* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 17 maja 2019

Alek Rogoziński: Śmierć w blasku fleszy

Edipresse Książki, Warszawa 2019.

Strzał

Sugeruje Alek Rogoziński, że oto napisze Kryminał. Kryminał, przy którym niech się schowa Chmielewska i tabuny podążających jej tropem naśladowczyń. Kryminał, który wstrząśnie rynkiem literatury masowej. A potem nadmuchany do granic możliwości balon oczekiwań pęka i czytelnicy zostają z prostą fabularnie historyjką, w której nie intryga się liczy – a próby rozśmieszania. Te autor próbuje budować charakterystykami i przeznacza na to zdecydowanie zbyt dużo energii. „Śmierć w blasku fleszy” zaskakiwać nie może – ani akcją, ani jej rozwiązaniem. Tym, co przyciąga uwagę, jest narracja – i tutaj albo autor będzie przez odbiorców uwielbiany i wychwalany pod niebiosa, albo ostatecznie straci zaufanie.

Przede wszystkim szuka Rogoziński odbiorców z podobnym poczuciem humoru, zakłada więc, że czytelnicy znają te same filmy, co on. W związku z tym nie sili się na pisarskie określanie min czy reakcji bohaterów, tworzy za to w narracji odsyłacze do konkretnych obrazów i kadrów. Niby drobiazg – ale staje się rodzajem protezy, wybijającym z powieściowego świata. Gdyby Rogoziński tak opisał sceny, żeby czytelnikom same nasunęły się skojarzenia właściwe kinomanom, byłby dużo bardziej przekonujący. Tak – jawi się jako odtwórca, pożyczający sobie ciągle pomysły z zewnątrz. A przecież przy rozłożystych charakterystykach popada w skrajnie odmienną manierę, mianowicie – zbyt często wykorzystuje nieistotne dygresje mające wydźwięk satyryczny. Brzmią one czasem zbyt sztucznie, pasują jako komentarz do sylwetki, ale niekoniecznie zamiast prezentacji. I tak wyłania się jednak wada zabawnej i prostej lektury: nienaturalność narracji. Alek Rogoziński chce być swobodny, błyskotliwy i oryginalny, ale przeszkadza mu w tym manieryczność, nadmierne przywiązanie do części pomysłów.

W warstwie komicznej opiera się autor na przerysowaniach. Nie ma miejsca na subtelności, większość portretów bazuje tu na karykaturach – i to nie zawsze przez bohaterów zaplanowanych (chociaż i takie się zdarzają). Wiele postaci próbuje udawać kogoś innego niż jest, co potem przekłada się na nierozwiązane (i nieistotne) zagadki – ale w ten sposób osłabia się też śmiech. Rogoziński posługuje się tutaj sylwetkami typowymi dla kawałów, nie ma więc mowy o wyrafinowanym komizmie i szukaniu ciekawych detali. Indywidualizuje bohaterów pod kątem języka i przyzwyczajeń, zestawia podobnych i epatuje u niektórych głupotą, stawia na maskarady i na niezrozumienie jednych przez drugich. Zależy mu w pierwszej kolejności na rozrywce odbiorców, nie będzie się zatem zbyt długo zastanawiać nad charakterami. Zestaw wad wystarczy do budzenia radości w podstawowej warstwie odbioru. Autor nie potrzebuje komplikowania charakterów, nie szuka też żadnej ucieczki od schematów. Takie podejście sprawia, że kompletnie nie musi zastanawiać się nad prawdopodobieństwem otoczenia. Środowisko modelek oraz pokazów jest mu zupełnie obce – ale wystarcza do takiej prezentacji, jaką sobie wybrał. Wszystko opierać się musi na gagach, na międzyludzkich spięciach i na dygresjach. Alek Rogoziński pisze książkę rozrywkową opartą na konwencji kryminału – jako taką zainteresuje dość liczne grono odbiorców. Chce rozśmieszać i to mu wychodzi, nie potrzebuje do tego gęstej opowieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz