* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 23 marca 2010

André Brink: Zanim zapomnę

Noir sur Blanc, Warszawa 2010.

Miłość i słowa

Próba opisania treści książki „Zanim zapomnę” musi zakończyć się porażką – streszczenie beznadziejnie spłyci całość i w najmniejszym stopniu nie przekaże klimatu powieści. André Brink bowiem jest przede wszystkim rewelacyjnym opowiadaczem, to język „Zanim zapomnę” robi największe wrażenie i sprawia, że tom czyta się z zachłannością, bez względu na rozwój akcji.

Chris Minnaar u kresu życia zaczyna snuć wspomnienia. Pretekstem do tych rozważań staje się śmierć Rachel, kobiety, którą bohater kochał (jako jedną z nielicznych – platonicznie). Minnaar, starzejący się południowoafrykański pisarz, który od dawna już niewiele tworzy, wraca pamięcią do swoich licznych związków, poczynając od „zabaw” kilkulatków, po mniej lub bardziej dojrzałe układy z kolejnymi kobietami. Pełne pikantnych szczegółów, często perwersyjne, zwierzenia obramowane są migawkami chwil, jakie Chris spędza przy łóżku umierającej matki. Wszystkie relacje prowadzą jednak w kierunku Rachel, do niej zwraca się bohater w całej książce, z nią i z jej mężem najprzyjemniej spędzał kiedyś chwile. Co pewien czas Brink wplata między sceny romansowo-łóżkowe… ocenę wydarzeń politycznych. Chris Minnaar negatywnie podsumowuje wojnę w Iraku, martwi się też sytuacją w Afryce Południowej: jako pisarz, który potrafi tworzyć w języku angielskim i afrikaans, czuje się bezradny – nie może zapobiec kryzysowi. W niewielkich akapitach, rzadko rozmieszczonych w książce, Brink próbuje jeszcze zwrócić uwagę na mechanizmy nienawiści i minusy zbrojnych rozwiązań, zdaje sobie jednak sprawę, że zdziała niewiele – szybko więc wraca do portretowania Minnaara, trzymającego w objęciach następną kobietę.

Minnaar ma co wspominać – z bogatej galerii postaci, które przewinęły się przez jego łóżko, wybiera te najciekawsze, najbardziej charakterystyczne i trudne do zapomnienia. To w końcu nie rejestr byłych kochanek, choć na początku można mieć takie wrażenie: wszystko ma pomóc w ukazaniu rzeczywistej samotności podstarzałego pisarza, opuszczonego przez dwie naprawdę kochane damy, ale też bez przerwy i na różne sposoby zdradzającego i zdradzanego. Minnaar snuje swoje opowieści tonem człowieka pogodzonego z losem, a przy tym skazanego na niespełnienie. W romansowych historiach także odbija się sytuacja polityczna kraju – segregacja rasowa czy prześladowania wrogów systemu – niektóre przypadki służą jako ilustracja aktualnych, najbardziej palących problemów społeczeństwa.

Przejrzysta i spójna konstrukcja książki przestaje się jednak liczyć w zestawieniu z językiem, jakim Brink przedstawia fabułę. To powieść mocno literacka, lekko napoetyzowana, płynie się przez nią i łatwo się poddać jej urokowi. Czyta się ją z przyjemnością dla samego śledzenia rytmu fraz, doskonale wyważonych i harmonijnych (wielkie gratulacje należą się Hannie Falińskiej, tłumaczce). Styl pasuje tu do treści, można bez trudu uwierzyć w kreację bohatera. „Zanim zapomnę” uwodzi – być może piękna narracja ma zamaskować nieco głoszone wprost poglądy, ale wolę twierdzić, że to świetnie zrealizowany pomysł. Od tej książki – mimo powtarzalności pewnych schematów – ciężko się oderwać.

Choć nie pojawiają się tu wątki dotyczące samego procesu pisania, kilka uwag o innych sztukach i sam tekst uznać można za wysoce autotematyczne. Brink zdaje sobie sprawę z siły piękna. To rodzaj pisarstwa natchnionego – nie ma śladów rzemiosła, niedopracowanego warsztatu, jest pewność siebie, spokój i rytm. „Zanim zapomnę” potraktować da się jako dowód na udany mariaż miłości i literatury.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz