* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 18 stycznia 2012

Gyula Böszörményi: Kolory ludzi

Namas, Poznań 2011.

Lekcja życia

Tytuł tej książeczki wyjaśnia wszystko. Wiadomo, że w kolejnej baśni opublikowanej przez Namas pojawi się temat akceptacji odmienności ludzi różnych ras i ich równości wobec siebie. Nie ma tu jednak mówienia o współczesnych problemach wprost, Gyula Böszörményi cofa się do mitycznego początku, prezentuje uwolnioną od religii i wyznań baśń o stworzeniu człowieka – i u źródła szuka zarówno przyczyn zróżnicowania przedstawicieli homo sapiens, jak i argumentu o ich równym statusie.

Żeby uniknąć sakralnych skojarzeń czy motywów Böszörményi parą stwórców czyni dwoje staruszków – Ojczulka Niebo i Matulę Księżyc. To oni po wymyśleniu świata pracują jeszcze nad ostatnim jego składnikiem – człowiekiem. Niebo lepi człowieka, lecz nie jest z niego do końca zadowolony, stara się zatem znaleźć przyczynę. Księżyc pomaga mu, twierdząc, że biegające po świecie białe – wszystkie jednakowe – ludziki przyprawią ich tylko o ból głowy i trzeba nowe dzieło jakoś zróżnicować. Zabawa trwa w najlepsze, ale tylko Matka-Księżyc zdaje sobie sprawę z jej konsekwencji. Niewesołe wieszczenie nie przybiera tu jeszcze konkretnego kształtu, pozostawia świat w niedopowiedzeniu, z którego dziś ludzie zdają sobie sprawę.

Temat rasowej równości został w tej baśni poruszony z innego niż zazwyczaj punktu widzenia. Dzieci są świadkami powstawania życia i mogą przekonać się, że poza czystym przypadkiem i zachciankami demiurgów nic nie decydowało o kolorze skóry. Wszyscy ludzie – różowi, żółci, brązowi, czerwoni i czarni – są piękni i w takim samym stopniu cieszą ich autorów. Żaden z nich nie ma powodu, by czuć się lepszym niż pozostali – bo każda wybrana przez Stwórców barwa oznacza coś miłego i dobrego. Zamiast dowodzenia o jednakowości ludzi, mają dzieci więc tę jednakowość unaocznioną – na początku wszyscy byli bezbarwni, niepomalowani.

Książkę przenika dobroduszny humor, momentami nieco rubaszny, płynący przede wszystkim z postawy Ojczulka Niebo: on zachowuje się bardziej niedojrzale, jest jak dziecko, które cieszy się stworzoną właśnie zabawką, a swoje błędy, chociaż widoczne dla innych, próbuje zatuszować. Jest całkowitym przeciwieństwem Księżycowej Matuli – rozważnej, mądrej i odpowiedzialnej. Kontrast między dwojgiem stwarzających świat staje się zatem źródłem komizmu. Zabawne okazuje się też samo ocenianie człowieka: pięciu palców, zwinnych nóżek czy zgrabnej główki – mówienie o nim jak o zabawce (którą dla wszechmocnych istot jest) zapewne spodoba się dzieciom. Przy okazji pojawia się i wyjaśnienie, dlaczego każdy człowiek jest inny – przy lepieniu kolejnych egzemplarzy, mimo starań, pojawiały się różnice wzrostu czy tuszy.

Kobietą Niebo postanowił zająć się później, gdy już dopracuje mężczyznę. Dlatego też wszystkie postacie w tomiku na rysunkach, nagie – tak jak zostały stworzone – są mężczyznami (a właściwie karykaturami mężczyzn, bo tułów, głowę i nogi stanowi u nich jeden kształt, do tego dorysowane zostały ręce, włosy i penisy – kolejne tabu w literaturze czwartej, a właściwie w ilustracjach, zostało przełamane). Írisz Agócs przedstawia te niezgrabne, niedbale narysowane sylwetki tak, jakby ich autorami były dzieci. W samej książeczce natomiast proponuje kolorowe ilustracje utrzymane w aurze baśniowości i zrodzone z plątanin kresek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz