* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 21 czerwca 2014

Artur Andrus: Vietato Fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze

Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

Czysty śmiech

Wiadomość, że Artur Andrus przestaje blogować, zasmuciła miłośników inteligentnego humoru. Na szczęście jest „Vietato Fumare”, drugi tom gromadzący blogowe wpisy oraz… felietony z „Gazety Lekarskiej”. Po „Blogu osławionym między niewiastami” zresztą nawet najbardziej „tradycyjni” czytelnicy wiedzą, czego się spodziewać i „Vietato Fumare” pokochają. Bo Artur Andrus nie zawodzi. Niby jest felietonistą (na co wskazuje konstrukcja poszczególnych tekstów-notek), ale na pierwszym miejscu zawsze stawia humor. Posługuje się jasnymi odcieniami żartu – autoironią, dobroduszną kpiną, wyczuciem absurdu, śmiechem czystym, pozbawionym agonistycznych tendencji. Od czasu do czasu zamienia się w satyryka, by coś wyśmiać, ale wtedy nigdy nie posługuje się ani oczywistościami (i głośnymi tematami), ani ostrą satyrą – wybiera za to motywy, które same w sobie rozśmieszają – i nadaje im odpowiednią oprawę. Nie walczy, za to dostarcza rozrywki na najwyższym poziomie – i to w każdym felietonie. Tutaj nie zdarzają się teksty-wypełniacze, notki słabe czy męczące. Zdarza się za to, że Andrus przytacza fragmenty opowieści swoich słuchaczy, ale nawet wtedy świetnie je opracowuje – opatruje komentarzem (i puentą), dzięki któremu mogą błyszczeć.

„Vietato Fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze” to przede wszystkim popis humorysty. Andrus do drobnych opowiastek włącza także rymowane teksty i piosenki, które nucą już wszyscy – udowadnia, że nie wystarczy być przenikliwym obserwatorem i tropicielem codziennych absurdów, trzeba jeszcze nadać znalezionym tematom odpowiednią formę. Andrus to mistrz puentowania historii, nawet tych najbardziej nonsensownych. Bezbłędnie akcentuje kolejne śmiesznostki i sam tworzy żarty, szuka komizmu w doniesieniach medialnych, przypadkowych skojarzeniach oraz w codzienności. Ten autor nie żeruje na modnych czy nagłaśnianych tematach – kołach ratunkowych dla przeciętnych dziennikarzy prasowych. Dla niego punktem wyjścia może być zdanie z nieznanej ogółowi publikacji, przypadkiem zasłyszany komentarz lub ciekawostka – i tak wszystko obuduje humorystyczną i dowcipną opowiastką tak, by czytelnicy również zauważyli śmiesznostki życia codziennego – i by zaczęli się na nie wyczulać. Andrus nie potrzebuje tematów sezonowych, nie powtarza wałkowanych do znudzenia kwestii. Zawsze jest odkrywcą i przewodnikiem po świecie, który zamienia się w świat humoru.

Lekkość stylu oraz dowcip pojawiają się tutaj na równi z językową elegancją. Artur Andrus potrafi bawić w sposób inteligentny, bez zniżania się do ludycznych żartów i wulgaryzowania narracji. Zachowuje klasę, a przy tym nie rezygnuje z dobrej zabawy, udowadnia, że komizm nie musi wiązać się ze schlebianiem masowym gustom. To jeden z nielicznych satyryków, którzy do popularnego obiegu przedostają się bez rezygnowania z własnej poetyki. Andrus uświadamia czytelnikom, że można dostrzegać wiele subtelności humoru i czerpać przyjemność z żartów, które na estradzie niekoniecznie by się sprawdziły. Daje odpocząć od kabaretonowej (przy dzisiejszych nawiązaniach) pseudorozrywki i zapewnia zabawę odbiorcom myślącym.

„Vietato Fumare” to spora porcja śmiechu bez przerwy. Nie ma tu sztucznego rozdmuchiwania objętości książki, czytelnicy otrzymają porządny zestaw tekstów poprawiających humor i urzekających błyskotliwością. Artur Andrus i tym razem nie zawodzi – z tym, że po lekturze tomu „Vietato Fumare” niewielu felietonistów będzie miało szansę jeszcze rozbawić. Na szczęście (dla nich) Andrus pozostaje w tej książce przede wszystkim humorystą – uczy mądrego śmiechu, nawet gdy odwołuje się do błahostek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz