* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 22 kwietnia 2010

Remigiusz Grzela: Marian Kociniak. Spełniony

Trio, Warszawa 2010.


Spowiedź aktora


Początek lektury książki „Marian Kociniak. Spełniony” wiąże się chyba nieodłącznie z zaskoczeniem. Po pierwsze dlatego, że aktor, który od dziennikarzy raczej stronił, decyduje się na wywiad-rzekę i otwarcie mówi o własnych słabościach i dawnych błędach zamiast chwalić się osiągnięciami – te traktuje jako wynik rzemieślniczej wręcz pracy. Po drugie natomiast ze względu na styl prowadzonych dyskusji. Remigiusz Grzela nazywa te fragmenty „rozmowami” – całkiem słusznie, to bardziej nieformalne pogawędki niż wywiad z prawdziwego zdarzenia. Jeśli ktoś nastawi się na erudycyjny i pełen eleganckich sformułowań tekst, może na początku się rozczarować – ale odbiorcy szybko przyzwyczają się do specyficznego klimatu głównej części książki.

Marian Kociniak nie należy do artystów-gawędziarzy, od pierwszych słów widać, że lubi odpowiadać na pytania krótko i rzeczowo, niekiedy tylko pozwalając sobie na drobne opowiastki i anegdoty. Dlatego Remigiusz Grzela dostosowuje się do sposobu opowiadania swojego rozmówcy, zadaje pytania zwyczajnie i jakby z ciekawości, bez przerwy o coś dopytuje, zakotwiczając dalsze części wywiadu w drobiazgach zasłyszanych od aktora, nie formułuje ładnych i pełnych pytań, niekiedy na przykład powtarza kilka słów Kociniaka, jakby prosząc o doprecyzowanie. Na „Spełnionym” nie da się nauczyć sztuki dziennikarskiej, cenna może być za to zdolność do mimikry. Gdyby Grzela wybrał patetyczny ton czy rozbudowane kwestie, musiałby przyćmić rozmówcę. Przyjęta forma – jedyna możliwa – pomaga uwypuklić osobowość Mariana Kociniaka, i, co tu ukrywać, wciąga odbiorców ze względu na dopuszczenie do intymnych wynurzeń.

Dwadzieścia cztery rozmowy – rozmowy, a nie wywiady, to znacząca różnica – nieraz zaskoczą. Marian Kociniak wybiera momentami formę spowiedzi, przyznaje się do niezbyt chwalebnych kart z przeszłości, sporo miejsca poświęca między innymi uzależnieniu od alkoholu – opowiada o tym jednak spokojnie i bez emocji, wykluczając sensacyjność. Grzela interesuje się niemal w jednakowym stopniu prywatnym życiem aktora, jak i jego pracą. Pojawią się zatem powroty do przeszłości i pytania o czas dojrzałości – wśród nich rozważania na temat wnuków, nie obejdzie się bez rozmów na temat współpracy z różnymi reżyserami, palących kwestii politycznych czy wspomnień o kolegach z planów filmowych i scen.

Kociniak nie skupia się na tym, by kreować siebie lub ubarwiać swoje doświadczenia, nie zależy mu na pokazaniu siebie z jak najlepszej strony. Udziela rzeczowych i szczerych odpowiedzi, ale nie wykracza poza „szybkie”, narzucające się skojarzenia. Na Remigiuszu Grzeli spoczywa zatem bardzo trudne zadanie – tylko bowiem on ma szansę nadać kierunek rozmowom, musi wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za dyskusje, powinien też nakłonić nieskorego do zwierzeń artystę do pewnej wylewności.

Na rozmowach z Marianem Kociniakiem nie kończy się „Spełniony”. Remigiusz Grzela uzupełnia dialogi o wybór recenzji i opinii, publikowanych po występach – czasem to wyimki dotyczące samego aktora, innym razem omówienia spektakli, w których to omówieniach Kociniak jest po prostu wymieniony z nazwiska czy opisany konwencjonalnie. To dobra ilustracja dla bardziej osobistych rozmów, świetne i potrzebne uzupełnienie dyskusji, podczas których nie ma czasu na zagłębianie się w rzeczowe dopowiedzenia. Całość zamyka rejestr ról teatralnych i filmowych Mariana Kociniaka. Mnóstwo w tej książce także zdjęć z archiwum aktora.

„Jaką podróż odbył Marian Kociniak? Kim jest? Mam nadzieję, że ta książka odpowiada na te pytania. I mam nadzieję, że nie odpowiada do końca. Bo w rozmowie najważniejsze jest to, że bywa niedopowiedziana” – pisze Grzela w sensownym wstępie do „Spełnionego”. Fakt, po lekturze tej publikacji można żałować, że wiele kwestii nie zostało poruszonych, wiele tematów czeka jeszcze na rozwinięcie i uporządkowanie. Ale można też cieszyć się z postawy aktora, który mimo braku narracyjnego talentu zdecydował się podzielić wspomnieniami ze swoją wierną publicznością. Na pewno przyniesie książka kilka intrygujących opinii na temat fachu aktorskiego i podejścia do zawodu, bez wątpienia też przybliży – zwłaszcza młodszym odbiorcom – sylwetkę aktora, którego dziś pamięta się przede wszystkim jako sympatycznego Franka Dolasa z filmu „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”.


2 komentarze:

  1. Anonimowy20/1/11 13:04

    Dziękuję za tą recenzję, dzięki niej zdecydowałam się kupić tą książkę.
    Pozdrawiam serdecznie.Marysia
    kwiaty-majki.blog.onet

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy10/6/11 22:57

    Wlasnie jestem swiezo po lekturze i hmmmm sam nie wiem,swietne pol ksiazki ktore przeczytalem w jedno popoludnie,druga czesc srednio mnie interesuje.Mimo wszystko polecam bo warto!

    OdpowiedzUsuń