* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 24 sierpnia 2012

Teatr Mikołaja Grabowskiego: Próby

Próba mistrzostwa

tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego "Sztajgerowy Cajtung"

„Nie wiadomo, kto tu kogo gra, kiedy i dlaczego przestaje, ale aktorsko to było całkiem całkiem”. Padająca ze sceny podczas Prób Bogusława Schaeffera kwestia w najmniejszym nawet stopniu nie oddaje tego, co ze sztuką na Chorzowskim Teatrze Ogrodowym zrobił Teatr Mikołaja Grabowskiego. Od najlepszych wymaga się najwięcej, a znakomici aktorzy (Mikołaj Grabowski, który spektakl wyreżyserował, Iwona Bielska, Elżbieta Bielska-Graczyk, Grzegorz Matysik i Tomasz Międzik) udowodnili, że Próby w ich wykonaniu zasługują na miano spektaklu mistrzowskiego. To nie było przedstawienie, to koncert, w którym wszystkie elementy się ze sobą zgrały, popis rewelacyjnego aktorstwa i trafnej reżyserii, wyśmienitej zabawy i dopracowania najdrobniejszych detali, aż po grę świateł. Trudno byłoby się przyczepić do któregokolwiek składnika tego widowiska. Pretensje mogliby mieć jedynie ci widzowie, którzy przez mokrą szmatę namacalnie przekonali się o intensywności emocji teatralnych; ale w końcu było warto: o Próbach pamięta się długo.

Tekstowo Schaeffer nie zaskakuje. Kulisy teatru ujawniają rozmaite niesnaski, utarczki na linii reżyser-aktorzy i spory o nie zawsze artystycznym podłożu. Jednym słowem, na scenie podczas prób panuje lekki chaos. Święty jest tylko tekst, autor nie pozwala w nim zmienić ani słowa. Publiczność się nie liczy, bo większość to element podejrzany, co nie przeszkadza testować jej wytrzymałości. Aktorzy wikłają się w rozmaite gierki i bywa, że w pogoni za popularnością sięgać muszą aż po ludyczne skojarzenia i dowcipy nie najwyższych lotów: ale przecież wiadomo, że służy to demaskowaniu fałszów i chroni przed niebezpieczeństwem popadnięcia w samouwielbienie. Autor w tekście istnieje, sam sobie taką rolę wyznaczył, może się czuć jak demiurg i z rozkoszą manipulować bezwolnymi artystami. Z jednej strony pojawiają się zatem niesnaski powodowane przez drobne ułomności ludzkich charakterów, z drugiej natomiast świadomość bezsilności w obliczu potężniejszej siły. Teatr to, czy życie? Obłuda pojawia się na pewno, tylko: w którym miejscu? Ironiczne gry Schaeffera to zawsze niezawodny ładunek komizmu.

Ale podczas Prób na ChTO gra aktorska przyćmiła wszystko. Artyści bez trudu przechodzili z patosu w żart, z gniewu w nieśmiałość. Poprzeczkę podnosili sobie coraz wyżej, bo każdy chciał zaprezentować się co najmniej tak dobrze jak partner w dialogu. Popisy umożliwiła im też konstrukcja dramatu, w którym znalazło się miejsce na pozorowaną prywatność i sytuacje na scenie, czyli granie zmultiplikowane, na zachowania rodem ze snu i na imitowanie największych kreacji postaci tragicznych. Reżyser świetnie odczytał Schaeffera i wydobył z jego tekstu wszystkie smaczki. W odróżnieniu od scenicznego alter ego, poradził sobie doskonale z uporządkowaniem ról. Tu każdy, bez wyjątku, mógł podbić serca publiczności. Udało się Grabowskiemu pięć scenicznych indywidualności zharmonizować, zestroić do idealnego wspólnego brzmienia. Ciekawa jestem, czy przypadkowo szczyty aktorskich możliwości skumulowały się akurat podczas tego przedstawienia w Chorzowie, czy też zawsze Próby grane są aż tak wysokoenergetycznie, bez potknięć i niedociągnięć. Tak czy inaczej, Teatr Mikołaja Grabowskiego zapewnił widzom rozrywkę i teatr na najwyższym poziomie.

Mikołaj Grabowski nie zapomina o umowności teatralnej konwencji, zresztą nie pozwoliłby mu na to tekst; jednocześnie natomiast sprawia, że o „sztuczności” sztuki zapominają odbiorcy. Dzięki temu rozwiązaniu (sztuczce) może operować przerysowaniem, hiperbolizacją czy karykaturą, uzyskując śmiech a nie śmieszność. Chociaż Schaeffer w swoich utworach nie oszczędza aktorów, w Próbach uzasadnione stają się wszelkie odejścia od normy. Tak działa prawdziwy teatr. Kto spektakl na ChTO widział, ten wie, że trudno o nim mówić inaczej niż w samych superlatywach: wznowione przedstawienie nie zawodzi nawet najbardziej wybrednych widzów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz