* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 18 marca 2012

Magdalena Zawadzka: Gustaw i ja

Marginesy, Warszawa 2011.

Pomnik

„Gustaw i ja” Magdaleny Zawadzkiej to książka wspomnieniowa, w której tabloidy i plotkarskie portale nie znalazłyby pożywki. Doskonale wyważona, starannie przemyślana i przygotowana w każdym detalu, przybliża jednak odrobinę obraz niezwykłej aktorskiej pary, pozbawiony przykrych wspomnień, wolny od smutków, melancholijny jedynie w przedstawieniu ostatnich chwil życia Gustawa Holoubka, lekko sentymentalny, ale optymistyczny. Tym książkowym zwierzeniem Magdalena Zawadzka składa hołd swojemu mężowi i daje świadectwo wielkiej miłości, przyjaźni i przywiązania. Autorka przedstawia wspomnienia z ogromną delikatnością i dyskrecją – unika poruszania tematów, które mogłyby okazać się niewygodne, wątpliwości, które mogliby mieć czytelnicy, Zawadzka uprzedza, interpretując fakty na korzyść ukochanego. Tak toczy się opowieść w książce „Gustaw i ja”: spokojnie, z uwielbieniem i bez naruszania intymności związku.

Swoją historię Magdalena Zawadzka rozpoczyna i buduje zgodnie z chronologią – od pierwszego spotkania z Gustawem. W dużym skrócie prezentuje początkowy dystans, a także romans obojga, zaangażowanych jeszcze w poprzednie małżeństwa. Nie będzie tu jednak tonu sensacyjności, Zawadzka zupełnie pomija również postawy i uczucia pierwszych małżonków: swojego związku z Gustawem nie traktuje w kategoriach miłosnej przygody, pożądania lub romansu, podkreśla natomiast piękno tej relacji, niemal czystość. Skupia się na duchowym przeżywaniu tego doświadczenia i gdyby nie opowieści o trudnościach z miejscami spotkań, można by uwierzyć w sielankę. Tu wszystko jawi się jakby było przeniesione z romantycznej powieści, idealizowane i upragnione szczęście obywa się bez dotyku, dzięki samej jedynie grze emocji. Taki styl Zawadzka przyjęła i konsekwentnie go stosuje.

Z czasem zaczyna prowadzić równolegle dwie płaszczyzny narracji. Jedna dotyczy w dalszym ciągu życia prywatnego, w którym żadna wada nie jest powodem do kłótni czy choćby lekkiej irytacji, a wyrzeczenia z perspektywy czasu brzmią jak źródło przyjemności. Druga wiąże się z zawodowymi decyzjami i wyborami artystycznymi małżonków, nie ma tu zbyt wielu szczegółów, raczej ogólne charakterystyki i próby wynotowania co ważniejszych elementów w karierach. Zawadzka snuje wspomnienia, ale z rzadka decyduje się na przytaczanie smakowitych anegdot, woli uzupełniać swoją książką wiadomości, które znaleźć można w dawnych recenzjach czy opracowaniach. Do kronik dat i faktów dokłada uczucia: na tym polega podstawowa wartość jej książki. Nie dość, że pięknie wydanej, to jeszcze napisanej zgrabnie. Wkrótce autorka zacznie śledzić również losy syna, Jaśka, także z subtelnością i wyczuciem, milczy o prywatności dorosłego dziecka, za to podsumowuje zadania, w których realizował Jasiek z ojcem swoje pasje. Autorka dodaje do opowieści sporo własnych uwag i przemyśleń, dzięki czemu, mimo pomijania pewnych sfer życia, jawi się jako osoba ciepła i serdeczna. Nie musi kupować odbiorców nadmierną wylewnością, pozostaje w tomie postacią, którą widzowie znają doskonale ze sceny i ekranu. Zofia Turowska, która podjęła się „opieki literackiej”, postarała się, by ta historia brzmiała naturalnie i atrakcyjnie dla czytelników. Podzielenie opowieści na krótkie sekwencje wspomnień sprawia, że czasem zwierzenia urywają się szybciej, niż by się tego można było spodziewać – lecz kolejna ich porcja rekompensuje niedosyt.

Poza tym ważną rolę w tomie „Gustaw i ja” odgrywają wielkoformatowe zdjęcia oraz przedruki okładek magazynów, fragmentów recenzji czy pamiątek – to sposób Magdaleny Zawadzkiej na dopuszczenie odbiorców bliżej niż wskazywałby na to początkowo tekst. „Gustaw i ja” to dowód miłości, która przetrwała wszelkie komplikacje, pomnik, jaki Gustawowi Holoubkowi wystawiła Magdalena Zawadzka, a jednocześnie i portret samej artystki.

1 komentarz: