz