* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 15 lutego 2014

Hemar, Lechoń, Słonimski, Tuwim: Szopki Pikadora i Cyrulika Warszawskiego 1922-1931

Iskry, Warszawa 2013.

Gry z rzeczywistością

Satyra agitacyjna cechuje się krótkim terminem ważności – działa wtedy, gdy nadawca-autor i odbiorcy funkcjonują w tym samym otoczeniu i w jednym czasie, więc mają wspólny kontekst i zestaw odniesień. Nie tylko motywy polityczne, bo nawet towarzyskie anegdoty słabną z czasem i przestają wywoływać silne reakcje. Ale dystans czasowy nie musi oznaczać śmierci utworu – część może funkcjonować na prawach literackiej ciekawostki. Tak jest z szopkami politycznymi z dwudziestolecia międzywojennego. W obiegowej świadomości teksty te, chociaż znane niewielu czytelnikom, istniały jako pierwowzór szopek z lat 90. (i popularnego wtedy „Polskiego Zoo”), a nawet jako inspiracja dla niektórych kabaretonowych konferansjerek. Teraz odbiorcy mogą przyjrzeć się odnalezionym szopkom z lat 1922-1931 i sprawdzić, jak były przez wybitnych autorów konstruowane.

Szopki mają charakter doraźny, odnoszą się do aktualnych problemów w kraju, przemycają satyrę na polityków, a także pozwalają na drobne gierki między autorami. Tu ważna jest ironia, czasem nawet przeradzająca się w lekkie szyderstwo czy złośliwość. Agon to wyznacznik satyry z szopek – a obrywa się niemal wszystkim. W tego typu utworach nie ma miejsca na pochlebstwa i łagodzenie nastrojów, zabawa polega właśnie na wytykaniu wad i błędów, ku uciesze spragnionych takiej bezkompromisowej rozrywki widzów. Tuwim, Lechoń, Hemar i Słonimski w szopkach mogli sobie pozwolić na o wiele więcej niż w skeczach czy wierszach. Sami zresztą świetnie się bawili przy tworzeniu, a dzisiaj trudne do rozszyfrowania byłoby autorstwo poszczególnych fragmentów.

Szopki są bogate w intertekstualia. Żongluje się w nich tytułami i rozpoznawalnymi cytatami zachowującymi poziom naturalności w dialogu – tak, że przy padających ze sceny tekstach tylko uważna publiczność mogła wyłuskać dwuznaczności i autorskie zamiary. Dzisiejszym czytelnikom w tym zakresie będzie nieco łatwiej – nie dość, że tytuły wyróżniają się w zapisie, to jeszcze książka opatrzona została rozbudowanymi przypisami, dzięki którym odtworzyć można mechanizmy większości żartów i aluzji. W zabawie nie chodziło zatem o proste wyśmiewanie się z innych, a o inteligentną satyrę. W tekstach przewijają się konkretni bohaterowie, więc taka pomoc bardzo przydaje się w lekturze.

Zwłaszcza że lektura nie ma wiele wspólnego ze zwykłym czytaniem tekstów satyrycznych. Dzisiejszy odbiorca musi najpierw zorientować się w pozatekstowej przestrzeni, towarzyskich relacjach dwudziestolecia i życiu literackim tego okresu. Nie może sobie pozwolić na proste i naiwne odczytanie tekstów – bo z takiej lektury odniesie korzyść niewielką. „Szopki” nie będą już wzbudzać kaskad śmiechu ani żywych reakcji – teraz funkcjonują jako ślad przeszłości, podsumowanie literacko-społecznej legendy. To szansa na dotarcie do nieznanych utworów wybitnych satyryków – a fakt, że nie pozostawia się tu odbiorców bez krytycznoliterackiego wsparcia, jest niezwykle istotny w kontekście satyry zaangażowanej. Zresztą nie wszystkie elementy szopek uległy przedawnieniu: pojawią się tu postacie znane szerokim grupom czytelników do dzisiaj, parodie piosenek funkcjonujących wciąż w masowym obiegu i żarty silniejsze niż czas. Dla części odbiorców natomiast najciekawsze będą kwestie warsztatowe – od tych autorów można się wiele nauczyć w dziedzinie budowania wielopiętrowych znaczeń i nawiązywania do pozatekstowej rzeczywistości. Dowcipy budowane tu były na wielu płaszczyznach, począwszy od zabaw onomastycznych po odpowiedzi na rzeczywiste wydarzenia. To tomik ważny w biblioteczce satyry – i rozbudzający apetyty na lekturę przedwojennych tekstów niepoważnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz