* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 25 czerwca 2011

Charles Martin: W pogoni za świetlikami

WAM, Kraków 2011.

Historia nieprawdziwa

Jest kilka motywów, które obowiązkowo pojawiać się muszą w kolejnych powieściach Charlesa Martina – i o ile w pewnym momencie autor ten zarzucił zalecaną przez szkoły kreatywnego pisania konstrukcję tomów, o tyle z paru elementów swoich historii zrezygnować nie chce. „W pogoni za świetlikami” to kolejna jego powieść obyczajowa, w której wyraźny zamiar grania na emocjach czytelników trochę kłóci się ze schematyzmem sprawdzonych już chwytów. Martin bardzo przywiązał się do określonych krajobrazów, rekwizytów i charakterów. I w jego kolejnej książce ponownie mamy do czynienia z odludnym miejscem, domem na uboczu, z nieokiełznaną rzeką, którą bohater poznawał od dziecka i oswoił dla siebie, z dobrymi ludźmi o pogmatwanej i tragicznej przeszłości, a nawet, co też dla tego pisarza typowe – z chorobami prezentowanymi tak szczegółowo, jakby był Martin pasjonatem i znawcą medycyny. To elementy stare i sprawdzone. Nowa jest lekka modyfikacja we wprowadzaniu migawek z przeszłości: Martin już nie trzyma się kurczowo naprzemiennego układania rozdziałów ze wspomnieniami i relacji z teraźniejszości, chociaż w pewnej chwili odczuwa pokusę, by do tych wygodnych kolein wrócić.

Tym razem Charles Martin przygotowuje sporo trudnych przeżyć dla części swoich bohaterów, którzy normalnie podlegają literackiej ochronie, ale dla złagodzenia przykrości przesuwa dramaty w przeszłość. Jest tu kilkuletnie dziecko, maltretowane przez konkubenta matki i przez samą rodzicielkę, wyrzucone z jej samochodu na moment przed tragicznym wypadkiem. Jest kuzynka głównego bohatera, wykorzystywana seksualnie przez ojca w dzieciństwie, serią nieuleczalnych chorób pokutująca za etap prostytucji i narkomanii w życiu. Dziecko nie mówi, ale komunikuje się z otoczeniem zachwycającymi rysunkami. Kuzynka umiera, pociechę stanowi fakt, że w gronie najbliższych. Chase Walker, reporter lokalnej gazety, ma przygotować artykuł o odnalezionym malcu. Wujek Chase’a przygarnia małego chłopca tak samo jak przed laty zaopiekował się przyszłym reporterem – a Chase odkrywa powoli własną tożsamość. Mnóstwo ciemnych sprawek rzutuje na mroczną przeszłość rodziny i, jak to u Martina zwykle bywa, wychodzi na jaw w mniej lub bardziej prawdopodobnych zbiegach okoliczności. Ten autor przepada za wydarzeniami mocnymi, wręcz szokującymi, lekko wpisuje je w codzienność swoich postaci. Dla przyjemności czytelników skazuje swoje wymyślone byty na całe serie cierpień. Nie skupia się na detalach, stawia na duże sprawy i silne wzruszenia, by zwrócić na siebie uwagę.

Charlesowi Martinowi przy pisaniu przyświeca zasada, że autor musi wiedzieć więcej od czytelnika. Chociaż same powieści sprawiają czasem wrażenie pisanych według jednego klucza, autor sugeruje, że stworzenie kolejnych wątków poprzedziły wnikliwe badania. Cała intryga kryminalna, stanowiąca tu szkielet fabuły, kojarzy się z gotowymi scenariuszami. Wywiad z lekarzem jest zestawem informacji, których nie byłoby jak uzasadnić w zwykłej narracji. A przy tym przyjemnością będzie śledzenie języka tej książki. Martin (w naprawdę dobrym tłumaczeniu Julity Makowieckiej) pisze stylem lekko lirycznym, oniryczno-baśniowym, a przy tym zakorzenionym w surowym pejzażu: odludne rejony dobrze pasują do tego rodzaju narracji. Liczy się tu magia słów, która wynagradza brak prawdopodobieństwa, to na płaszczyźnie języka rozgrywają się rzeczy cieszące podczas lektury. Charles Martin jest kuglarzem literackim, chociaż książki układa według jednej, określonej ściśle recepty, wynagradza to rytmem swojej prozy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz