* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 7 czerwca 2011

Szmoncesy albo ulubione dowcipy Olka Rozenfelda

Zysk i S-ka, Poznań 2011.

Żart z dawnych lat

Żydowski humor nie podlega modom i trendom w satyrze. Oparty jest na bardzo charakterystycznej filozofii, skierowany do wewnątrz wspólnoty, a jednocześnie przepełniony celnymi ocenami kondycji człowieka w ogóle. Nawet kiedy wydawnictwa i kabarety nie przypominają przez jakiś czas o szmoncesach, powrót do nich kończy się sukcesem. Humor żydowski jest uniwersalny i czerpie tematy ze sfery obyczajowej, posługuje się wyrazistą i specyficzną logiką, zgodnie z którą bohater żartu porządkuje świat według własnych reguł bądź własnych interpretacji ogólnie przyjętych zasad. W szmoncesach powracają określone schematy, typowe scenki, za każdym razem na nowo rozwijane i za każdym razem zaskakujące, chociaż przecież możliwe do przewidzenia.

Mimo że szmoncesy cieszą się niesłabnącą popularnością, rzadko publikowane są antologie dowcipów żydowskich. Te najbardziej znane – z „Przy szabasowych świecach” Safrina prezentują świat nieco już archaiczny, a i zawartość komizmu, mimo mniejszej efemeryczności humoru obyczajowego, nieco blednie. Czasem jednak na rynek wydawniczy powracają zbiorki szmoncesów podobne książce „Szmoncesy albo ulubione dowcipy Olka Rozenfelda” – i wtedy można na nowo cieszyć się dobrymi kawałami, przefiltrowanymi przez żydowskie spojrzenie na rzeczywistość – ironiczne, kpiące i pełne paradoksów. W zasadzie postać Olka Rozenfelda, służąca do uzasadnienia publikacji, pojawia się tylko w tytule i na czwartej stronie okładki: „Olek jest poetą, filozofem, mistyfikatorem. Gdziekolwiek się pojawi, ludzie i tak w końcu chcą od niego jednej rzeczy: żeby opowiadał dowcipy”. I takie uzasadnienie wystarczy, przecież liczy się możliwość zabawnej lektury – i dobrej rozrywki, a tych dzięki „Szmoncesom” nie zabraknie.

W „Ulubionych dowcipach Olka Rozenfelda”, choć takie kryterium doboru żartów usprawiedliwiałoby nawet największy chaos, daje się wyznaczyć kilka grup tematów dominujących. Głównym motywem będzie zagadnienie zdrady i problemów małżeńskich, przede wszystkim obracających się wokół seksu. Drugą kwestię stanowią pieniądze. Na trzecim miejscu wymienić można tematy wiążące się z religią i sposobami świętowania, a także z modlitwami i rabinami. Pojawi się kilka żartów o kształcie aforystycznym, ale znacznie więcej będzie mocno rozbudowanych historii z dobrymi puentami. Nikt nie zadbał o to, by wystylizować te dowcipy i dodać im żydowskiego charakteru w formie – z jednej strony trochę szkoda, bo atmosfera mikroopowiastek w wielu wypadkach mogła być jeszcze lepsza, a same żarty – bardziej dla współczesnych czytelników egzotyczne. Z drugiej strony to mogłoby część odbiorców zniechęcić do lektury, wymagałoby bowiem zwiększonego wysiłku.

O pochodzeniu szmoncesów (mimo że da się wśród nich znaleźć przeszczepione z obiegowych dowcipów kawały oraz żarty uwspółcześnione) przypominają za to mocno rewelacyjne ilustracje Franciszka Maśluszczaka. Sylwetki starych Żydów o karykaturalnych proporcjach ciał przykuwają uwagę i przyprawiają całość. Uzupełniają książkę o to, czego czasem trochę może brakować w samych tekstach.

Szmoncesy zebrane w książce są kierowane do szerokiego grona odbiorców. Bez wielkiego trudu można je przenieść na „zwyczajny” grunt – staną się wtedy dowcipami o wadach normalnych ludzi. Wyśmiewane w tym tomie cechy nie są przecież przypisane wyłącznie do narodu żydowskiego. Śmiech z odrobiną refleksji – oto, co przynoszą „Szmoncesy”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz