* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 8 czerwca 2011

Uri Orlev: Wyspa na ulicy Ptasiej

Media Rodzina, Poznań 2011.

Cud wojenny

W ostatnich latach daje się w literaturze czwartej zauważyć specyficzny trend związany z powrotem do motywu drugiej wojny światowej. Młodsi autorzy starają się prezentować historie lekko baśniowe, uciekają w oniryzm lub symbole – ale naprawdę silnie motyw drugiej wojny światowej wybrzmiewa u tych twórców, którzy sami doświadczyli okupacyjnej rzeczywistości. Jak przepiękny tom Uri Orleva, przetłumaczony z angielskiego przez Ludwika Jerzego Kerna, „Wyspa na ulicy Ptasiej”. Książka ta liczy sobie już kilkadziesiąt lat, ale wciąż może działać na wyobraźnię młodych czytelników, mało tego – nawet starsi znajdą tu coś z lektur, do których – mimo trudnej tematyki – chętnie się wraca. Bo Orlev proponuje cudowną baśń, utrzymaną w realiach wojennej Warszawy, opowieść o odwadze, nadziei i dojrzewaniu.

Bohaterem „Wyspy” jest jedenastoletni Alek, Żyd, który mieszka z ojcem w warszawskim getcie. Pewnego dnia chłopiec dzięki pomocy ojca i starego przyjaciela ucieka z obławy. Dowiaduje się, że ma się ukryć w ruinach domu przy ulicy Ptasiej i tam czekać na tatę. Jedenastolatek wykazuje się niezwykłą przytomnością umysłu, organizując sobie w zbombardowanym budynku kryjówkę. Wyposaża ją w rzeczy znalezione w innych domach, gromadzi też zapasy żywności. Z czasem poczyna sobie coraz śmielej, przechodzi za mur na polską stronę, by tam bawić się z innymi dziećmi czy jeździć na łyżwach. Sprytem i inteligencją zadziwia dorosłych – pomaga na przykład uratować rannego polskiego żołnierza. Towarzystwa przez cały czas dotrzymuje mu tylko Śnieżka – mała, oswojona i wytresowana myszka. Urocze są zresztą fragmenty, w których Alek mówi o Śnieżce jak o swojej przyjaciółce, która rozumie wszystko i uczestniczy w rozmowach (Śnieżka nie może między innymi zrozumieć, dlaczego najpierw widzi się błysk, a dopiero po jakimś czasie grzmot – i dziwi się burzom). Chociaż wielu ludzi w ostatniej chwili powstrzymuje się, by nie powiedzieć Alkowi, że jego czekanie na ojca nie ma już sensu, chłopiec mocno wierzy, że spotka się z rodzicem – zostaje w miejscu, w którym się umówili.

„Wyspa na ulicy Ptasiej” to książka pełna cudów – autor wynagradza swojemu bohaterowi zabrane przez wojnę dzieciństwo. Roztropny Alek przeżywa przygodę, chociaż groźną, to i bardzo ładną. Udowadnia sobie, że może przetrwać, zdany tylko na własne siły i na swoją pomysłowość. Z kolejnych pułapek wydostaje się tuż przed ich zaistnieniem: unika niebezpieczeństw z wyjątkową precyzją, jest przezorny i sprytny, a do tego ma ogromne szczęście. Alek, chociaż ma jedenaście lat, nie przypomina prawie w niczym dziecka. Jest przewidujący, uważnie obserwuje otoczenie i wyciąga wnioski z tego, co zobaczył. Potrafi zatem przeobrazić się w polskie dziecko i nie wzbudzać podejrzeń po drugiej stronie muru – i nie wpada w panikę w żadnej sytuacji. Idealizowany obraz nie uprzykrza jednak lektury: w „Wyspę” wpisany jest optymizm, baśniowość pełni ważną funkcję: chroni jedenastoletniego bohatera i daje mu nadzieję. Z czasem Alek zyskuje coraz więcej możliwości ratunku, pomoc proponuje mu jeden z Polaków, a w kryzysowym momencie chłopiec nie zostanie sam. Poza kwestiami związanymi z przygotowaniem i urządzaniem niebanalnej kryjówki, Alek przeżywa też rozmaite uczucia, zakochuje się w dziewczynce z sąsiedztwa, zdobywa mądrość życiową, powraca myślami do czasu spędzanego z rodzicami. Gdyby nie tematyczna nieprzystawalność, można by było skojarzyć „Wyspę” z… „Małą księżniczką” – w obu przypadkach zdany na własne siły małoletni bohater musi przetrwać trudne chwile, by spełniły się jego najskrytsze marzenia.

W „Wyspie” narracja prowadzona z punktu widzenia chłopca pełna jest spokoju, jakby autor, który zechciał poruszyć bardzo trudny temat, bał się dodatkowo straszyć młodych odbiorców. Chaotyczny, wojenny świat (ograniczony do fragmentu ulicy z getta) nie znajduje odzwierciedlenia w opisie, dzięki czemu czytelnicy mogą tę książkę potraktować także jako znakomitą lekturę przygodową, osadzoną w historycznych realiach. Od tej książki trudno się oderwać.

1 komentarz:

  1. Dostałem tę książkę chyba w 5 czy 6 klasie podstawówki na zakończenie roku i wciągnąłem ją w 2 dni. Wspaniała rzecz.

    OdpowiedzUsuń