* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 2 czerwca 2018

Zofia Stanecka: Basia. Wielka księga słów

Egmont, Warszawa 2018.

Interpretacje

Przygody Basi cieszą się ogromnym powodzeniem i na rynku wciąż pojawiają się nie tylko kolejne tomiki poświęcone codzienności małej bohaterki, ale i rozmaite dodatki, zbiory opowiadań i podserie. Oprócz "Wielkich ksiąg przygód" - zestawów już opublikowanych w pojedynczych tomikach historyjek – autorka podsuwa swoim odbiorcom "Wielką księgę słów". To ciekawy eksperyment, sprawdzenie, ile jeszcze można wycisnąć z raz przedstawionych fabuł. To również nietypowe streszczenie idei "Basi" dla dorosłych, którzy zastanawiają się jeszcze, czy przedstawić tę bohaterkę swoim dzieciom. Dla maluchów to okazja do przypomnienia sobie ulubionych bajek, szereg krótkich spotkań rozpisanych na głosy.

Tomik - dość obszerny, jak na zbiorówkę przystało - ma układ alfabetyczny, kolejność wyznaczają hasła, które dla fanów Basi są bardzo czytelne. Hasła-słowa wywołują różne skojarzenia. Czasami trzeba dostarczyć odbiorcom definicje co trudniejszych i abstrakcyjnych pojęć (czym jest niesprawiedliwość albo emocje), czasami - wskazać typowe dla Basi motywy, jej wynalazki słowotwórcze albo osobiste interpretacje. Słownik pokazuje, co dla małej postaci jest naprawdę ważne. Nic dziwnego, że swoje miejsce znajdą w nim mama, tata czy dziadkowie. Pojawiają się zagadnienia związane z tym, co dzieci lubią (a czego rodzice często im zabraniają) - tu trafią między innymi żelki czy tablet. Znajdzie się miejsce na przedstawianie dzieci z bliskiego otoczenia Basi - powrócą Titi, Anielka, Lula czy Antek: każde z nich to osobna historia, temat ważny w jakiś sposób dla kilkulatków. Bohaterowie wywołują kwestię przyjaźni, tolerancji, sytuacji imigrantów, rodziców adopcyjnych, oryginalności, strachu... Przywoływani są, by akcentować sprawy istotne nie tylko w egzystencji maluchów. Bywa, że postacie wprowadzają zagadnienia do przedyskutowania z rodzicami albo do przemyślenia. Basia jest za mała na to, by mieć kompleksy, ale dostrzega różnice między swoją posturą i brakiem gracji w tańcu - a umiejętnościami kuzynki Luli.

Żeby nie zanudzić czytelników jednostronną relacją, autorka oddaje głos bohaterom. Najczęściej o słowach mówi Basia, ale jej wyznania bywają uzupełniane wyjaśnieniami mamy lub taty. Zamiast Basi swój punkt widzenia może przedstawiać również Janek. W tomiku znaleźć można celne, mimo że pozornie naiwne, wyjaśnienia (tak jest w przypadku emocji – to bardzo dobra wskazówka dla odbiorców, chcących zrozumieć postępowanie innych i siebie samych), ale niekiedy też dziwne i poprzekręcane słowa (sowinista, określenie, jakim - według Basi – mama obrzuca tatę podczas kłótni, nie zyskuje tutaj poprawnej formy). "Basia. Wielka księga słów" jest publikacją wartościową ze względu na wyczulenie na odczucia młodych ludzi i na prawdziwość świata. To, co widzi Basia – i jak interpretuje otoczenie - znają kilkulatki z własnego doświadczenia. Czasami w ogóle bohaterka rozśmiesza, bo nie rozumie jeszcze ironii, nie odczytuje właściwych intencji w wypowiadanych z przekąsem uwagach dorosłych - to zwłaszcza rodziców ubawi i przekona do trafności ocen Zofii Staneckiej. Autorka dba też o edukowanie czytelników: co pewien czas podaje ciekawe informacje i terminy, zachęca do wizyt w muzeum czy bibliotece. Pokazuje kilkulatkom, że nie ma czasu na nudę, że przyjemności przybierają różne oblicza, że trzeba słuchać poleceń rodziców. Ucieka w satyrę na rodziców: kiedy tata robi kluseczki, jest potrzebny do rozsypywania mąki na podłogę, przy robieniu jajecznicy musi rozbić kilka jajek niezupełnie nad patelnią. Drwi delikatnie i z dzieci (słowo "żelki" Basię wprawia w dobry humor). Wszystko osnute jest tu dobrodusznym uśmiechem. Motywy ze słownika można bez trudu poszerzać - wystarczy sięgnąć do pojedynczych opowiadań o Basi. Ilustracje Marianny Oklejak jak zwykle wprowadzają odbiorców w beztroską rzeczywistość kilkulatków. Tomik spodoba się fanom Basi, przyciągnie też nowych – jego wtórność nikomu nie będzie przeszkadzać, bo Zofia Stanecka jak zawsze potrafi zajmująco opowiadać o rodzinie i otoczeniu maluchów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz