* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 3 kwietnia 2016

Sibylle von Olfers: Dzieci korzeni

Przygotowalnia, Kraków 2016.

Pod ziemią

„Dzieci korzeni” to lektura, jakich dziś się już nie tworzy – baśniowa i magiczna, ale i bardzo dziwna. Odwołuje się do dziecięcej wyobraźni i do bajkowego tłumaczenia naturalnych zjawisk, sugerując, że istnieje świat niedostępny ludzkiemu poznaniu, ale atrakcyjny mimo wszystko. „Dzieci korzeni” dzisiaj wpadają nieco archaicznie, a nawet odrobinę niepokojąco – więc i ciekawie dla najmłodszych. Sibylla von Olfers postawiła tu na bardzo prostą namiastkę fabuły: oto co roku dzieci korzeni przygotowują się pod ziemią do wyjścia na świat – cieszą się i stroją w piękne kostiumy, żeby wraz z nadejściem wiosny rozpocząć taniec wśród kępek trawy. Dzieci korzeni to kwiaty, ale przez brak dosłowności w nazewnictwie rodzi się niespodzianka dla małych czytelników. Autorka prezentuje wiosenną metamorfozą świata w krótkich słowach – ważniejsza jest warstwa rysunkowa, również niezbyt skomplikowana, ale też dobrze przygotowana i na swój sposób piękna. W końcu „Dzieci korzeni” to picture book, w dodatku już sklasyczniały.

W tomiku zachowane zostały oryginalne rysunki: Sibylle von Olfers prbuje na nich udosłownić tekstowy pomysł – dzieci korzeni rzeczywiście są prezentowane jako maluchy w dość obszernych (imitujących płatki?) ubraniach. Przekrój pozwala zajrzeć pod powierzchnię gruntu – między korzeniami drzew, w podziemnych jamach, bohaterowie mają całkiem sprytnie urządzone pokoiki. Organizacja podziemnego życia wydaje się przestarzała – i przez to ciekawa dla dzieci – pod ziemią nie ma elektryczności, więc opiekunka (Matka Ziemia) oświetla mieszkanie w inny sposób. Bohaterowie biorą się do nietypowych prac: zbierają robaki i szyją sobie sukienki, a czasem zachowują się jak dzieci i zwyczajnie psocą. To zestawienie bliskich maluchom doznań z budzącą się do życia przyrodą wybrzmiewa dość interesująco także dzięki możliwości oglądania wydarzeń na rysunkach. Autorka bardzo poważnie podchodzi do unaoczniania szczegółów historyjki, multiplikuje bohaterów i wyposaża ich w realnie istniejące okazy owadów czy gatunki kwiatów. Podczas oglądania tomiku odbiorcy mogą więc zestawiać zaobserwowane elementy przyrody ze znajomymi fragmentami obrazków, ćwiczyć nazywanie roślin i owadów, czy po prostu przenosić doświadczenia ze spacerów na lekturę.

W picture booku tekst ulega sporym ograniczeniom. Marta Woszczak decyduje się na zachowanie wierszowanej formy i takim przekładem zdobędzie uznanie wyłącznie maluchów zwracających uwagę na rytm i rymy – na pewno nie czytelników świadomych jej warsztatowych ograniczeń. Tłumaczka wykorzystuje pierwsze brzmieniowe skojarzenia, bez refleksji nad tym, że najczęściej to rymy banalne lub gramatyczne (albo jedne i drugie). Zeskoczy-oczy, nową-kolorową, trawy-zabawy (nie mówiąc już o bezlitośnie zestawianych ze sobą czasownikach) – tym na pewno Woszczak nie imponuje, przydałoby się literackie opracowanie pomysłu, bo w ten sposób przekład wydaje się infantylny i niezbyt staranny – nie mam tu na myśli ścisłości związków z oryginałem, a wyłącznie efekt dostępny polskim czytelnikom. Szkoda, bo w ten sposób „Dzieci korzeni” wybrzmiewają jak proste publikacje licencyjne, a nie jak klasyka literatury czwartej.

W efekcie interesująca jest oprawa graficzna i temat, tekst schodzi na drugi plan, chociaż bez niego trudno byłoby wychwycić sens tomiku. „Dzieci korzeni” są próbą pokazania twórczości sprzed ponad wieku – ciekawostka bibliofilska i nietypowa obecnie bajka. Sibylle von Olfers zapewnia czytelnikom szereg wrażeń innych niż te ze współczesnych kreskówek – to zetknięcie się z odmienną wrażliwością, a i odmiennymi trendami w sztuce. Poszerza horyzonty dzieci przyzwyczajonych już do dosłowności – otwiera na przenośnie i drugie dna (ukrywane znaczenia). Przypomina najmłodszym o sile wyobraźni. Tym, co wyróżnia pozycję na rynku, jest temat, a właściwie połączenie tajemnicy przyrody i dziecięcych zabaw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz