* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zabawka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zabawka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 sierpnia 2025

Bluey. Magiczne cymbałki

Harperkids, Warszawa 2025.

Dźwięki

Tę książkę można usłyszeć – to kolejna zabawka, w której opowieść jest dodatkiem do rozrywki innego rodzaju. Na każdej rozkładówce na marginesie znajduje się piktogram, przedstawienie obrazka, którego należy dotknąć na magicznych cymbałkach z boku książki (jeśli będą włączone, usłyszy się odpowiedni dźwięk: w czterech przypadkach nuty, w jednym – chichot bohaterek, Blue i jej siostry, Bingo). Fabuła została dopasowana do gadżetu, a całość przygotowana tak, żeby przyciągać dzieci i zachęcać je do korzystania z tomiku, który jest też picture bookiem opartym na przygodach kreskówkowych kwadratowych psów.

Blue i Bingo uwielbiają zabawy z tatą – zwłaszcza grę na wymyślonych instrumentach. W ramach tej gry same zamieniają się w instrumenty: można być pianinem albo… pupobongosem. Można też zagrać na magicznych cymbałkach – i to już przynosi zupełnie inne efekty niż wydobywanie dźwięków. Magiczne cymbałki zamrażają tego, kogo chce się zaczarować. I wtedy da się z takim zaczarowanym zrobić wszystko: kiedy na przykład zamrozi się tatę, można namalować mu wąsy i przygotować śmieszne przebranie.

Tylko magiczne cymbałki są jedne. A Blue i Bingo dwie. Jak ustalić, kto zamraża, a kto odmraża, kto czaruje i w którym momencie? „Magiczne cymbałki” to tomik o dzieleniu się i o wspólnej zgodnej zabawie – bohaterki przekonują się, że muszą się nauczyć pracować razem, żeby osiągać więcej korzyści i żeby nie zirytować rodziców. Zyskują w tej historii przestrzeń na podzielenie się wzajemnymi żalami – i zamiast pretensji i kłótni właśnie spokojne powiedzenie o własnych oczekiwaniach i zmartwieniach pomaga w osiągnięciu celu. Dzieci będą towarzyszyć bohaterkom w szalonej zabawie: oczywiście, żeby cymbałki były magiczne, trzeba udziału wszystkich zainteresowanych, ktoś musi udawać, że jest zaczarowany i ze spokojem przyjmować szalone pomysły pozostałych uczestników zabawy – twórcy tej historyjki podsuwają dzieciom sposób na wspólne spędzanie czasu – kreatywne i nietypowe. Można wykorzystać taką podpowiedź, ale też – sięgnąć po ważne przesłanie. „Magiczne cymbałki” to przede wszystkim zabawka, w drugiej kolejności – rozwiązanie dla tych, którzy się nudzą. W trzeciej lekcja, której nie można przeoczyć, zasada funkcjonowania w nawet najmniejszej społeczności. Ta książeczka przykuje uwagę dzieci nie ze względu na obecność kreskówkowych bohaterów – chociaż rodzina z cyklu Bluey doczekała się już naprawdę wielu realizacji książkowych i w biblioteczkach maluchów z pewnością roi się od opowiastek o niebieskim psie – a ze względu na dołączenie do tomiku zabawki, integralnej części publikacji. Przy takiej konkurencji trzeba się naprawdę postarać, żeby zainteresować najmłodszych treściami tekstowymi – ale tu może się to udać. „Magiczne cymbałki” to prosta historia, jednak zyskuje na wielowymiarowości dzięki pomysłom realizacyjnym. Nie znudzi się dzieciom zbyt łatwo – prędzej rodziców zirytuje dobiegający z głośnika chichot bohaterów.

poniedziałek, 2 grudnia 2024

Anita Głowińska: Domek Kici Koci. Książka z wyjmowanymi elementami

Media Rodzina, Poznań 2024.

Domek

To mniej książeczka do czytania, a bardziej zabawka – nowa podseria w cyklu o Kici Koci, Czytaj i baw się, pozwala zamienić tomik w domek dla bohaterów. Pierwsza rozkładówka to elementy do rozstawienia – ściany domku, które stanowią tło, zamieniają się w trójwymiarowe pomieszczenie ze świata Kici Koci – mają nawet otwierane okno. Ostatnia rozkładówka mieści w sobie figurki Kici Koci i Packa do wyjęcia i złożenia tak, by samodzielnie stały. Cały tomik jest prostą prezentacją rzeczywistości Kici Koci i jej bliskich – przedstawia się tu między innymi sąsiadów i dziadków – żeby odbiorcy, którzy jeszcze nie trafili na publikacje w tej serii, mogli łatwo zorientować się, jakie relacje panują wśród bohaterów. I tyle – narracja kończy się na prezentacji, całej reszty dokonać mogą dzieci już samodzielnie, kiedy rozłożą sobie kartonowy domek i bohaterów.

To połączenie tradycyjnej lektury (bo jednak trochę do czytania tu się znalazło, można na prezentacji bohaterów ze świata Kici Koci ćwiczyć poznawanie liter) i równie tradycyjnej zabawki z papieru. Książka jest kartonowa i niewielka, ale zapewni urozmaicenie klasycznych wycinankowych lalek dzięki oryginalnej przestrzeni do działania – dzieci zyskują tu niemal domek dla lalek, i to prawdziwy, bo stworzony przez Anitę Głowińską, więc pasujący do stylu graficznego całej serii. Ale to początek do uruchamiania wyobraźni: autorka pokazuje najmłodszym odbiorcom, że mogą samodzielnie przygotowywać kolejne figurki i dodawać je do świata Kici Koci, wprowadzać do domku i bawić się nimi na różne sposoby. Fabuła będzie się wymyślać sama i w zależności od potrzeb – co do tego nie ma żadnych wątpliwości, bo dzieci zadziałają tak, jak zawsze, kiedy animują lalki, dodając do ich postaw kolejne historie. „Domek Kici Koci” to tomik, który jest niespodzianką i ciekawostką. Niby zwykła książeczka, która szybko uruchamia swoje dodatkowe atuty i wręcz przenosi je z lektury na zabawę. Pokazuje dzieciom, że książki można wykorzystywać na różne sposoby – wcale nie tylko do „nudnego” według maluchów czytania. Zapewnia bodźce zmysłowe i inspiracje dla wyobraźni – to rodzaj lektury, jaka na dzisiejszym rynku wydawniczym wygra dzięki technicznym rozwiązaniom i sugestiom zabaw. Dzieci, które znają już przygody Kici Koci, mogą tu kontynuować swoje spotkania z lubianymi bohaterami: to dla nich prezent, i to nie prezent jednorazowy: zabawa będzie trwać i zmieniać się w zależności od potrzeb maluchów.

Książeczka „Domek Kici Koci” to propozycja kreatywna. Anita Głowińska nie narzuca odbiorcom rodzaju zabawy ani tematów do animowania, wie, że dzieci albo sobie poradzą samodzielnie, albo – w najgorszym wypadku – wykorzystają po prostu poprzednie historyjki z cyklu, żeby odgrywać scenki rodzajowe z innych narracji. Jest to jednak publikacja uzupełniająca cykl i podsuwająca nowe dla dzisiejszych maluchów rozwiązania.

sobota, 3 sierpnia 2024

Ignacy Nowicki, Artur Nowicki: Bum i brum. Rajd malucha

Nasza Księgarnia, Warszawa 2024 (gra).

Wyścig

To jest publikacja, która każde dziecko (i niejednego rodzica) ucieszy. Ignacy Nowicki i Artur Nowicki postarali się, żeby Maluch – bohater serii picture booków – zmuszał do aktywności i wspólnej zabawy. „Bum i brum. Rajd Malucha” to gra planszowa, w której wykorzystywane są puzzle i naklejki – to, co dostarcza dzieciom mnóstwa radości. Reguły są proste: należy rzucać kostką i przechodzić na kolejne pola drewnianymi pionkami-maluchami, ozdabianymi według uznania. Jednak planszę do gry trzeba sobie ułożyć samodzielnie z dwudziestu przygotowanych puzzli. Elementy są dość duże, nie kojarzą się z poważnymi układankami – ale chodzi o to, żeby zmieściła się na nich droga, po której poruszać się będą samochody. Nie ma jednego rozwiązania i jednego przepisu na trasę: tutaj wszystko zależy od wyobraźni uczestników i od ich pomysłów na kształt toru wyścigowego. Dopiero po ułożeniu puzzli można będzie przystąpić do gry. Przemieszczanie się między polami zadań – ułatwieniami lub utrudnieniami – nawiązuje do działań kierowców, więc automatycznie gra staje się bardziej atrakcyjna dla młodych odbiorców. Są tu – również do przygotowania – dwie drewniane kostki. Jedna to kostka narzędzi, druga – kostka części samochodowych – ich znaczenie poznają gracze w trakcie zabawy. Plansza – niezależnie od sposobu układania – najeżona jest pułapkami i zadaniami dla graczy, uczestnicy (od dwóch do czterech osób, bo cztery pionki z maluchami zostały przygotowane – ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dodać własne autko) nie będą się tu nudzić. Wykorzystanie tradycyjnej planszówki i oryginalnych rozwiązań oraz pomysłów na wciąganie dzieci w zabawę jeszcze zanim rozpoczną się wyścigi to doskonały pomysł. Gra umożliwia uruchomienie kreatywności i zaangażowanie w akcję, pozwoli dzieciom na nadawanie indywidualnego charakteru poszczególnym pionkom czy samemu torowi wyścigowemu (zresztą na wzór puzzli można tworzyć dalej własne trasy, już na kartce papieru).

Niewielkie pudełko przynosi znakomitą zabawę wszystkim graczom, niezależnie od wieku (gra przeznaczona jest dla dzieci od trzeciego roku życia). Można potraktować ją jako rozrywkę dla całych rodzin – a już obowiązkowo dla małych fanów motoryzacji, którzy najchętniej spędzaliby czas w warsztatach samochodowych albo – obserwując auta podczas spacerów. Udało się połączenie pozaplanszówkowych zadań dla dzieci: i układanie puzzli, i naklejanie elementów na pionki i kostki do gry pozwala na ćwiczenie zręczności i na przedłużenie zabawy w nieoczekiwanym przez najmłodszych kierunku. Gra jest bardzo przyjemna i pomysłowa – nie tylko zwraca uwagę na serię książek dla najmłodszych, ale pozwala też w oderwaniu od przygód Malucha tworzyć własne scenariusze wyścigowe. Gra w połączeniu z puzzlami zapewnia, że dzieci nie będą chciały szybko odłożyć jej na półkę – za każdym razem rozgrywka może wyglądać inaczej, trzeba zatem pamiętać, żeby odpowiednio ją dokończyć przed rozebraniem toru wyścigowego. Bardzo udana realizacja – takich zabawek potrzeba maluchom.

wtorek, 9 stycznia 2024

Feluś i Gucio grają w emocje (gra)

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Poznawanie siebie

To pudełko jest obietnicą dobrej zabawy dla dzieci - dorosłym umożliwia podejmowanie rozmowy na trudne tematy i uczenie pociech, jak radzić sobie z emocjami. "Feluś i Gucio grają w emocje" to kolejna edukacyjna propozycja, która jest jednocześnie grą i metodą na ćwiczenie narracji, psychologicznym i manualnym ćwiczeniem umiejętności dziecka i wspólną przygodą, sposobem na spędzanie czasu razem. Zwłaszcza ambitni dorośli mogą skorzystać na takiej podpowiedzi - będzie im łatwiej przekonać dzieci do pracy nad sobą. A przy okazji spróbują też dowiadywać się, jak dziecko odbiera świat i jak go rozumie - co pomoże w kształtowaniu międzyludzkich relacji. Ważne jest to, że w grę "Feluś i Gucio grają w emocje" - a właściwie w jedną z możliwych gier - można grać w większej grupie, propozycja przydać się zatem może też animatorom.

W pudełku znajduje się duża kostka do gry - na niej pojawiają się różne zmysły (pięć zmysłów przedstawianych za pomocą czynności, jakie wykonuje jeden bohater i jedno pole przeznaczone na dowolnie wybrany przez gracza zmysł). Do tego żetony - okrągłe karty, na których awersie pojawiają się bohaterowie z książek o Felusiu i Guciu w różnych sytuacjach (chodzi o zaprezentowanie różnych rodzajów emocji, żeby dzieci nie tylko potrafiły wskazać kontekst dla nich, ale też oceniały, co dzieje się z ciałem i jakie są reakcje podczas przeżywania określonego uczucia. Służy to oczywiście samopoznaniu i do tego pozwala wczuć się w bohaterów bajki, utożsamiać się z nimi, a w odpowiednich momentach życia - wracać do konkretnych obrazków. Nie koniec na tym: w pudełku znajduje się jeszcze sześć dwustronnych "kart sytuacji" i sześć "kart konwersacji". Na kartach sytuacji pojawiają się kontrastowe scenki obrazkowe - dzięki nim dziecko może określać, w jakiej chwili co czuje bohater (i co czułoby ono samo). Na kartach konwersacji jest znacznie więcej tekstu: tu odbiorcy otrzymują także ściągę dotyczącą samego mówienia o uczuciach i emocjach - nazwanie emocji to tylko wstęp, później pojawiają się między innymi podpowiedzi dotyczące wyrażeń (kiedy mówi się o określonej emocji), ale też zestaw pytań pomocniczych - pozwalających łatwiej określać, co się czuje. Do tego zestaw zmysłów - bo można przeanalizować dokładnie reakcje organizmu wyzwalane przez daną emocję. To sprawi, że mali odbiorcy nauczą się nie tylko prostych definicji czy określania i oceniania uczuć swoich i innych ludzi, ale też skojarzą je z określonymi odczuciami - i dzięki temu będą mogli skojarzyć efekty z przyczynami, wyciągać wnioski na temat tego, co w danym momencie najmocniej na nich zadziałało.

Jest tu poradnik wskazujący sposoby korzystania z podanych kart i kostki do gry - można z niego korzystać, ale można też oczywiście modyfikować gry w zależności od własnych potrzeb i chęci wyćwiczenia u dziecka odpowiednich zachowań. Nasza Księgarnia podsuwa zabawkę edukacyjną, która jest dobrze przygotowana pod kątem jakości: nie ma ostrych krawędzi, karty do gry są grube, żeby nie dało się ich łatwo zniszczyć (i żeby łatwo było je podnosić ze stołu nawet małym dzieciom). Kolorowe obrazki przyciągają do gry i ukrywają ogrom pracy, jaką wkładać się będzie w każde ćwiczenie.

poniedziałek, 1 stycznia 2024

Marta Galewska-Kustra: Pucio. Logopedyczne memo języczkowe

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Opowiadanie

„Pucio. Logopedyczne memo języczkowe” to puszka ze skarbem, a właściwie – z grą, która ma za zadanie przyciągnąć dzieci i zachęcić je do wykonywania ćwiczeń logopedycznych. Trening języka można tu połączyć z ćwiczeniem sztuki narracji – ale niekoniecznie – a samo odwracanie kart do memo to proste ćwiczenie manualne nawet dla najmłodszych (poszczególne karty mają kształt koła i są duże, nadrukowane zostały na grubej tekturce, żeby łatwo dało się je podnosić ze stołu). W środku znajduje się jeszcze instrukcja przeznaczona dla rodziców – bo to oni mają pokierować pociechami tak, żeby te właściwie wykonywały kolejne polecenia.

Autorka (Marta Galewska-Kustra, chociaż nie należy tu zapominać o Joannie Kłos jako autorce ilustracji – przecież ważniejszej części gry) proponuje klasyczne memo rozpisane na ćwiczenia z zakresu logopedii. Ćwiczenia wymagać będą od dziecka gimnastyki językowej. Na kolejnych kartach do gry znajdują się bohaterowie znani z serii o Puciu – członkowie najbliższej rodziny, wujkowie, ciotki i dziadkowie, ale też zwierzęcy domownicy, wszystko po to, żeby gra stała się dla najmłodszych jak najbardziej atrakcyjna. Każdy bohater jest czymś zajęty: tata maluje sufit wałkiem, dziadek jest u dentysty, ciotka-artystka przygotowuje kolejne dzieło, a kot i pies… właśnie zjadły smaczne posiłki i będą się po nich oblizywać. I tu przyda się albo wyobraźnia dorosłych, albo podpowiedzi ze ściągi zamieszczonej w puszce. Ruch wykonywany przez bohaterów na obrazkach ma bowiem językiem powtarzać dziecko – jeśli więc ktoś buja się na koniku na biegunach, trzeba będzie wydawać odgłos stukania kopyt, jeśli ktoś podnosi ciężary – język będzie się dźwigać i opuszczać, a jeśli ktoś chodzi po górach – język ma się „wspinać” jak najdalej w stronę gardła. Dorośli mogą przeczytać instrukcje, a potem w jak najprostszych słowach objaśniać zadanie dziecku – znalezienie karty z odpowiednią czynnością będzie wskazówką dla odbiorców. Jednocześnie – w tle – rozgrywać się ma właściwe „memo”, czyli dobieranie w pary odsłanianych kart.

Zadanie może w końcu zmęczyć najwytrwalszych, więc kiedy już język zostanie trochę pogimnastykowany, warto przerzucić się na opowieści z rodziny Pucia, albo na wymyślanie przygód dla bohaterów – tak, żeby urozmaicić grę. Najmłodszym i tak spodoba się fakt, że dorośli będą spędzać z nimi czas – a przy okazji też, że da się wykorzystać do tej zabawy lubiane postacie z serii picture booków. Marta Galewska-Kustra wykorzystuje Pucia jako zachętę do pracy, urozmaica dzięki niemu ćwiczenia, które przez wiele maluchów traktowane mogą być jako męczący obowiązek. Duże koła z ilustracjami rodem z wieczornych czytanek i niespodzianki (związane z rodzajem ćwiczenia, jaki za chwilę się wylosuje) to jednak zapowiedź dobrej zabawy nawet dla tych dzieci, które ćwiczenia logopedyczne wykonywać powinny. Znów Pucio staje się przewodnikiem po świecie najmłodszych – i nie pozostawia dzieci samych z zadaniami do wykonania.

wtorek, 16 maja 2023

Emilia Dziubak: Rok w lesie. Puzzle. Liczymy zwierzaki

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Matematyka w lesie

To dobra propozycja dla odbiorców, którzy potrzebują poćwiczyć liczenie, a wszelkie tradycyjne sposoby zawiodły i zwyczajnie nudzą. Przeniesienie nauki na zabawę, w dodatku na zabawę dość dobrze znaną - bo z serią, która cieszy się ogromną popularnością - to najlepszy możliwy pomysł edukacyjny. Emilia Dziubak, która stworzyła sympatycznych bohaterów z picture booka "Rok w lesie", teraz kontynuuje cykl gadżetów związanych z tą publikacją. Kolejne puzzle związane z "Rokiem w lesie" przynoszą tym razem niewiele możliwości zabaw (chociaż zasady można modyfikować w zależności od potrzeb, zwiększać stopień trudności albo wprowadzać nowe reguły, które utrudnią zdobywanie kolejnych elementów i zachęcić dzieci do rywalizacji). Trzeba tu połączyć w pary dwadzieścia elementów. Każda część układanki składa się z dwóch puzzli: na jednym pojawiają się zwierzęta. Na drugim - cyfra bądź liczba odpowiadająca im. Tak, że dzieci nie muszą, a nawet nie powinny dopasowywać puzzli po kształtach (chociaż jest to możliwe, bo nie da się ułożyć tych puzzli błędnie, każde mają charakterystyczne i indywidualne wycięcie, żeby uniemożliwić pomyłki i zapamiętywanie niewłaściwych połączeń). Trzeba za każdym razem policzyć zwierzęta na obrazku, a następnie znaleźć element z odpowiadającą im liczbą - i połączyć w parę. Zwierzęta są tu rozmaite - jeden żubr, siedem kaczek (a właściwie kaczka z kaczątkami), dziesięć mrówek - każde stworzenie to również okazja do opowiadania o mieszkańcach lasu czy o poznawaniu nowych nazw. Można też wykorzystywać ilustracje ze zwierzętami do opowiadania o ich zwyczajach, albo do prowadzenia narracji o dzieciach i ich rodzicach w świecie zwierząt. Locha ma tu warchlaki, niedźwiedzica - niedźwiedziątko.

Jest to rozwiązanie bardzo proste, a rzadko w ten sposób wykorzystuje się puzzle - do nauki liczenia i do sprawdzania, czy dziecko radzi sobie już z określaniem liczby elementów na obrazku. Jest tu też element rozrywki, bo w końcu układanie puzzli to zabawa, która w dodatku wspomaga rozwój motoryki u dzieci. Kilkulatki mogą potraktować ten gadżet jako zabawkę, rodzice zwrócą uwagę na aspekt edukacyjny i na możliwość łączenia w wyobraźni i świadomości pociechy liczb z konkretnym zestawem elementów.

Jak zawsze u Emilii Dziubak i tutaj ilustracje są urocze i zabawne. Autorka wie, jak przedstawiać leśnych bohaterów - dzięki delikatnie wykorzystywanemu poczuciu humoru te puzzle mogą się podobać przedstawicielom różnych pokoleń. Jest to również zaproszenie do proekologicznych postaw i do chodzenia na spacery - i podziwiania najbliższej okolicy. "Rok w lesie. Puzzle. Liczymy zwierzaki" to miła rozrywka dla najmłodszych - połączona z lekcją matematyki.