* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 3 września 2012

Teatr Ludowy (Kraków): Hotel Babilon

Hotel Babel

Uwielbiany przez publiczność "Hotel Babilon" ma jeden bardzo mocny punkt: Aldonę Jankowską, która w monodramie wciela się w kilka rozmaitych postaci. Ma też niestety cały szereg punktów słabych, których nie mogą do końca zniwelować ani rozmieszczone tu i ówdzie w tekście drobne żarty, ani aktorskie popisy parodystki. Te mankamenty przytrafiają się na różnych poziomach opowieści i niby nie przeszkadzają w oglądaniu, a jednak co pewien czas rodzą pytanie o sens. Nadrzędna opowieść, oparta zresztą na odwiecznych składnikach fabuł wielkich dzieł, miłości i zbrodni, rozmywa się niekiedy w szeregu nieistotnych do samego końca drobiazgów. Widzowie będą przez to poznawać świadków dramatu, ale ani na moment nie zaprzyjaźnią się z nimi: mimo drobiazgowych prezentacji bohaterowie pozostaną obcy. Poza może dwiema postaciami: sprawczynią całego zajścia, Zuzanną Kolarovą i Gienią, prostą kobietą z Wielkopolski.

W spokojnym hotelu w Zakopanem padają strzały. Do górala, Jędrka Parzenicy, oddaje je łagodna Słowaczka. W teatralnym tu i teraz toczy się rozprawa przeciwko Kolarovej, a odbiorcy mogą poznać zarys wydarzeń z różnych punktów widzenia, bo znalazło się paru świadków nieszczęścia. Co prawda najwięcej wyjaśnia oskarżona, bo reszta zajęta jest analizowaniem własnych problemów i relacji, ale przecież chodzi o rozbawienie odbiorców, a tego nie da się zrobić bezustannym roztrząsaniem tragedii sercowej. Ona chce zalegalizowanego związku i miłości aż po grób, on ma nadzieję na przelotny romansik bez konsekwencji. Zresztą inni świadkowie też wikłają się w niebezpieczne związki, rozbuchana seksualnie Ukrainka (stereotyp prostytutki) wiąże się z niewielkim Francuzikiem (tchórzem, ale przynajmniej namiętnym kochankiem), a Niemka jest jakby żywcem przeniesiona z filmów porno i agresywnie uwodzi panią sędzinę. Seks, seks, seks, to temat, który masową publikę przyciągnie, a że przy okazji zamienia chwilami Hotel Babilon w Hotel Burdel(ik), to już niczyja wina. Tak więc postacie, zamiast skupić się na wątku Zuzanny, próbują raczej wytłumaczyć swoją obecność w tytułowym przybytku.

Hotel Babilon w spektaklu jest tak naprawdę Hotelem Babel, z uwagi na języki, którymi posługują się kolejni bohaterowie. Jankowska musi nieźle się nagimnastykować, żeby płynnie przechodzić z imitowania słowackiego na niemiecki, francuski, angielski czy rosyjski (do tego dochodzą też gwary, góralska i wielkopolska). Różnymi melodiami języków sugeruje aktorka tożsamość postaci, poza tym szkicowanych bardzo grubymi kreskami. Na dobrą sprawę mógłby być Hotel Babilon słuchowiskiem, bo najtrafniejsze parodie tkwią w sposobach mówienia. Kiedy Jankowska udaje zachowania bohaterów (podryw górala czy seksualne aluzje Niemki) jest prześmiewcza, ale niezbyt przekonująca za sprawą hiperboli. Nie gra postaci, raczej je przedrzeźnia, za dużo w tym przesady i chęci rozbawienia ludzi, by można było uwierzyć w kreacje i charaktery. A przecież potrafi ta aktorka zagrać subtelniej (jak w przypadku znudzonego wokalisty na zabawie).

Spektakl skorzystałby też, gdyby go odrzeć ze zbędnych multimediów. O ile jeszcze wstępna projekcja z sędziną otwierającą rozprawę da się wytłumaczyć, o tyle wszystkie późniejsze wstawki wydają się niepotrzebne. Więcej: głos sędziny z offu (momentami niekonsekwentnie wprowadzany) dałoby się usunąć bez szkody dla całości, ba, nawet z pożytkiem. Pomysłowe są gry cieni: i jako jedyne mogłyby tu zostać. Męczy natomiast agitacyjne zakończenie z parodiami języków gazet. Jasne, chodziło w multimediach o wizualne wzbogacenie spektaklu, który bez tego byłby pewnie zdaniem reżysera zbyt statyczny, a jednak zabiegi upiększające tylko sali sądowej zaszkodziły. Nie ratują też zatracanego w dłużyznach tekstowych rytmu przedstawienia.

Gdyby z "Hotelu Babilon" wyrzucić to, co schlebia masowym odbiorcom, gdyby trochę stonować charaktery ognistych postaci i przez skróty zdynamizować historię, nie byłoby się do czego przyczepiać. Aldona Jankowska poradziła sobie z niełatwym zadaniem interesująco, zabrakło jej tylko udanej i przemyślanej oprawy. Mimo to warto zobaczyć "Hotel Babilon", choćby ze względu na lingwistyczne zabawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz