* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Angelika Kuźniak: Marlene

Czarne, Wołowiec 2013.

Życie przez detal

Dla fanów Marleny Dietrich i dla łowców ciekawostek jest dobry reportaż Angeliki Kuźniak „Marlene”. To historia budowana z detali, a właściwie wycinek biografii wielkiej artystki opierający się na polskich tropach. Notes, w którym znalazło się kilka polskich nazwisk, dokumenty oraz wspomnienia ludzi, którzy pracowali z Marleną Dietrich to nie tyle próba odtworzenia przygotowań do występów, ale chęć pokazania sławy z innej strony. Tu Marlena Dietrich widziana od kulis staje się zwykłym człowiekiem. A mimo to wciąż uwodzi odbiorców i zachwyca ich tajemniczością. Angelika Kuźniak poszukuje, jakby kierowana ciekawością, najmniej oczywistych spostrzeżeń, spotkań, które mogłyby uzupełnić obraz bohaterki – i przy okazji rozbudzić wyobraźnię czytelników. A że przy okazji pisze z autentycznym zainteresowaniem, może na nowo trafiać do publiczności.

O czym pisze Kuźniak? Między innymi o organizowaniu koncertów, o przyjęciu Dietrich przez niemieckich odbiorców, o bliskich współpracownikach. Odnotowuje zwyczaje i wymagania artystki – co ciekawszym szuka uzasadnienia. Nie zapomina o reakcjach mediów i fanów: przytacza fragmenty audycji radiowych i korespondencję. Stara się koncertową codzienność przedstawiać bardzo szczegółowo – na podstawie zdjęć buduje całe opisy wystroju pokojów hotelowych. Chętnie stosuje czas teraźniejszy, jakby w ten sposób chciała jeszcze bardziej przybliżyć Dietrich czytelnikom: dzięki temu zabiegowi bohaterka tomu ożywa, jej rozterki i małe troski zaczynają się liczyć. To podejście Kuźniak zgadza się z perfekcjonizmem Dietrich. Autorka decyduje się na raportowy styl, posługuje się krótkimi i konkretnymi zdaniami. W „Marlene” nie ma miejsca na poetyzowanie czy analizy występów, fragmenty recenzji i opinie krytyków. To, co dzieje się na scenie, zupełnie się nie liczy – przegrywa z fascynującym dla zwykłego odbiorcy zamieszaniem wokół organizacji samych koncertów. Są za to zapiski z dzienników bohaterki, jej listy i wypowiedzi osób, które z Marleną Dietrich zetknęły się przy okazji tras koncertowych. Kuźniak szuka tych, dla których nie ma przeważnie miejsca w wielkich biografiach i na afiszach, nie koncentruje się tylko na oddanych fanach: chętnie słucha zwykłych współpracowników, a nawet tych, którzy do Dietrich odnosili się z niechęcią. „Marlene” jest zestawem ocen z różnych perspektyw.

Budowanie tego zwięzłego reportażu polegało nie tylko na zbieraniu drobnostek, ale i na selekcji dostępnych materiałów. Angelika Kuźniak stworzyła opowieść-dopełnienie biografii, bez konieczności dopowiadania życiorysu. Część anegdot i informacji pomysłowo przerzuciła do kalendarium, które stało się dzięki temu miłym dodatkiem do lektury. Autorce udała się trudna sztuka: jednoczesne sugerowanie przerażającej dokładności i skrupulatności w opisywaniu zaplecza wydarzeń oraz – skrótowość, przeskakiwanie między tematami i pomijanie powszechnie dostępnych faktów. Właśnie swoimi wyborami i autorskimi decyzjami zyska przychylność czytelników – bo „Marlene” zmienia się dzięki tym zabiegom z dokumentu w literaturę. Zwłaszcza dziś dla części odbiorców przestaną się liczyć fakty z życia dawnej gwiazdy, a zacznie – portret psychologiczny bohaterki, odtwarzany wiernie z jej zachowań, gestów i decyzji. Angelika Kuźniak daje czytelnikom satysfakcjonującą publikację – która doczekała się już drugiego wydania. „Marlene” stanowi próbę poznania artystki przez przegląd odrzucanych przeważnie wiadomości z jej archiwum. Udowadnia, że odpowiednio zestawione dane, choćby marginalne, też mogą złożyć się na frapującą całość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz