* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Helena Bross: Pierwszy dzień w szkole

Debit, Bielsko-Biała 2015.

Strachy

Dość często w książkach dla najmłodszych pojawia się obecnie temat zmian, jakie niesie pójście do szkoły. Autorzy odpowiadają w ten sposób na najbardziej powszechne lęki maluchów, a mogą też liczyć na uznanie ze strony rodziców. Helena Bross, szwedzka autorka, nawiązuje w tomiku „Pierwszy dzień w szkole” do przerażających opowieści, jakimi starsi uczniowie raczą młodszych kolegów. Ma to sporo sensu, bo zwykle to właśnie bardziej doświadczeni w temacie stają się źródłem traum. Dzieci, które już za sobą mają pierwsze szkolne przygody, prześcigają się w niestworzonych historiach, byle tylko przestraszyć naiwne kilkulatki. W „Pierwszym dniu w szkole” wcale nie pierwszy dzień w szkole liczy się najbardziej, a postawa Wiktora, czwartoklasisty i starszego brata Kuby. Wiktor po raz pierwszy może poczuć dumę z tego, że chodzi do szkoły: młodsze dzieci uważają go za autorytet w tej dziedzinie. Chłopak najpierw bagatelizuje kolejne powody do radości i ekscytacji, aż wreszcie – przedstawia kolegom z przyszłej 1b historię o historię o duchu zamieszkującym szkolną piwnicę. Na szczęście Julka i Oliwka nie wierzą w takie bajki i są sceptycznie nastawione do kolejnych rewelacji Wiktora. Jednak pewien zbieg okoliczności sprawia, że opowieść zyskuje niespodziewane potwierdzenie.

Początkowe ostrzeżenia Wiktora mogą się nawet czasami przydać: nie zawsze dzieci trafią w szkole na życzliwych i ładnych nauczycieli, nie powinny też zostawiać talerzy z obiadem na stołówce. Ale dopiero opowieść o duchach uczy nieufności wobec „mądrzejszych”: tę przygodę autorka rozłożyła na czynniki pierwsze, żeby dzieci dokładnie zrozumiały, dlaczego nie powinny wierzyć w każde słowo starszego ucznia. Zresztą Wiktor od początku nie jest kreowany na mentora: to chłopak przerośnięty, z dziwną fryzurą, wyjątkowo komiczną (i nietwarzową). Małe bohaterki raz po raz obalają jego argumenty. W ten sposób Bross jeszcze przed rozwojem akcji osłabia znaczenie tej postaci – to kolejny motyw, który pozwoli zaszczepić odbiorców na thrillerowe rewelacje o szkole.

Tomik wydany w serii Uczę się czytać jest przystosowany do samodzielnej lektury. Litery są w nim duże, a objętość tekstu na stronie mniejsza niż rozmiar komiksowych rysunków. Ponadto ukształtowanie wersów sprawia wrażenie wpisanego w ilustracje i zintegrowanego z nimi opowiadania: tekst pojawia się między sznurkami huśtawek lub zamiast tła w obrazkach. Takie podejście zawsze sugeruje zabawę (i maskuje edukacyjno-wychowawcze aspekty opowieści). Sprawia, że dzieci chcą oglądać kolejne strony, także za sprawą dowcipu zawartego w ilustracjach. Czynnikiem zachęcającym do czytania ma być oczywiście temat – bliski kilkulatkom.

„Pierwszy dzień w szkole” to krótka i prosta historyjka o tym, co na pewno nie wydarzy się w placówce oświatowej. Nie zaraża odbiorców bezwzględną i pozbawioną wahania radością, unika fałszywego optymizmu. Bohaterowie i tak coś tu przeżyją, jeszcze zanim zaczną lekcje i wpadną w rytm szkolnych obowiązków. Helena Bross zdaje sobie sprawę, czego mogą wystraszyć się maluchy i przekonuje, że nie ma powodów do obaw. Przemyca w tomiku proste prawdy i ostrzega przed „życzliwymi” starszymi kolegami – lepiej ufa książkowym rówieśnikom, którzy zdążyli już się przekonać, że straszne historie są mocno przesadzone. Kilkulatki zyskują tu dobrą motywację do ćwiczenia umiejętności czytania – a nie odchodzą jeszcze zbyt daleko od książeczek obrazkowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz