Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.
Przepis na sukces
Zainteresowanie programami kulinarnymi jest dzisiaj spore - więc to dobry moment, żeby przypomnieć masowej publiczności postać nietuzinkową i robiącą karierę w XIX wieku – przed ekspansją mediów i na długo przed zjawiskiem celebrytyzmu. Lucyna Ćwierczakiewiczowa miałaby ogromną szansę, żeby zaistnieć w rozmaitych show, skoro trafiła do zbiorowej świadomości i bez takiego wsparcia. Podjęła ryzyko, wydając książki z przepisami kulinarnymi, a potem też - z poradami dla gospodyń domowych. Osiągnęła sukces, podbijając rynek, a do dzisiaj jej wskazówki bywają traktowane jako najlepsze rozwiązania dla prowadzących dom. Trudno byłoby nie docenić dostosowania codziennego menu (na cały rok!) do dostępnych akurat sezonowych składników i do kieszeni przeciętnej gospodyni. Ćwierczakiewiczowa uczyła, jak jeść, żeby zachować zdrowie i energię, jak bilansować dietę i jak oszczędzać pieniądze. Na tym aspekcie – edukowania społeczeństwa i poszukiwania najlepszych wersji przepisów - bazuje Marta Sztokfisz w tomie “Pani od obiadów”. Najbardziej akcentuje kwestie gotowania i zdobywania wiedzy przez bohaterkę: zajmuje się fenomenem Ćwierczakiewiczowej, którą poznawali jej odbiorcy – przedstawia bohaterkę raptowną, porywczą kobietą słynącą z ciętego języka, odważną a i bezkompromisową - ale i taką, która odważyła się marzyć. Pomija za to tematy prywatne, niezbyt wiele pisze o Ćwierczakiewiczowej domowej - trochę o jej mężach, o przybranej córce zaledwie wzmiankuje. Nie wiadomo do końca, czy wynika to z przyjętej przez autorkę strategii narracyjnej, z braku materiałów, które da się przekuć na anegdoty – bo na pewno nie z braku miejsca, to dałoby się wygospodarować przy innym składzie - faktem jest, że o codzienności gospodyni domowej wiele Marta Sztokfisz nie opowie. Za to co pewien czas powraca do samych przepisów, cytuje je niemal dla przyjemności obcowania z wyrazistym stylem, dzisiaj mocno archaicznym, ale jednak i tak barwnym, a do tego – szalenie szczegółowym. Ćwierczakiewiczowa nie pozostawia miejsca na wątpliwości czy na eksperymenty, stara się każdy detal omówić, świadoma, że od tego zależy jej sukces i uznanie odbiorców. Jej racje po latach sprawdza też autorka książki “Pani od obiadów”, która docenia podpowiedzi – trafne również dla zapracowanych pań domu. Okazuje się, że porady Ćwierczakiewiczowej nie tracą na wartości, tyle tylko, że odrobinę czasem trzeba zmodyfikować menu pod dostępne składniki. Sztokfisz zresztą bardzo chce przekonać czytelników do ponadczasowości tych porad. Podąża za swoją bohaterką, odnotowując relacje towarzyskie albo reakcje na Ćwierczakiewiczową jako silną osobowość. Opisuje jej stosunki z Bolesławem Prusem, a i pomysły na biznes. W tym wszystkim trochę mało jest marzeń kobiety, jej zwyczajności. A jednak “Pani od obiadów” to lektura do czytania dla rozrywki i przyjemności - może też tym tropem szła Marta Sztokfisz, kiedy stawiała na beletrystykę a nie na rejestrowanie dat i faktów. Publicystyczny styl – migawki z przeszłości, ale bez archaizowania - przełamuje co pewien czas wzmiankami o odbiorze Ćwierczakiewiczowej w XXI wieku. Znajdzie się tu trochę miejsca na humor, zwłaszcza tam, gdzie bohaterka książki nie powściągała emocji w walce o swoje – ale i na gorycz, przede wszystkim u schyłku życia, kiedy przebrzmiewają echa sukcesu i nikt nie chce już stawać w obronie Lucyny Ćwierczakiewiczowej.
Chociaż kwestie prywatne nie są tym, co Sztokfisz chciałaby u tej postaci eksponować, udaje jej się ładnie zaakcentować jeden motyw, relację bohaterki z jej drugim mężem. Nie ma tu zagłębiania się w intymne sfery, ale autorka tomu odnotowuje piękną przyjaźń i wsparcie, związek na wskroś nowoczesny, wymarzony w każdej epoce – bez awantur i sporów, oparty na zrozumieniu. I dzięki temu tematowi można Marcie Sztokfisz wybaczyć mocną wybiórczość w biograficznych poszukiwaniach. Jest “Pani od obiadów” lekką lekturą, po którą można sięgnąć z ciekawości albo dla rozrywki.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz