* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 14 lutego 2016

Charlotte Cho: Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji

Znak, Kraków 2016.

Świetlistość

Bez wątpienia po „Sekrety urody Koreanek” sięgną te odbiorczynie, które lubią wiedzieć, co w świecie mody i urody piszczy. Ale Charlotte Cho odchodzi od typowych poradników dotyczących pielęgnacji, jakich mnóstwo już na rynku. Zamiast skupiać się na nowinkach z dziedziny kosmetologii, przez część książki opowiada o sobie, twory coś w rodzaju autoportretu nakierowanego na temat dbania o skórę. I nie jest w tym męcząca czy nudna. Cho to Koreanka, która urodziła się i wychowywała w Stanach Zjednoczonych, a jako dorosła osoba zamieszkała na kilka lat w Seulu. Te doświadczenia na dość długo warunkują narrację i czynią ją niepowtarzalną. Autorka zestawia bowiem dwa różne światy w podejściu do zdrowia i urody. Zna opinie Amerykanek i konfrontuje je ze zdobyczami Koreanek, wybiera najlepsze i najskuteczniejsze metody dbania o skórę, przedstawiając je w osobistych opowieściach – krótkich rozdziałach przefiltrowanych przez życiorys i zawodowe spostrzeżenia. To sprawia w naturalny sposób, że odbiorczynie otrzymują relację, w którą łatwo się zaangażować: Charlotte Cho jest jak przyjaciółka dzieląca się sprawdzonymi metodami na poprawę wyglądu. Utrzymuje przy tym radosny (ale nie szczebiotliwy) ton fascynacji dbaniem o siebie. „Sekrety urody Koreanek” w pewnym momencie zamieniają się w zestawienie kultur (w ich pielęgnacyjnym odłamie). Z jednej strony jest tu amerykańskie umiłowanie opalenizny, z drugiej – koreańskie spa i szorowanie cudzej skóry w celu złuszczenia martwego naskórka. Z jednej strony amerykańska obawa przed świecącą się i sprawiającą wrażenie tłustej skórą, z drugiej koreańskie rozświetlenie twarzy dla zachowania młodego i promiennego wyglądu.

Przez długi czas Charlotte Cho przyzwyczaja czytelniczki do koreańskich zabiegów, zwyczajów i wiedzy, którą warto szerzyć, odwołując się do własnych doświadczeń i odkryć. Cho lubi sprawdzać na sobie sens porad, nie wzbrania się przed niczym i wielką przyjemność sprawia jej wyszukiwanie nowych wartościowych kosmetyków na każdą kieszeń. Stąd bierze się entuzjazm w opowieści, a i siła przekonywania. Stopniowo autorka wprowadza rozmaite zwyczaje czy zasady, zawsze przy tym zaznacza, jak niewiele wysiłku i czasu wymagają. Prezentuje kolejne rodzaje kosmetyków, ale wyjaśnia też, jak działa ten przemysł w Korei Południowej, dlaczego kolejne serie pojawiają się i znikają z rynku po kilku latach, a nawet – skąd bierze się upodobanie do zabawnych opakowań. Dopiero gdy czytelniczki oswoją się już z innym sposobem bycia i zaczną rozumieć podejście Koreanek do pielęgnowania urody, Charlotte Cho przechodzi do typowych suchych porad. Punktem zwrotnym może być zestaw pytań od kobiet – i prostych wyjaśnień. Odtąd zaczyna się część bardziej praktyczna a mniej felietonowa – i o ile do dwóch trzecich tomu „Sekretami urody Koreanek” mogli się cieszyć także mężczyźni (rozdziały przybierały formę migawek z reportaży tematycznych), teraz książkę będzie się przypadkowym odbiorcom czytać gorzej. Cho podaje bowiem kolejne etapy pielęgnacji skóry według Koreanek, a przy każdym stara się wymienić kilka ulubionych kosmetyków (nie we wszystkich krajach będą one równie łatwo dostępne, a to z kolei wymusza na odbiorczyniach własne poszukiwania, czyni więc tom mniej przydatnym). Autorka wspomina jeszcze o niewidocznym makijażu czy o właściwościach konkretnych składników kosmetyków – widać, że jest fachowcem w swojej dziedzinie i umie uporządkować wiadomości: jednak w lekturze lepsza jest pierwsza, mniej użytkowa część książki. Tom kończy się ciekawym – i innym niż w krajoznawczych przewodnikach – przeglądem miejsc w Korei, w których można zrobić się na bóstwo, smacznie zjeść czy zyskać nową fryzurę. I do tego przeglądu Cho dodaje osobiste komentarze.

„Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji” to nie publikacja, którą po kilku stronach zaczyna się szybko kartkować. Charlotte Cho potrafi zajmująco pisać o zwyczajach i zdobyczach Koreanek w dziedzinie urody – i przeplatać te wiadomości ze swoimi doświadczeniami. To bardzo uprzyjemnia lekturę i poszerza krąg odbiorców książki. Stanowi tematyczną ciekawostkę i warto się z nią zapoznać dla samych międzykulturowych obserwacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz