* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 5 listopada 2010

Richard Paul Evans: Stokrotki w śniegu

Znak, Kraków 2010.

Opowieść wigilijna na bis

Od wielu lat lekturą obowiązkową podczas świąt Bożego Narodzenia jest „Opowieść wigilijna” Dickensa, przetworzona przez liczne adaptacje filmowe i powracająca w kolejnych historiach dla różnych grup odbiorców. Magiczna przemiana Ebenezera Scrooge’a znana jest chyba wszystkim i nie zanosi się na to, by w hierarchii bożonarodzeniowych fabuł została przez inny pomysł zdetronizowana.

Wyzwanie Dickensowi próbuje rzucić Richard Paul Evans tomem „Stokrotki w śniegu” – nie da się jednak ukryć, że ten autor pozostaje pod silnym wpływem „Opowieści wigilijnej”, a chęć rywalizowania z arcydziełem wiąże mu ręce i krępuje wyobraźnię. W efekcie w „Stokrotkach w śniegu” silne ślady „Opowieści wigilijnej” są. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że Evans powiela szkielet konstrukcyjny pomysłu Dickensa, a swoją realizację dawnej fabuły po prostu odziera z motywów niesamowitych, uwspółcześnia i baśniowość zastępuje przez natrętny chwilami optymizm.

Główny bohater „Stokrotek w śniegu”, James Kier, to człowiek przeraźliwie bogaty i pozbawiony skrupułów. Tak jak jego literacki poprzednik, za nic ma święta Bożego Narodzenia: liczą się dla niego tylko zyski. W dążeniu do bogactwa krzywdzi wiele osób, nie oglądając się na względy sentymentalne czy więzy przyjaźni. Traci bliskich na własne życzenie, okrutnie traktuje rodzinę i znajomych. Żonie wręcza pozew rozwodowy w dniu, gdy ta dowiaduje się o raku. Obowiązkowa przemiana bohatera następuje dość szybko i nieszczególnie wyraziście została zaakcentowana: na skutek nierzetelności jednego z dziennikarzy James Kier znajduje w gazecie… swój własny nekrolog. Przez moment ma szansę obserwować reakcje współpracowników i żonę, która jako jedyna staje w jego obronie, przywołując pamięć o przeszłości Kiera. Nie jest to przemiana tak spektakularna i malownicza jak w „Opowieści wigilijnej” – ale i James Kier zaczyna zastanawiać się nad sobą. Z pomocą swojej asystentki zbiera informacje o najbardziej niegdyś skrzywdzonych znajomych i staje przed nimi, by odkupić winy. Nie jest to zadanie łatwe: ludzie wciąż pamiętają o doznanych krzywdach – widok skruszonego prześladowcy nie wyzwala zaufania, za to często rodzi agresję. James Kier będzie potrzebował cierpliwości, by naprawić stare błędy lub przyjąć ich konsekwencje.

Różnicy między „Stokrotkami w śniegu” a „Opowieścią wigilijną” praktycznie nie ma: w obu przypadkach autorzy prezentują wyimki z życia ofiar – i obraz nawróconego prześladowcy. Tyle tylko, że Dickens atmosferę buduje przez symbole i odwołania do sfery onirycznej, a Richard Paul Evans wybiera dosłowność i realizm. Dickens kieruje swoimi bohaterami – Evans w większej części tomu pozwala kierować sobą, dbając o to, by przesadną ingerencją w okrutny świat biznesu nie zniszczyć wiarygodności konstrukcji. I tak nadwątla ją cukierkowym w pewnym momencie rozwojem akcji – ale na to już w bożonarodzeniowej konwencji może sobie pozwolić.

Najzabawniejsze jest to, że oskarżenia o wtórność historii nie zaburzą wcale przyjemności lekturowej. Będzie tu kilka momentów wzruszających – mimo świadomości celów autora. Przesadzone i przesłodzone sceny nie przyczynią się do przekreślenia tej książki: czyta się ją sympatycznie bez względu na podobieństwa do dzieła Dickensa. „Stokrotki w śniegu” niczym nie zaskoczą – ale też nie po to zostały napisane. Być może Richard Paul Evans zasygnalizuje tym tomem innym pisarzom, że warto tworzyć nastawione na marketingowy sukces opowieści bożonarodzeniowe – oby zatem przyszłe utwory z tej półki trzymały poziom „Stokrotek”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz