* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 9 lutego 2018

Bernadette McDonald: Kurtyka. Sztuka wolności

Agora, Warszawa 2018.

Oczyszczenie

Na początku tej książki Bernadette McDonald próbuje wyżywać się literacko. Bez przerwy mnoży przymiotniki w opisach krajobrazów, zwraca uwagę na to, co w zasięgu wzroku migotliwe lub faliste. Estetyczne zachwyty łączyć ją będą z bohaterem tomu, co stanie się jasne dopiero za pewien czas, gdy znaczenia w lekturze nabiorą górskie wyzwania, a głos zabierać będzie Wojciech Kurtyka – przede wszystkim dzięki dziennikowym zapiskom pomagającym odtworzyć minione przeżycia.

Rozrasta się półka z książkami poświęconymi wspinaczom – to odrębny dziś nurt literatury górskiej, na styku z biografiami sportowymi. Nic dziwnego: chociaż zdobywanie szczytów uważane jest za sport dla samotników i indywidualistów, za sprawą mediów społeczeństwa mogą się coraz bardziej angażować w niebezpieczne wyprawy – kibicować tym, którzy realizują się w wysokich górach. Do opowieści silnie tematyzowanych (co może trochę zawęzić krąg odbiorców) Bernadette McDonald dołącza kolejny zawodowy portret. Wojtka (bo tak konsekwentnie pisze o swoim bohaterze) charakteryzuje przez pryzmat osiągnięć oraz filozofii wspinaczki – bo Kurtyka w pewnym momencie rezygnuje z bicia rekordów i kolekcjonowania szczytów na rzecz samej drogi. Tworzy własny kodeks wartości i podąża na przekór schematom. Zresztą autorka zaczyna historię od niechęci Kurtyki do nagród i wyróżnień, a motyw pozostawania poza regułami powraca w całym życiorysie. W górach to wspinanie się bez zezwolenia, omijanie przepisów. W relacjach z urzędnikami – wyniesione z PRL-u sposoby na załatwianie trudnych spraw. Nawet w finale tomu znajdują się sceny podkreślające tę cechę Wojciecha Kurtyki. McDonald dość pobieżnie przedstawia natomiast jego życie rodzinne. Opowie o ojcu-pisarzu i raz wspomni o konflikcie domowym. Pierwszą i drugą żonę wprowadzi niemal wyłącznie po to, by zasygnalizować pewne etapy w życiu wspinacza. Ale o ile przy Ewie pojawią się jeszcze dwie sytuacje ilustrujące związek, o tyle przy Halinie widnieją tylko niezbędne – związane z narodzinami dzieci. Więcej niż kilka zdań o życiu osobistym Wojtka się tu nie znajdzie.

Inaczej rzecz ma się z górami. McDonald sięga i po fachowe słownictwo, i po oznaczenia stopnia trudności tras. Skrupulatnie odnotowuje każdy zdobyty szczyt i każdą wytyczoną drogę. Wypytuje o doświadczenia, relacje w ekipie i o ekwipunek. To autorka z zewnątrz, więc realia z II połowy XX wieku dla Polaków naturalne i oswojone są dla niej na tyle dziwne, że tłumaczy je czytelnikom. W ten sposób opowieść o Kurtyce momentami będzie wskazywać zwłaszcza młodszym pokoleniom wspinaczy nieznane dzisiaj trudności i wyzwania. McDonald zbiera materiały uczestników wypraw, porównuje relacje, stara się odkrywać niezwykłości każdej wspinaczki z osobna, nawet jeśli dotarcie do puenty jest akurat niemożliwe, bo dziwne zjawisko nie doczekało się wyjaśnienia. Pokazuje pasję Kurtyki do wspinania się z minimalną ilością sprzętu („nocą i nago”), by potem opowiedzieć o przejściu od zdobywania gór do wspinaczki skałkowej. „Kurtyka. Sztuka wolności” to książka, którą definiuje miłość do gór – i do katharsis, uczucia, jakie zapewnia adrenalina. Autorka przedstawia postać nietuzinkową i już legendarną, uzupełnia biblioteczkę fanów literatury górskiej o kolejne ciekawe spojrzenie. Wojciech Kurtyka przeprowadza odbiorców przez największe górskie wyzwania – daje się poznać niemal wyłącznie od strony miłości do gór, ale trudno mieć mu to za złe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz