* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 26 lipca 2014

Julia Stagg: Powrót paryżanina

Świat Książki, Warszawa 2014.

Zmiany

„Powrót paryżanina” Julia Stagg zaczyna, jakby to miała być prosta komedyjka romantyczna o beztroskim życiu na prowincji. W małej mieścinie codzienność wyraźnie zwalnia tempo – mieszkańcy mają swoje przyzwyczajenia, a nawet małe dziwactwa i nie wyobrażają sobie, żeby ktoś mógł zakłócić naturalny porządek dnia. Pojawienie się Fabiana wprowadza zatem ogromny chaos. Młody mężczyzna ma głowę pełną pomysłów i planuje unowocześnić sklep ciotki. Nie rozumie niechęci do zmian. Na skutek serii niefortunnych zdarzeń (Fabian zawsze przyciąga pecha) pozostaje w konflikcie ze Stephanie, kobietą, która próbuje uciec od złej przeszłości. Jeśli dodać do tego ducha, który mieszka wciąż w domu własnej żony i atakowanie intruzów czerstwymi bagietkami, obraz sytuacji będzie prawie pełny. Prawie, bo Stagg w „Powrocie paryżanina” z czasem pozwala sobie na coraz większe ryzyko w budowaniu akcji, aż wreszcie zamienia obyczajówkę w przygnębiający kryminał – na szczęście tylko na chwilę. Nie można jej jednak zarzucić braku wrażeń.

Na początku w „Powrocie paryżanina” dominuje humor. Stagg nakręca nieporozumienia między Fabianem i Stephanie, wywołuje kolejne przypadkowe katastrofy i stara się, by mieszkańcy nie mogli polubić młodego człowieka otwartego na zmiany. Zabawny jest również duch męża Josette, widziany przez dwie osoby. Jako duch, Jacques nie stracił dawnych wad, zapomina na przykład o rocznicach ślubu. Porozumiewać się może za pomocą kurzu i nie ukrywa własnych emocji. W miasteczku zresztą sporo jest ciekawych charakterów – wszyscy jednak starają się ze sobą współpracować. Ale Fabian, mimo że tu się wychował, traktowany bywa jak intruz. Niełatwo będzie przekonać wszystkich do pomysłów paryżanina. Zwłaszcza że ten posądza Stephanie o zamachy na jego życie.

Jest śmiesznie, dopóki nie zrobi się strasznie. Julia Stagg udowadnia, że potrafi budować napięcie, a nie tylko rozśmieszać serią ciekawych gagów. Z przeszłości wydobywa poważne zmartwienie, umożliwiając bohaterowi przewartościowanie dotychczasowych poglądów. Kiedy Stagg wybiera akcję w miejsce zgnuśnienia, daje dowód dobrego pisarskiego warsztatu (pomijając może fakt, że dziki nie mają czarnej lśniącej sierści…). Dba o to, by w powieści przez cały czas coś się działo, umiejętnie też operuje tajemnicami z przeszłości. Niby bierze zwyczajny i znany scenariusz romansowy, który następnie splata z modnymi opowieściami z prowincji, ale trochę też czerpie z Fannie Flagg (tyle że u Flagg życiowe dramaty rozgrywały się zwykle w dość dalekiej – bezpiecznie dalekiej – przeszłości bohaterów, a tu stanowią cząstkę teraźniejszości).

Julia Stagg przekonująco tworzy portrety swoich bohaterów. Wtrąca ich w kontekst, który umożliwia oderwanie od aktualnych realiów – zapewnia azyl w czasowym niebycie – daje szansę na uruchomienie całego zestawu interpersonalnych relacji i dopiero na tej podstawie może budować opowieść bogatą w wydarzenia. „Powrót paryżanina” to spotkanie z ludźmi przyzwyczajonymi do własnego poglądu na życie – i obraz ożywczych zmian. Julia Stagg między wierszami zachęca czytelników do otwarcia się na nowinki, do podjęcia ryzyka i, co najważniejsze, do walki o własne szczęście. Czasem musi wstrząsnąć odbiorcami, żeby uświadomić im pewne prawdy, żeby wyrwać ich z marazmu, ale i żeby odciąć się od trywialnych schematów i literackich mód. „Powrót paryżanina” jest zatem obyczajówką, która oprócz rozrywki dostarcza też nieco refleksji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz