* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 25 kwietnia 2020

Andy Griffiths: 117-piętrowy domek na drzewie

Nasza Księgarnia, Warszawa 2020.

Opowieść rysownika

Przy rozbudowującym się za każdym razem o trzynaście pięter domku na drzewie wydaje się, że każdy może zostać autorem, jak Andy. Andy przecież nic nie robi, tylko spisuje absurdalne wygłupy swoje i rysownika Terry’ego w coraz bardziej wymyślnych pomieszczeniach domku na drzewie i w okolicy. Tu może się zdarzyć wszystko, a skoro nie ma żadnych ograniczeń – dzieci błyskawicznie odnajdą się w klimacie relacji. Nic dziwnego, że w „117-piętrowym domku na drzewie” to Terry zamierza przejąć pałeczkę i poprowadzić narrację. Sytuacja wygląda jak zawsze: Pan Nochal upomina się o kolejną książkę, którą trzeba złożyć na jego biurku do siedemnastej. Termin jest nieprzekraczalny, tymczasem bohaterowie nie mają nawet cienia pomysłu na akcję, woleliby bawić się w swoim domku. Nic dziwnego – przy stu siedemnastu piętrach zawsze znajdą się pomieszczenia, które warto odwiedzić (może pomijając te z agresywnymi i dzikimi zwierzętami). Wszyscy, którzy pojawili się w poprzednich częściach cyklu, mają swoje pokoje lub zajęcia (powróci tu między innymi Wtrąbęmuzator), dojdzie też mnóstwo nowych miejsc szalonych, wyobraźniowych i pozbawionych kontaktu z rzeczywistością. W pokoju dla minikoników znajduje się na przykład miniminikonik, o połowę mniejszy od pozostałych (nawiasem mówiąc, ładnie część koników zajmuje się numerem strony). W domku na drzewie dzieje się mnóstwo i autorzy prezentują tylko maleńki wycinek akcji. Roi się tu od drapieżników i od zwiedzających, których wożą latające pingwiny, jest pełno ciekawych i przydatnych maszyn. Tylko książki trzeba pisać tradycyjnie. Ale po tylu częściach cyklu Terry uważa, że zrobi to równie dobrze jak Andy – i postanawia przejąć narrację.

Tylko że Terry jest rysownikiem i fabuła nie przychodzi mu do głowy. Nawet jeśli ma to być fabuła swobodna i zwariowana. Terry może rysować kropki. A potem sprawiać, żeby te kropki zamieniały się w kształty. Jednym słowem – jest wciąż rysownikiem, nie opowiadaczem historii. To doprowadza do katastrofy, pojawia się narralicja, czyli bardzo surowa policja narracyjna, która ma za zadanie nie dopuszczać do powstawania chałtur, a Andy i Terry mogą trafić do więzienia na miliony milionów lat. Albo i dłużej. Nic dziwnego, że uciekają. I tu w wydobywaniu się z części kłopotów mogą przydać się monotonne pomysły Terry’ego. Andy Griffiths i Terry Denton znów bawią się absurdem i nieskrępowanymi niczym pomysłami. Proponują dzieciom historię, w której nie ma pouczeń ani morałów, za to króluje humor zbliżony do tego tworzonego przez najmłodszych. Dzieje się tu dużo, szybko, dynamicznie i nieprzewidywalnie, ale zawsze pomieszczenia z nowych pięter domku na drzewie odgrywają jakąś rolę w późniejszych działaniach bohaterów, co może ucieszyć uważnych czytelników. Dla obserwatorów jest tu mnóstwo niespodzianek graficznych, warto śledzić rysunki i pomysły z drugiego planu – tam, gdzie bohaterowie zajmują się sobą i wymieniają opiniami. „117-piętrowy domek na drzewie” porusza też kwestie autotematyczne, Andy i Terry trochę pokazują, na czym polega tworzenie i wymyślanie dobrych historii – ale to tylko pretekst do podróży po domku na drzewie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz