* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 3 grudnia 2013

Olga Lipińska: Jeszcze słychać śmiech

Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.

Śmiech bez śmiechu

W trzecim (i ostatnim) tomie felietonów „Jeszcze słychać śmiech” Olga Lipińska zaczyna się powtarzać. Jeszcze raz przywołuje te zagadnienia, które przyniosły jej uznanie czytelników po poprzednich zbiorkach – ale też odwołuje się do zagadnień dawno omówionych. Znów pojawia się na przykład babcia Augusta z domku na Mazurach, poirytowanie autorki koi samą swoją obecnością, a i oderwaniem od codziennych spraw – mąż, Piotr. Powracają drobne fragmenty kabaretowych programów telewizyjnych, nietolerancja dla hałasu i dziennikarskiej głupoty, mocne przejmowanie się polityką i sprawami, które szybko się zdezaktualizują. Czyta się „Jeszcze słychać śmiech” – a pobrzmiewają w nim echa tego, co już było, co poznane, swojskie i bezpieczne. Nawet kiedy autorka chce krytykować, odrzucać, wskazywać miejsca do naprawienia – nie mówi nic, czego jej fani (lub wierni czytelnicy) nie pamiętaliby z poprzednich książek.

Ale jest coś więcej. W „Jeszcze słychać śmiech” pojawia się bardzo mocno akcentowana, a płynąca z bezradności, gorycz. Olga Lipińska przestaje wierzyć, że cokolwiek zmieni, mało tego: przestaje wierzyć, że zostanie uważnie wysłuchana. Tym razem strasznie potrzebuje akceptacji. Nie potrafi się odnaleźć w dzisiejszym „schamiałym” kraju, ale też już nie próbuje tego robić. Brakuje jej azylu, ucieczka na Mazury (lub w myśli o Piotrze) wystarcza na bardzo krótko, cywilizacja zaraz upomina się o swoje prawa, a Olga Lipińska nie wie, jak się bronić przed rzeczywistością, której nie rozumie. Stąd bierze się większość felietonów z tomu „Jeszcze słychać śmiech”. To gratka dla czytelników pisma „Twój Styl”: felietony z czterech lat stają się kroniką egzystencji autorki, która czuje się ważną częścią społeczeństwa i chciałaby wskazywać mu możliwości i pułapki codzienności, ale i która jednocześnie świadoma jest jak nigdy przedtem własnej słabości. Tu Olga Lipińska nie walczy, a jeszcze próbuje się bronić, chociaż ataki wyszukuje sobie sama. Nie ma tu wytykania śmieszności, jest złość – i takie emocje sprawiają, że Lipińska nie stara się już być satyrykiem, a daje upust frustracjom.

W obserwowaniu aktualiów (które same się dezaktualizują) Lipińska podkreśla i niezgodę na decyzje rządzących – oraz bezradność wobec tego, co się dzieje. Wyraźną ulgę przynosi jej powrót do wspomnień, nawet do tych przykrych. Z perspektywy czasu dawne interpersonalne niesnaski – a nawet głupota – przybierają postać anegdot budzących co najwyżej uśmiech (raz politowania, a raz sentymentu). Dla odbiorców to okazja do zdobycia kolejnych szczątkowych i mało znaczących w kontekście oficjalnych biografii strzępków wspomnień, ulotnych – bo przywołanych pod wpływem chwili – przeżyć autorki.

„Jeszcze słychać śmiech” to tom bardzo gorzki, wolny od beztroskich żartów i lekkich uśmiechów – a sama autorka w kolejnych felietonach próbuje prowokować czytelników do zastanowienia się nad sobą i nad Polską przy okazji. Nie wyznacza już za to sposobów na ratowanie normalności, wie, że sama nie zatrzyma destrukcyjnych dążeń. Przestaje zatem próbować i tylko resztką sił przypomina, że dziennikarze są często głupi i nie mają pojęcia o swojej pracy – i że wypełnianie obywatelskich obowiązków wcale nie prowadzi do poprawienia jakości bytu. Rzeczywistość z felietonów Olgi Lipińskiej to rzeczywistość, w której nie chce się zbyt długo przebywać – bo zostaje się niemal zatopionym w fałszu, nienawiści, zakłamaniu lub „tylko” w bylejakości. Po raz pierwszy to, co widać, okazuje się naprawdę groźne – i tu już nie pomoże śmiech. Może dlatego owego śmiechu w książce nie słychać – a gdy nie zagłusza on krytyki, dokładniej odznaczają się pułapki codzienności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz