* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 22 lutego 2015

Stanisław Tekieli: Burdubasta albo skapcaniały osioł, czyli łacina dla snobów. 139 sentencji i powiedzeń łacińskich w sposób jak najprostszy wyłożonych, z pretensjonalnymi cokolwiek przypisami filologiczno-kulturowymi

Poradnia K, Warszawa 2015.

Powrót do łaciny

Stanisław Tekieli bawi się łaciną. Wychodzi z założenia, że tym językiem nie można już dzisiaj nikogo zainteresować. Ostatnie nastolatki śledzą jeszcze powiedzenia ojca Borejko z Jeżycjady, jeszcze czasem dziennikarze chcący wzbogacić swój styl sięgają do słowników po charakterystyczne określenia (ale już bez znajomości ich poprawnej odmiany) – ale teza jest raczej przykra: coraz mniej ludzi rozumie sentencje i zwroty łacińskie i coraz mniej potrafi się nimi posługiwać. „Burdubasta albo skapcaniały osioł, czyli łacina dla snobów” to tomik, który furory na rynku literackim nie zrobi. Trafi do garstki filologów, na półki „varia” w księgarniach, ale nie ma szansy wstrząsnąć społeczeństwem. Przede wszystkim dlatego, że mało kto dostrzega dzisiaj przydatność łaciny w budowaniu porozumienia.

Tekieli decyduje się zatem na literackie zabawy. Wybiera sobie łacińskie powiedzenie (lub kilka powiedzeń), niegdyś obecne nawet w języku potocznym, a już na pewno znane każdemu wykształconemu człowiekowi i… wplata je w wierszyk. Wplata z różnym skutkiem – czasami musi zrezygnować z pozornie nieznaczących słów dla zachowania rytmu, czasami daje się zwieść serii rymów gramatycznych, nieoklepanych wprawdzie, ale jednak bolesnych w przypadku filologicznych zabaw. Bywa, że błyśnie pomysłem na puentę, czasami jednak wprowadza rymowanki bez większego przekonania, jakby obecność łacińskiego zwrotu była jedynym usprawiedliwieniem jej bytu. Część rymowanych utworków można by bez szkody dla całości skrócić – zresztą zwięzłość na dobre wyszłaby zamierzonym dowcipom, o czym niekiedy Stanisław Tekieli nie pamięta.

Po rymowance przychodzi czas na edukowanie odbiorców. Autor wyjaśnia znaczenie łacińskiej frazy, wskazuje, gdzie można znaleźć rozpoznawalne już dzięki niej słówka, uczy poprawnej wymowy. Tłumaczy się też z zabaw w wierszykach, kiedy na przykład stosuje żart oparty na wieloznaczności, podkreśla, że w łacinie nie miałby on racji bytu. Wyjaśnienia z tego tomiku trochę przypominają wstępy do tematycznych felietonów. Tekieli rozbudza apetyty i wskazuje potencjał łaciny – ale stara się nie rozwijać tematu, żeby nie wywołać wrażenia przesytu i zmęczenia u odbiorców. Wystarcza mu, że przywraca sformułowania dawniej oczywiste i naturalne do zbiorowej świadomości. Co ciekawe, w tekstach-komentarzach okazuje się bardziej dowcipny niż w rymowankach – nie krępuje go tu nienaturalna dla niego forma, może więc wykazać się poczuciem humoru w przywracaniu czy naprawianiu kultury językowej.

„Burdubasta” pełen jest językowych zabaw i skojarzeń. Jeden zwrot łaciński staje się źródłem szeregu zestawień z innymi frazami i pretekstem do ich przywoływania. Tekieli z tematem rozprawia się szybko, żeby nie znudzić i tak często niechętnych łacinie czytelników. Jego publikacja nie przyczyni się do nagłego wzrostu zainteresowania łaciną – to po prostu ciekawostka, próba nawiązania do zapomnianych już obszarów kultury języka. Mimo wszystko Tekieli stara się przemówić do wyobraźni odbiorców, stosuje rozmaite mnemotechniki, żeby mimochodem nauczyć ich czegoś. „Burdubasta” to propozycja dla czytelników ciekawych językowych przemian, zestaw okołosłownikowych rozważań podanych z humorem i jak najprościej. Stanisław Tekieli podejmuje nierówną walkę o kształt języka – i przypomina o genezie wymierających już zwrotów. Pozwala zrozumieć znaczenia, wpaja zasady stosowania – a wszystko to pod pretekstem zabawy i przytaczania anegdot. Chociaż rewolucji stylistycznej autor nie wywoła, jego tomikowi warto się przyjrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz