* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 1 lutego 2017

Tomasz Domański: Drakulcio ma kłopoty. Straszliwa historia w obrazkach

Akapit Press, Łódź 2016.

Kolorowanka przygodowa

Po trzech tomikach o przygodach Drakulcia mali odbiorcy są już zaprzyjaźnieni z bohaterem i bez problemu rozpoznają występujące w minipowieściach postacie. Na rynku pojawia się zatem przerywnik – to książka do kolorowania z przygodami Drakulcia. Tomasz Domański przygotowuje prawie sto całostronicowych rysunków z bohaterami cyklu i drobnymi komentarzami do scenek. Fani Drakulcia bez trudu rozpoznają wybrane motywy z kolejnych tomików – łasicę jako prezent urodzinowy dla Anny-Marii czy atak dzikich zwierząt na myśliwych. To wszystko było już zawarte w dynamicznych rozdziałach, chociaż czasami z nieco innej perspektywy niż teraz. Tomasz Domański odwołuje się do konkretnych tematów i zapewnia najmłodszym zabawę w kolorowanie – a przy okazji i test na to, ile zapamiętali ze swoich lektur. Kto nie zna przygód Drakulcia, będzie musiał sięgnąć do tomików, żeby w pełni pojąć graficzne pomysły autora i zakodowane w szkicach treści. Posłużyć te rysunki mogą zresztą również jako przewodnik po wydarzeniach – lub dodatkowe ilustracje.

W całej serii Drakulcio, który marzy o własnym smartfonie, pisze pamiętnik. To warunek otrzymania od dziadków prezentu, ale też możliwość wytłumaczenia się z prawdziwych intencji przed postronnymi. Ponieważ Drakulcio bez przerwy wpada w kłopoty, zyskuje przestrzeń, by usprawiedliwiać swoje wybryki lub udowadniać niewinność – przecież nic złego by się nie stało, gdyby nie fatalne zbiegi okoliczności. Narracja prowadzona w pierwszej osobie jest często wzbogacana quasi-komiksowymi wstawkami: postacie zyskują dymki, w których pojawiają się ich rozmowy. To oszczędza konieczność budowania opisów i przyspiesza książkę, jest też dobrym rozwiązaniem dla dzieci, które dopiero ćwiczą czytanie i niekoniecznie chcą się przedzierać przez rozbudowane opisy. Rzecz jasna składnikiem niezbędnym w powieściach dla najmłodszych są też rysunki. Domański w serii stawia na szkice, czarno-białe obrazki, które chętni właściwie mogliby sobie pokolorować, gdyby nie byli zaangażowani w lekturę (akcja w tomikach o Drakulciu toczy się jednak błyskawicznie i nie ma kiedy się od niej oderwać). Wersja czarno-biała nadaje tomikom młodzieżowego charakteru – nie są to „dziecinne” ilustracje, a książki bardziej kierowane do czytających samodzielnie. Tyle że rzadko w cyklu trafiały się obrazki pełnostronicowe. Owszem, zajmowały przeważnie sporo miejsca i napowietrzały tekst, ale pełniły drugorzędną funkcję. Teraz to one przejmują narrację – wywołują wspomnienia związane z historyjkami.

Każdą kartkę można wyciąć i potraktować jak – na przykład – obrazek do pokoju czy dzieło ozdabiane w inny sposób niż tylko kredkami. Z powycinanych stron da się układać tematyczne historyjki – Domański nie trzyma się kolejności, nie buduje z obrazków kilkustronicowych opowieści, raczej rozrzuca po książce wybrane motywy dość swobodnie. Wycinane kartki można potraktować jako uzupełnienie odpowiednich tomików – kolorową (pokolorowaną) „wkładkę”, dopowiedzenie do bajki. Na ilustracjach pojawia się nie tylko Drakulcio, ale i jego przyjaciele oraz dorośli – wszyscy, których spotyka się w opowieści. Poza tym Domański operuje też zbliżeniami – przedmioty czy sytuacje będące opowieścią o jednej z katastrof pojawiają się jako motywy z rysunków. To obrazki pełne humoru – sprawdzą się jako kolorowanka dla wymagających dzieci, ale też jako źródło rozrywki i lekturowych powrotów do najciekawszych momentów z książek. Domański zajął się prezentowaniem przygód Drakulcia i jego kolegów w warstwie graficznej – jego tomik, przerywnik w serii, wywodzi się w prostej linii z mody na dzienniki kreatywne. Tyle że autor nie sięga po klasyczne łamigłówki (a jedyny w tomiku labirynt komplikuje ponad miarę), stawia na zwykłą kolorowankę – rozwiązanie, które też podbija rynek jako sposób na spędzanie wolnego czasu czy relaks. „Drakulcio ma kłopoty. Straszliwa historia w obrazkach to tomik angażujący maluchy w przygody bohatera – inaczej niż zwykle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz