* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 15 stycznia 2019

Laurey Simmons: Księga wewnętrznego piękna

Muza SA, Warszawa 2018.

Nad sobą

Kobiety, które chcą zamienić się w boginie, które pragną każdy zwyczajny dzień zamienić w święto i zestaw niekończących się rytuałów, panie, które marzą o tym, żeby leżeć i pachnieć – i poza tym nie mieć żadnych zmartwień – potraktują „Księgę wewnętrznego piękna” Laurey Simmons jak własną biblię. Autorka podpowiada bowiem, jak pozbyć się złej energii, rozproszyć smutki i odpędzić złe wspomnienia, pokonać kompleksy za sprawą szeregu rytuałów i otaczania się pięknymi przedmiotami. Tworzy pseudofilozofię wewnętrznego piękna i cały system postaw obowiązkowych przy pielęgnowaniu go. Sugeruje korzystanie z technik uważności i podpowiedzi dotyczących samorozwoju, żeby nadać wartość prostym zabiegom. W ogóle dużo wysiłku poświęca na to, żeby przekonać do siebie czytelniczki, chce wypaść jako ekspertka od rytuałów piękna. Zagadnienie omawia szeroko, wprowadza teorie na jego temat – osnute przede wszystkim na własnych obserwacjach – oczywiście bowiem sama praktykuje zalecane rytuały i czerpie z tego satysfakcję.

Trzeba otaczać się pięknymi przedmiotami, postawić na obecność w domu kryształów, nauczyć się oczyszczać przedmioty, myśli, powietrze, dom i wszystko, co ma związek z rytuałami wewnętrznego piękna, a do tego wykorzystywać specyficzne modlitwy czy afirmacje – lub fragmenty poezji do tego, żeby skupić się na aktualnym działaniu i podnieść jeszcze jego wartość. Trafią się w tych wywodach wyliczenia zachowań i znaczeń, ale dość rzadko, w „Księdze wewnętrznego piękna” za dużo konkretów być nie może, zresztą z prostego powodu: to tworzona na bieżąco „ideologia”, pomysł zaledwie, a nie pełnowartościowa filozofia życiowa. Ale czytelniczki, do których Simmons się kieruje, nie zauważą raczej rozpaczliwego wypełniania pustki. Skupią się na tym, co na powierzchni, na samej estetyce i powtarzanych w kółko zachwytach lub powodach do zachwytów. Autorka co pewien czas odwołuje się do swojego życia, pokazuje, jak proponowane przez nią postawy pomagały jej w pogodzeniu się z trudnym losem, jak przynosiły wytchnienie lub pocieszenie. Jednocześnie obiecuje, że sprawdzi się to u wszystkich czytelniczek, jeśli tylko poświęcą odpowiednio dużo czasu i uwagi na pielęgnowanie wewnętrznego piękna. Niewiele będzie miało ochotę prześledzić do końca te wywody – zwłaszcza że ich ton się nie zmieni, a i zawartość też z czasem nie wzbogaci – ale niewykluczone, że publikacja trafi do pewien grupy odbiorczyń nakierowanych na rolę estetyki w codziennym życiu.

„Księga wewnętrznego piękna” sama w sobie ma to piękno przynosić i wyzwalać. Srebrne tłoczone litery mienią się na okładce wszystkimi barwami tęczy (fanki minimalizmu nie mają tu czego szukać), tom został wydany na grubym kredowym papierze, wartością dużo przewyższającym same porady. Co pewien czas pojawiają się także artystyczne fotografie – a nawet całe sekwencje zdjęć na kolejnych stronach. Mają one za zadanie wprowadzić czytelniczki w odpowiedni nastrój, zachęcić do lektury, ale i zasugerować, co autorka przez piękne przedmioty rozumie. Jest to książka specyficzna – i dla wąskiego grona czytelniczek, niewiele da się z niej wyciągnąć na etapie lektury, ale być może przyda się takim odbiorczyniom, które nie wiedzą, co ze sobą zrobić i potrzebują „duchowej” przewodniczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz