* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Janusz Kaźmierczak OFM Cap.: Papua Nowa Gwinea. W krainie rajskiego ptaka

WAM, Kraków 2010.

Świadectwo

Zdarza się, że niezwykłość doświadczenia przysłania brak pisarskiego talentu, a zwyczajna i zrozumiała przecież chęć zarejestrowania wrażeń nie idzie w parze z lekkim piórem. Tak jest w przypadku książki „Papua Nowa Gwinea. W krainie rajskiego ptaka” autorstwa ojca Janusza Kaźmierczaka, kapucyna, który w Papui Nowej Gwinei spędził dwa i pół roku. Tom opublikowany przez WAM obejmuje roczne zapiski, utrzymane w konwencji dziennika – jako luźne notatki i przemyślenia na temat różnic kulturowych oraz proste obserwacje, pozbawione skłonności do syntezy.

Janusz Kaźmierczak koncentruje się na tym, co w obcej krainie, krainie rajskiego ptaka, nowe i niezwykłe dla przybysza z zewnątrz, ale swoje doznania obudowuje podręcznikowymi informacjami, dotyczącymi historii czy zwyczajów mieszkańców. Mniej w ten sposób doświadcza, a więcej powtarza. W dodatku skupia się na rzeczach z punktu widzenia zwykłego czytelnika mniej istotnych – rozwodzi się na przykład nad klimatem i codzienną pogodą, ale gdy próbuje wprowadzić odrobinę sensacji – w postaci napadu ze strony miejscowych – zawodzi go pióro. Nie potrafi autor budować napięcia, zaskakiwać czy intrygować – zwyczajnie rejestruje kolejne chwile, starając się przy tym wyrażać językiem z książek. Nie ma tu zatem poszukiwanego zwykle w reportażach podróżniczych elementu przygody czy nietypowości. Nastawienie na czystą informację odbiera radość czytania, zwłaszcza kiedy Janusz Kaźmierczak w centrum zainteresowania stawia siebie. W ten sposób zamyka się na autor na otoczenie, notuje konkretne wiadomości, lecz nie rozwija ich, chciałoby się powiedzieć, że patrzy, ale nie widzi. Nie wyciąga wniosków, nie porównuje – a książka zestawiona z samych faktów robi wrażenie zbyt ugładzonej.

Napisany przez osobę duchowną tekst z definicji już przesycony jest zagadnieniami związanymi z wiarą. Dla Janusza Kaźmierczaka zaangażowanie religijne staje się kolejnym utrudnieniem przy próbie opisu zwyczajów papuaskich – bardziej bowiem interesują go widoczne znaki katolicyzacji niż to, czy w umysłach i sercach mieszkańców dokonała się rzeczywista przemiana. Inaczej mówiąc: cieszy go ilość ochrzczonych dzieci, obraz, powieszony w kaplicy czy możliwość przebywania na kolejnych mszach – ale tej radości nie towarzyszy już refleksja na temat miejscowych wierzeń, jakby trzeba je było usunąć ze świadomości społeczeństwa. Nie ma mowy o tym, jaką miarą mierzy się nawrócenia, skąd wiadomo, jakie pobudki kierują mieszkańcami. Kiedy autor pyta napotkanych uzbrojonych mężczyzn, czy zabijają ludzi – i uzyskuje odpowiedź twierdzącą – decyduje się na tłumaczenie piątego przykazania. Wielokrotnie ma się wrażenie, że Janusz Kaźmierczak nie chce naprawdę poznać świata, do którego trafił, a z wiary czyni dla siebie pancerz, chroniący, owszem, przed pokusami i trudami życia w Papui Nowej Gwinei, ale też uniemożliwiający kontakt z tym światem. Najbezpieczniej czuje się w wygodnych schematach – stąd długie opowieści o niuansach językowych. W zderzeniu z rzeczywistością autor się gubi: dziwi go, że ma do czynienia ze społecznością nastawioną na przetrwanie i nieszukającą rozwoju cywilizacyjnego, nie chce albo nie może pojąć sedna egzystencji Papuasów.

Zdarzają się tu zabawne anegdoty i ciekawe relacje – ale jest ich raczej mało, zbyt mało jak na taką rozbudowaną opowieść. Widmo rajskiego ptaka, mające tworzyć klamrę kompozycyjną, rozpływa się w nicość. Na wiele pytań czytelnicy nie znajdą tu odpowiedzi – tom „W krainie rajskiego ptaka” to raczej po prostu świadectwo niż atrakcyjna lektura. Plusem publikacji jest mnóstwo dobrych zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz