* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Artur Nowicki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Artur Nowicki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 sierpnia 2024

Ignacy Nowicki, Artur Nowicki: Bum i brum. Rajd malucha

Nasza Księgarnia, Warszawa 2024 (gra).

Wyścig

To jest publikacja, która każde dziecko (i niejednego rodzica) ucieszy. Ignacy Nowicki i Artur Nowicki postarali się, żeby Maluch – bohater serii picture booków – zmuszał do aktywności i wspólnej zabawy. „Bum i brum. Rajd Malucha” to gra planszowa, w której wykorzystywane są puzzle i naklejki – to, co dostarcza dzieciom mnóstwa radości. Reguły są proste: należy rzucać kostką i przechodzić na kolejne pola drewnianymi pionkami-maluchami, ozdabianymi według uznania. Jednak planszę do gry trzeba sobie ułożyć samodzielnie z dwudziestu przygotowanych puzzli. Elementy są dość duże, nie kojarzą się z poważnymi układankami – ale chodzi o to, żeby zmieściła się na nich droga, po której poruszać się będą samochody. Nie ma jednego rozwiązania i jednego przepisu na trasę: tutaj wszystko zależy od wyobraźni uczestników i od ich pomysłów na kształt toru wyścigowego. Dopiero po ułożeniu puzzli można będzie przystąpić do gry. Przemieszczanie się między polami zadań – ułatwieniami lub utrudnieniami – nawiązuje do działań kierowców, więc automatycznie gra staje się bardziej atrakcyjna dla młodych odbiorców. Są tu – również do przygotowania – dwie drewniane kostki. Jedna to kostka narzędzi, druga – kostka części samochodowych – ich znaczenie poznają gracze w trakcie zabawy. Plansza – niezależnie od sposobu układania – najeżona jest pułapkami i zadaniami dla graczy, uczestnicy (od dwóch do czterech osób, bo cztery pionki z maluchami zostały przygotowane – ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dodać własne autko) nie będą się tu nudzić. Wykorzystanie tradycyjnej planszówki i oryginalnych rozwiązań oraz pomysłów na wciąganie dzieci w zabawę jeszcze zanim rozpoczną się wyścigi to doskonały pomysł. Gra umożliwia uruchomienie kreatywności i zaangażowanie w akcję, pozwoli dzieciom na nadawanie indywidualnego charakteru poszczególnym pionkom czy samemu torowi wyścigowemu (zresztą na wzór puzzli można tworzyć dalej własne trasy, już na kartce papieru).

Niewielkie pudełko przynosi znakomitą zabawę wszystkim graczom, niezależnie od wieku (gra przeznaczona jest dla dzieci od trzeciego roku życia). Można potraktować ją jako rozrywkę dla całych rodzin – a już obowiązkowo dla małych fanów motoryzacji, którzy najchętniej spędzaliby czas w warsztatach samochodowych albo – obserwując auta podczas spacerów. Udało się połączenie pozaplanszówkowych zadań dla dzieci: i układanie puzzli, i naklejanie elementów na pionki i kostki do gry pozwala na ćwiczenie zręczności i na przedłużenie zabawy w nieoczekiwanym przez najmłodszych kierunku. Gra jest bardzo przyjemna i pomysłowa – nie tylko zwraca uwagę na serię książek dla najmłodszych, ale pozwala też w oderwaniu od przygód Malucha tworzyć własne scenariusze wyścigowe. Gra w połączeniu z puzzlami zapewnia, że dzieci nie będą chciały szybko odłożyć jej na półkę – za każdym razem rozgrywka może wyglądać inaczej, trzeba zatem pamiętać, żeby odpowiednio ją dokończyć przed rozebraniem toru wyścigowego. Bardzo udana realizacja – takich zabawek potrzeba maluchom.

niedziela, 7 maja 2023

Artur Nowicki: Fakty i plotki o autach

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Motoryzacja

Artur Nowicki dobrze się czuje w takich tematach, nic więc dziwnego, że powraca w kolejnym wielkoformatowym picture booku dla najmłodszych z samochodową historyjką. Tym razem nie ma jednak bohatera, który stanie się przewodnikiem po bajkowym świecie inspirowanym rzeczywistością - a autor buduje narrację z szeregu scenek. Trochę antropomorfizuje samochody, a trochę odwołuje się do prawdziwych danych. Miesza fakty z plotkami tak, żeby całość nabrała bajkowego posmaku i żeby świat bajkowy zaistniał jako podstawia wiadomości wykorzystywanych w zabawach. Nie chodzi tu tym razem o walory edukacyjne, a o czystą rozrywkę: a część pomysłów stanie się dla odbiorców inspiracją do poznawania prawdy.

Każda rozkładówka w tej książce wiąże się ze sporą ilością szczegółów, nie da się objąć obrazka jednym spojrzeniem. Trzeba zagłębić się w grafikę, żeby odkrywać, co Artur Nowicki przygotował dla dzieci. Pierwsza rozkładówka to przekrój miejskich ulic z mnóstwem pojazdów - niektóre z nich wydają z siebie jakieś komunikaty, ale czytania nie ma tu zbyt dużo, większość wiadomości pojawia się bezpośrednio na rysunkach. Dzieci mogą przekonać się, jak wyglądają pracownie projektantów aut i samochodowe pokazy mody - to znowu przejście do świata czerpiącego z ludzkiej codzienności. Auta przechodzą ewolucję i są przedmiotem badań archeologów, do muzeum trafiają jak dinozaury - ale są też auta z przyszłości, dalszej i bliższej. Auta będą mogły zabierać pasażerów w kosmos albo chodzić na nogach. W ujęciu Artura Nowickiego istnieje też szkoła samochodowa z biblioteką dla aut i boiskiem do wuefu. Są warsztaty samochodowe i... salony tatuażu samochodowego, są wyścigi i targi, samochodowe upodobania i antypatie. Jest nawet komiks, w którym bohaterem staje się - oczywiście - samochód. Artur Nowicki konsekwentnie i z pomysłem buduje świat samochodów, tak, żeby przekonać do niego najmłodszych odbiorców i żeby dostarczyć materiału wyobraźni. Samochody - i tak traktowane przez dzieci jak istoty żywe - tutaj prowadzą własne życia, nie mają czasu na to, żeby się nudzić, dzięki czemu i mali czytelnicy wciągną się w wir wydarzeń. Artur Nowicki bawi się jednocześnie gatunkiem i serią - wprowadza coś, co dzieci już z innych tomików znają. Zapewnia jednak sporo wyzwań: trzeba będzie przecież samodzielnie wybrać rytm i tok lektury, prowadzić własne obserwacje i próbować odkryć zagadki, jakie autor zamieścił na kolejnych rozkładówkach. Bohaterowie gwarantują, że do tomiku zajrzą mali chłopcy - ci, którzy zawsze marzą o przygodach samochodów. Tutaj będą je samodzielnie tworzyć, na bazie obrazków, które podsuwa Artur Nowicki. Sporo tematów, wielkie pole do popisu - w kształtowaniu samodzielnych opowieści i w wymyślaniu, czym mogą się zajmować auta. Artur Nowicki dobrze się czuje w takim obszarze, samochody go wyraźnie inspirują, więc "Fakty i plotki o autach" to nie tylko udana kontynuacja cyklu, ale również propozycja idealnie dopasowana do potrzeb kilkulatków. Wiele się tu dzieje, jest kolorowo, ale też zabawnie, bo Artur Nowicki nie rezygnuje z niespodzianek do odkrywania - dowcipów i śmiesznostek ze świata aut. Jest to wielki picture book, który spodoba się kilkulatkom.

sobota, 12 marca 2022

Opowiem ci, mamo: Co robią koty / Co robią pająki / Co robią samoloty

Nasza Księgarnia, Warszawa 2022. (wznowienie)

Cykl wznowień

Kartonowa seria Opowiem ci, mamo pojawia się ponownie na rynku - i to cieszy, bo ilustrowane i wielkoformatowe kartonowe tomiki bardzo dobrze się sprawdziły. Kolejni ilustratorzy dzielą się niebanalnymi pomysłami i trafiają do naprawdę różnych grup odbiorców - w zależności od zainteresowań dzieci można dopasować treści do ich potrzeb. Do tego tomiki z cyklu Opowiem ci, mamo są interaktywne - zawierają zestawy łamigłówek i zadań logicznych do wypełniania bez użycia długopisów czy kredek - można zatem jednocześnie podczas lektury ćwiczyć różne umiejętności i trenować spostrzegawczość.

"Co robią koty" to propozycja Nikoli Kucharskiej. Ta autorka wykorzystuje parodie różnych gatunków: pojawia się między innymi schemat, psychotest, czy powinno się mieć kota. Jest to też tomik, który fabularyzuje zagadnienie: w tej rodzinie jest już kot, Gbur. Ale niedługo przybędzie jeszcze jeden zwierzak, mała Żabka - wzięta ze schroniska, bo Nikola Kucharska przypomina, że warto przygarniać czworonogi. Gbur i Żabka to towarzystwo, które zapewni wielki rozgardiasz i przyczyni się do całkowitego odrzucenia nudy. Zadania wiążą się zatem z rejestrowaniem przygód bohaterów i z naprawianiem tego, co zdążyli w swoich harcach zepsuć. Nikola Kucharska poza prezentowaniem życia codziennego (zabawnych scenek z życia z kotami) przemyca informację o tym, że koty zasługują na miłość. Proponuje odbiorcom wielkoformatowe obrazki, wypełnione chaosem i ciekawostkami - trzeba uważnie się przyglądać, żeby wyłapywać na rysunkach konkretne wydarzenia. Proponuje i przekrój domu, i widok na ulicę, scenki z parku czy z innych miejsc, do których można się z kotami wybrać. Dzięki temu znacznie dłużej będzie się oglądało tomik i znacznie więcej czasu się nad nim spędzi. Dzieciom dostarczy to rozrywki, ale też motywacji do opowiadania. Ćwiczenie sztuki narracji staje się zatem jednym z ważniejszych sposobów odbioru - Nikola Kucharska wprawdzie trochę komentarzy dodaje, ale - niewiele, żeby nie odbierać dzieciom przyjemności odkrywania tematów. Koty nie są tu słodkimi mruczkami do przytulania - to zwierzaki z charakterem, brojące i psocące bez przerwy. Ale autorka wie, że kociarzy do siebie przekona, także dowcipami na temat czworonogów.

Zwierzęce tematy - chociaż w zupełnie innej formie - proponują Daniel de Latour i Marcin Brykczyński. "Co robią pająki" to bajkowa wizja wyprawy jednego z pająków - i przy okazji możliwość zajrzenia do świata owadów (rzecz nie dotyczy wyłącznie pajęczaków: pojawiają się tu mrówki, komary, trzmiele, muchy i inne stworzenia). Bohaterowie organizują orkiestrę i zapewniają sobie rozrywki, tak, żeby przyciągnąć też dzieci - światem przypominającym ten ludzki. Jest tu bardzo wesoło (zresztą kiedy za ilustrowanie bierze się Daniel de Latour, nie może być inaczej), komiczne perypetie owadów i pajęczaków skłaniają do śledzenia niespodzianek na rysunkach. Komiksowe miny postaci jeszcze bardziej przyciągają do opowieści. I tutaj jest sporo zagadek dla najmłodszych - i nawet jeśli jakieś dziecko boi się pająków, dzięki takiej publikacji będzie mogło się przekonać, że to stworzenia, które zasługują na uwagę. Autorzy rozbudzają ciekawość i przedstawiają sytuacje, które rozśmieszą kilkulatki - cały tomik zatem zamienia się w wielką przygodę z mikroświata. Pająki są niebywale kreatywne i umożliwiają zabawę, także małym odbiorcom. Artur Nowicki sięga po zagadnienie, które zachęci do lektury i wypełniania poleceń zwłaszcza małych chłopców - "Co robią samoloty" to przygody małej Wilgi, która na niebie spotyka liczne maszyny z różnych sfer. Może przypomnieć dzieciom (albo uświadomić im), do czego wykorzystywane są samoloty, jak to się dzieje, że latają, co mają w środku, co dzieje się na lotnisku, jakie maszyny poza samolotami mogą wzbijać się w powietrze. Mnóstwo tu ciekawostek dla maluchów, a teksty zachęcają do sprawdzania, co do zaoferowania ma ilustrator. Jeśli jakieś dziecko interesuje się maszynami latającymi, będzie usatysfakcjonowane przygodami małej Wilgi. Nie brakuje tu elementów dramatycznych i burzliwych, Artur Nowicki przedstawia bardzo różne sytuacje, nie zawsze w pełni bezpieczne. Tłok na niebie potrzebny mu po to, żeby zmusić dzieci do uważnego śledzenia rozkładówek - i do wyciągania własnych wniosków na temat tego, co robią samoloty. Jest to także publikacja, która sprzyja rozwijaniu umiejętności narracyjnych, najlepiej sprawdzi się w przypadku kilkulatków, zafascynuje je i przekona, że, warto zaglądać do książek.

czwartek, 2 grudnia 2021

Artur Nowicki: Co jest w środku? Pojazdy

Nasza Księgarnia, Warszawa 2021.

Wypakowywanie

To jest kartonowy i duży picture book, który na pewno spodoba się nie tylko kilkulatkom, ale też ich rodzicom – ci drudzy być może dowiedzą się czegoś, nad czym niekoniecznie się zastanawiali. Inaczej pozwolą się zdystansować swoim pociechom w wiedzy na temat zawartości rozmaitych specjalistycznych pojazdów. W tomiku każda rozkładówka zawiera przegląd narzędzi, przedmiotów i strojów, a także samych załóg w różnych pojazdach. Ekwipunek rozłożony na części pierwsze zapewnia długie oglądanie – podpisy wyjaśniają, co odbiorcy właśnie widzą – czasami to przydatne, bo nie wszystko staje się oczywiste na pierwszy rzut oka. Nie ma wprawdzie wyjaśnień, do czego konkretne rzeczy służą – ale to już wykracza poza ramy picture booka i nie należy do niezbędnych informacji. Ważniejsze jest to, ile mieści się w kolejnych pojazdach. I tak Artur Nowicki prezentuje tutaj zawartość ambulansu, wozu strażackiego, radiowozu czy food trucka, przygląda się także mniej oczywistym „pojazdom” - wśród nich żaglówce, helikopterowi pogotowia górskiego, wozowi reporterskiemu. Nie zabraknie samochodu złotej rączki, kampera, samolotu czy... book trucka – to ostatnie chyba najbardziej zdziwi, nie należy do najbardziej charakterystycznych pojazdów widzianych na drogach. Artur Nowicki jednak zapewnia zabawę dzieciom – nie tylko małym chłopcom – zaspokaja ciekawość, a do tego pozwala na przemyślenia na temat przydatności poszczególnych sprzętów. Skoro wnętrze wozu strażackiego i śmieciarki przestaje być dla dzieci tajemnicą, można poszerzyć zakres codziennych rozrywek. Tę książkę da się wykorzystywać jako gadżet, źródło zabaw, ale też jako pomoc w ćwiczeniu pamięci, wyszukiwankę czy punkt wyjścia do opowiadania. Umożliwia tom rozmowę na temat różnych zawodów. Artur Nowicki rysuje precyzyjnie, zależy mu na tym, żeby oddać wiele szczegółów i żeby każdy przedmiot dało się długo oglądać. W ten sposób autor zaspokaja ciekawość maluchów, pozwala im na samodzielne odkrywanie świata i na poznawanie nowych rzeczy. Jeśli chodzi o przeznaczenie wskazanych przedmiotów – część wyjaśnień zawiera się w podpisach-nazwach, ale Artur Nowicki nie wprowadza żadnych definicji czy dodatkowych komentarzy, wszystko musi stać się jasne dzięki rysunkom. Jeśli dzieci będą potrzebowały dalszych wyjaśnień, będą musiały skorzystać z pomocy rodziców, nie osłabia to jednak jakości książki. „Co jest w środku? Pojazdy” to zapowiedź kolejnej bardzo interesującej serii picture booków – pomysł można będzie rozwijać i z pewnością stanie się sukcesem wydawniczym. Przy przedstawianiu rzeczy z kolejnych pojazdów Artur Nowicki korzystał z pomocy konsultantów – dzięki temu staje się ekspertem w wyposażeniu różnych wozów. Zachęci dzieci do zgłębiania tematu. Wykorzystuje i tak już naturalne zainteresowanie zawartością zwłaszcza tych dużych wozów.

Kolejne rozkładówki są tu wypełnione drobiazgami. Nawet same pojazdy i ich ekipy wydają się ginąć w natłoku rzeczy. Autor pozwala na podglądanie zawartości samochodów (i nie tylko), przedstawia rozmaite detale, w większości nieznane najmłodszym – i to sprawia, że ta książka na bardzo długo zajmie maluchy. A że Artur Nowicki dał się już poznać jako znakomity ilustrator, jego propozycja ucieszy nie tylko kilkulatki.

sobota, 22 sierpnia 2020

Artur Nowicki: Rok na placu budowy

Nasza Księgarnia, Warszawa 2020.

Podglądanie budowy

O ile do tej pory seria Rok w... uruchamiała przede wszystkim wyobraźnię ilustratorów w oparciu o zmiany płynące z pór roku – o tyle Artur Nowicki wymyślił coś, co usatysfakcjonuje zwłaszcza małych chłopców obojętnych na kwestie przyrody. „Rok na placu budowy” to jak fantastyczna obietnica ciągłego oglądania skomplikowanych i pełnych szczegółów ilustracji. Dzieci zechcą na tak przygotowanej książeczce uczyć się opowiadać, ćwiczyć spostrzegawczość, a także – przekonywać się, co mogą poszczególne maszyny i narzędzia. Ten plac budowy jest specyficzny – nie ma na nim ludzi, bohaterami są pojazdy oraz mieszkańcy warsztatów. Wszyscy dwoją się i troją, żeby w odpowiednio wyznaczonym miejscu stworzyć garaż ze stacją obsługi. Dla nikogo nie będzie niespodzianką, co ma powstać: tablica informacyjna pojawia się na pierwszej rozkładówce, zresztą razem z prezentacją wszystkich pojazdów występujących w tomie. Artur Nowicki pozwala każdemu się przedstawić i tak dzieci przekonają się, po co na placu budowy kosiarka lub traktor, co robi ciężarówka z własnym dźwikgiem, niwelator, przesadzarka do drzew, ubijak, dźwig samojezdny albo betoniarka z pompą. Maluchy będą zachwycone mnogością postaci – a muszą je dobrze poznać, bo poza pierwszą rozkładówką nikt nie będzie już wyjaśniać, jaką rolę mają na budowie. Tu każdy zajmuje się swoimi zadaniami, nie ma czasu na rozmowy i na czytanie. Poza pierwszą rozkładówką nie ma tekstu.

Dalej Artur Nowicki zachowuje się zgodnie z wytycznymi cyklu, prezentuje dwanaście rozkładówek – obraz z dwunastu kolejnych miesięcy – i pozwala śledzić zmiany w pracy oraz wznoszenie budowli. Tworzenie opowieści należy już do dzieci: przez cały czas obserwują ten sam kadr, to samo miejsce (i z tej samej perspektywy), zmienia się za to zestaw zajęć maszyn oraz stan budowanego garażu. Bohaterów jest bardzo wielu, każdy – zajęty swoimi czynnościami, trzeba będzie więc poświęcić bardzo dużo czasu, żeby sprawdzić, co kto robi, co kto zdziałał i jakie efekty przyniosły obserwowane prace. Dzieci sporo wywnioskują dzięki wstępnej prezentacji maszyn, później przekonają się, jak zadania realizowane są w praktyce. Zyskują nieograniczony dostęp do placu budowy, mogą oglądać każdy etap powstawania nowego miejsca – a to będzie dla nich doświadczenie bardzo cenne.

Artur Nowicki rysuje bardzo szczegółowo i do tego – z humorem. Ubiera pojazdy w kaski lub czapeczki, wszystkim: maszynom i narzędziom dodaje oczka oraz miny, często zawadiackie. Sprawia, że każdy chce oglądać te ilustracje, żeby wskazywać na nich kolejne ciekawostki i żeby cieszyć się razem z bohaterami z postępów w pracach. Plac budowy to motyw, który zawsze przyciąga najmłodszych jako miejsce niemal magiczne – można zatem wykorzystać zainteresowanie kilkulatków i podsunąć im ten picture book. „Rok na placu budowy” to obietnica wielu przygód, które dzieci muszą sobie znaleźć i wytłumaczyć samodzielnie – rozrywka na całe godziny i przy okazji szansa na poszerzenie wiedzy maluchów oraz modyfikowanie ich codziennych zabaw.

sobota, 23 listopada 2019

Artur Nowicki, Marcin Brykczyński: Co jeździ na dwóch kołach

Nasza Księgarnia, Warszawa 2019.

Rower Romek i wyścigi

W kolejnej książce z serii Opowiem ci, mamo pojawiają się jednoślady namalowane przez Artura Nowickiego i scharakteryzowane w rymowankach przez Marcina Brykczyńskiego. Obaj panowie kierują się zatem raczej do chłopców. Hulajnogi, rowery, motocykle oraz „jednokółko” to bohaterowie tej publikacji – czas spędzają przeważnie albo na wyścigach, albo na drogach, albo w warsztacie. Jedna z rozkładówek przenosi odbiorców do „muzeum rowerów”: można obejrzeć jednoślady, które były tworzone lub wymyślane na przestrzeni wieków, poczynając od projektu Leonarda da Vinci, przez celeryf, maszynę biegową zwaną drezyną, bicykle, welocypedy, bicykletki aż po bezpieczny rower. Rajem dla rowerów jest Amsterdam, tu rowery można spotkać nawet na dachach, drzewach i latarniach – co pozwala na zaproponowanie interaktywnej zabawy. Dzieci wybiorą się na zawody rowerowe i na targi motocykli (nawet na żużel). Za każdym razem pojawi się na stronach zadanie dla nich, w książce znajduje się także gra planszowa, dzięki czemu maluchy będą mieć więcej zabawy. „Co jeździ na dwóch kołach” to w pierwszej kolejności popis graficzny. Artur Nowicki przede wszystkim stawia na pozorny chaos. Kolejne rozkładówki są bardzo kolorowe i zarzucane szczegółami, mnóstwo tu detali i czynników odciągających uwagę odbiorców. Nie wiadomo, na czym skupić wzrok, trzeba śledzić obrazki uważnie, żeby odkryć, gdzie znajdują się bohaterowie zapowiadani na pierwszej stronie – i co akurat robią. Nowicki posługuje się humorem, tworząc kwietniki i fontanny w kształcie rowerów, łańcuchy na fasadach domów, jeże z kołami na grzbietach czy motorynki kupujące lody. Niektóre pojazdy mają swoje śmieszne miny, więc trzeba będzie sporo czasu, żeby prześledzić wszystkie niespodzianki, jakie autor przyszykował dla odbiorców.

Marcin Brykczyński pisze teksty – i robi to w swoim stylu, to znaczy formą na pewno nie zachwyci. Trzyma rytm, ale słaby jest w rymach (w tak niewielkiej przestrzeni powtarzanie współbrzmień nie powinno się w ogóle zdarzyć, nie mówiąc już o tym, że rymy banalne można by czymś zastąpić, a gramatyczne muszą po prostu zostać wyeliminowane). Ułatwia sobie zadanie, kiedy rymuje coś z przymiotnikiem, rezygnuje z puent w klauzulach wersów – niekoniecznie w dobrym stylu, raczej ratunkowo – z rzadka udaje mu się więc rozśmieszyć albo zaintrygować. Czyta się jego rymowanki nie dla wartości artystycznych, a żeby dowiedzieć się, jakie zadanie czeka akurat maluchy. Brykczyński bowiem w swoich czterowersach umieszczanych na kolejnych stronach koduje zagadki. Czasami dzieci mają policzyć lub wskazać przedmioty na rysunku, innym razem coś porównać, coś opisać albo wyjaśnić, znaleźć pary, wskazać różnice dzielące obrazki, zachęca też do czytania znaków drogowych. Wyszukiwanki to najczęściej stosowana zabawa. Być może dzieci najbardziej ucieszą się z gry planszowej jako nieoczekiwanego dodatku do lektury – ale i tak będą miały sporo radości ze śledzenia obrazków. Kartonowa książka „Co jeździ na dwóch kołach” to kolejna propozycja w udanej serii picture booków – edukacyjnych publikacji dla najmłodszych, z propozycjami interaktywnych rozrywek.

sobota, 28 października 2017

Marcin Brykczyński, Artur Nowicki: Opowiem ci, mamo... co robią pociągi

Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.

Na torach

W serii Opowiem ci, mamo naturalną koleją rzeczy pojawiają się pociągi. Można się było tego spodziewać, bo „chłopięca” specjalizacja dobrze sprawdza się na rynku – były już osobne tomiki o autach, samolotach i statkach, a przecież pociągi również należą do maszyn fascynujących maluchy. Duet znany z poprzednich publikacji – subserii „pojazdowej” – czyli Artur Nowicki jako autor ilustracji i Marcin Brykczyński zapewniający rymowanki dla najmłodszych dobrze wie, czego się od niego oczekuje – i bezbłędnie realizuje wydawnicze wytyczne. Duża kartonowa książeczka to szereg kolorowych rozkładówek z zadaniami i wyzwaniami dla odbiorców. Sprawdzi się i jako zestaw łamigłówek, i jako tomik do opowiadania czy ćwiczenia narracyjnych umiejętności. „Opowiem ci, mamo… co robią pociągi” to zestaw ciekawostek, które można jeszcze rozwijać o dalsze lektury.

Twórcy znowu wybierają sobie jednego wyrazistego bohatera, mała lokomotywa Ryś oprowadzać będzie dzieci po różnych pomieszczeniach, torach lub momentach historycznych. Dzięki Rysiowi najmłodsi poznają skrótową historię parowozów, dowiedzą się, jak działa lokomotywa parowa, dokonają przeglądu najbardziej charakterystycznych lub najpiękniejszych dworców kolejowych (to może rozbudzić ciekawość podczas wycieczek). Odkryją szlaki kolejowe czy sekrety najbardziej nowoczesnych pociągów, poszerzą wreszcie swoje słownictwo o motywy kolejowe (odkryją, czym jest semafor lub pantograf), na marginesie poznają kilka dat, co ułatwi ewentualne poszukiwania kolejnych ciekawostek.

Na większości rozkładówek poza partiami edukacyjnymi widnieją te zagadki wplatane w tekst i w ilustracje. Trzeba będzie przejść labirynt, policzyć zegary, dokonać prostych porównań, znaleźć dziesięć różnic między obrazkami, nazwać rodzaje transportowanych towarów, przyjrzeć się torowisku i odkryć właściwą drogę… Wszystkie zadania należą do typowych łamigłówkowych wyzwań, ale dzięki tematyzacji funkcjonują bardziej wyraziście i zachęcają do działania. Nie trzeba wiele, żeby cieszyć się kolejnymi niespodziankami przygotowanymi przez autorów.

Ilustracje Artura Nowickiego są tu najważniejsze, w końcu to picture book. Nowicki lub rysunki nieco zadziorne, dodaje pociągom komiksowe miny, kompletuje kształty tak, żeby na obrazkach działo się jak najwięcej już w przedtekstowej warstwie. Dzięki temu maluchy będą samodzielnie odkrywać treści rysunków, co da im dodatkową radość. Dobór kolorów i jakość ilustracji to powody, dla których sięga się po tom.

Marcin Brykczyński jako autor rymowanek nie ewoluuje. W dalszym ciągu proponuje proste wierszyki pozbawione wartości literackiej, sięga po gramatyczne rymy (rażą zwłaszcza te czasownikowe) lub frazy oklepane, nagina tekst do potrzeb rytmu. Owszem, wplata polecenia do zadań w rymowanki – ale co z tego, skoro w tych rymowankach jest zwyczajnie słaby. Za jego sprawą z książki dzieci będą wyrastać szybciej niż by mogły – a szkoda. Powinno się jednak najmłodszych odbiorców traktować na równi z dorosłymi, proponowanie im bylejakości w formie opóźnia rozwój gustu literackiego. „Opowiem ci, mamo… co robią pociągi” to jednak tomik tak dobry w grafice, że nie przeszkodzą mu stylistyczne niezręczności Brykczyńskiego. To publikacja wielowymiarowa, książka, która zapewnia różnorodną rozrywkę najmłodszym i może być na różne sposoby wertowana. Świat pociągów, fascynujący dla kilkulatków, to temat na bestsellerową publikację. Za sprawą Artura Nowickiego książka przypadnie do gustu wielu maluchom.

niedziela, 4 grudnia 2016

Artur Nowicki, Marcin Brykczyński: Opowiem ci, mamo... co robią statki

Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.

W powietrzu

Statki to naturalna konsekwencja w twórczym działaniu duetu Marcin Brykczyński – Artur Nowicki. Były już auta, były samoloty, czas przenieść się na wodę i uzupełnić świat maszyn o przygody pewnego kutra. Autorzy (jak i wydawnictwo!) zdają sobie sprawę, że taki temat przyniesie im popularność, a i uznanie najmłodszych fanów wszelkich wehikułów. Dla chłopców, którzy nie garną się do książek, obietnica historyjki ze statkami na pierwszym planie to wystarczająca pokusa. „Opowiem ci, mamo… co robią statki” już w założeniu jest więc wydawniczym hitem.

Tomik – jak wszystkie w serii – wydany jest na tekturze: grube strony formatu A4 sprawiają, że poszerza się grono potencjalnych odbiorców. Z książki ucieszą się najmłodsze dzieci, dla których może to być pierwsze zetknięcie z tekstami do czytania i oglądania, ale i starsze pociechy znajdą tu szereg wyzwań, zwłaszcza w zagadkach. „Co robią statki” to picture book. Treści w rymowanych wersach jest tu niewiele, chociaż publikacja może też spełniać cele edukacyjne. Część opowieści rozgrywa się bezpośrednio w obrazkach, trzeba zatem uważnie prześledzić pomysły Artura Nowickiego. Do takiego zachowania zachęca też autor rymowanki, Marcin Brykczyński – na każdej rozkładówce wprowadza niby zadanie dla dzieci, polegające na znalezieniu konkretnego motywu na stronie. Brykczyński wymyśla specjalne „sekrety”, przez takie uwagi łatwiej mu zaangażować kilkulatki w oglądanie tomiku, więc i uczestniczenie w zabawie. To przekłada się na zwiększone zainteresowanie lekturą. Sam Brykczyński nie imponuje rozwiązaniami tekstowymi: pisze bardzo prosto, wręcz infantylnie, jakby w przekonaniu, że dzieci nie zrozumieją ambitniejszego tekstu. Jest to, rzecz jasna, rozumowanie prowadzące donikąd, bo przecież właśnie dzięki książkom i coraz wyżej stawianej poprzeczce najmłodsi rozwijają kompetencje językowe. Brykczyński stawia na rozrywkę, choć szkoda, że często znosi go w stronę rymów gramatycznych. To oznaka bezradności twórcy wobec wymagań z zewnątrz, ale czasem też wyraz nonszalancji, jakby dla małych odbiorców nie trzeba było się wysilać. Rymowanka Marcina Brykczyńskiego nie przykuwa uwagi, nie wywołuje też zachwytów, ale docelowa grupa odbiorców nic tekstowi nie zarzuci. W końcu ważniejsze i tak będą gry rysunkowe.

Artur Nowicki po raz kolejny wprowadza maluchy w świat stworzony na granicy wyobraźni i rzeczywistości. Nie ogranicza się do ogólnikowego relacjonowania przygód „statków” – jednostki pływające dzieli i nazywa. Część bohaterów jest podpisana (nazwy na burtach), pojawia się tu i ściąga z nomenklatury na statku. Dzieci ponadto mogą od razu zaobserwować różnice między statkami – ich wielkością, kształtem czy przeznaczeniem. Pojawiają się tu okręty, statki pasażerskie, kutry i jachty, łodzie, transportowce i wiele innych. Czasami statek zabłądzi i nie pasuje do pozostałych, czasami ma do wykonania ważne zadanie, uzasadnienia poleceń dla dzieci są najróżniejsze. Ważne, by zamaskować warstwę edukacyjną. W końcu wszelkie łamigłówki i wyzwania dla najmłodszych wiążą się z rozwijaniem ich umiejętności – maluchy ćwiczą spostrzegawczość, trenują wyciąganie wniosków, wymaga się od nich koncentracji, a wszystko z pozorami czystej zabawy. Artur Nowicki trochę dołącza do dziecięcego świata za sprawą antropomorfizacji. Swoim bohaterom – czyli statkom – dodaje zawadiackie miny czy śmieszne czapki, sprawia, że przestają być anonimowi, za to zaczynają być bajkowi. Nie jest to pierwsza taka propozycja tego ilustratora (a i w popkulturze to motyw znany) – dzieciom spodoba się więc możliwość zapoznawania się ze statkami jak z bohaterami kreskówki. Jest tu kolorowo i szybko zrobi się spory tłok.

Nie można zapominać i o pierwszym członie tytułu, wspólnym dla całej serii. Poza rymowankami Brykczyńskiego każdy – rodzic czy dziecko – ma szansę zabawić się w narratora, opowiadacza własnej historii na bazie rysunku. Tu mnóstwo jest tematów do wskazywania innym: najmłodsi będą zatem na tomiku ćwiczyć sztukę opowiadania i rozwijać wyobraźnię. To coś, co sprawdza się jako połączenie rozrywki i nauki, dyskretna możliwość kontrolowania postępów kilkulatków. W tym kontekście łatwiej docenić wybór tematu, który przyciąga dzieci.

wtorek, 5 stycznia 2016

Artur Nowicki: Samolotowy blok rysunkowy. Pomyśl, narysuj, pomaluj

Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.

W powietrzu

Jeśli jakiegoś malucha interesują (a dziwne by było, gdyby nie interesowały) wszelkiego rodzaju maszyny latające, balony, samoloty, helikoptery, drony, a nawet wehikuły, które zostały już wprawdzie wymyślone, ale nie wprowadzone do masowej produkcji – musi sięgnąć po „Samolotowy blok rysunkowy”, kolejny tomik uzupełniający cykl Opowiem ci, mamo – i stanowiący element zestawu zeszytów ćwiczeń. „Samolotowy blok rysunkowy” to rysunkowy popis Artura Nowickiego (ilustratora tomiku „Opowiem ci, mamo… co robią samoloty”). Tym razem chodzi o zaktywizowanie maluchów i o dołączenie do ich rozrywek ćwiczeń manualnych. Pojawią się tu zatem samoloty do rysowania (według wzorów) i kolorowania (według własnego uznania), samoloty błądzące w powietrznych labiryntach, samoloty podobne i zgubione w tłoku, klucze samolotów, samolotowe puzzle i połącz kropki. Pojawią się samoloty puszczające latawce, smugi za samolotami (układające się w szlaczek), samoloty goszczące w hangarze ptaki. Będzie pilot, który naśmiecił w kabinie i mechanik, który nie zdążył zbudować konstrukcji. Każdemu trzeba pomóc – a różnorodność poleceń będzie dla dzieci bardzo miłym urozmaiceniem pracy i także najlepszą motywacją do podejmowania wysiłku. Jedną stronę rozkładówek zajmują takie właśnie zabawowe polecenia. Druga to zwykle ilustracje w miniaturce i miejsce na przerysowanie ich – bez dodatkowych wskazówek, czyli coś dla bardziej zaawansowanych. Zadania zostały zatem dobrane tak, żeby nie zniechęcić – jest tu coś dla młodszych i starszych dzieci. Warto zwrócić uwagę na motywy rozwijające wyobraźnię: wymyślanie, co mieści się w środku ogromnego samolotu, czy – co przewozi inny w powietrzu. Można zaprojektować nawet własny wehikuł. Na rysunkach jednak zadania się nie kończą: Nowicki wyszukuje rozmaite ciekawostki związane z samolotami – fakty z historii czy dane techniczne, które rzadko trafiają do dziecięcych lektur. Nowicki pisze o dawnych wynalazkach i o tym, co dziś dzieci zaobserwować mogą na niebie, nie zależy mu na samych samolotach – udowadnia, że kwestie ruchu lotniczego mogą mieć wiele wymiarów, a do tego także pobudzać wyobraźnię.

Tomik utrzymany jest w stylu bloku rysunkowego – białe kartki swoją fakturą i grubością zachęcają do tworzenia. Dołączona do niego gruba tektura sprawdza się idealnie jako podkładka – dzięki niej dzieci mogą pracować w każdych warunkach, bez konieczności organizowania im biurek czy stolików. To oznacza, że „Samolotowy blok rysunkowy” można zabrać także w plener i połączyć oglądanie samolotów na niebie ze śledzeniem bajkowych rysunków.

Artur Nowicki i tutaj wybiera prostotę. Samoloty zyskują u niego ludzkie miny i dość proste kształty – nie będą więc zbyt trudne do narysowania, za to wzbudzą sympatię. Są jednocześnie na tyle bajkowe, żeby nie zniechęcić dzieci i na tyle „techniczne”, że wyzwolą zainteresowanie. „Samolotowy blok rysunkowy” przygotowany został tak, by dostarczyć małym odbiorcom jak najwięcej uciechy, a i pomysłów na zabawy. Równocześnie staje się pouczającą lekturą – dużo łatwiej będzie zapamiętać zgromadzone tu ciekawostki, gdy przyswajać się je będzie stopniowo, w niewielkich porcjach. Dla dzieci „Samolotowy blok rysunkowy” to fantastyczna rozrywka – nie dość, że będą mogły dowiedzieć się czegoś o latających maszynach, to jeszcze ten motyw połączy się z ich ulubionym zajęciem – rysowaniem. Zadania z tego tomiku przygotowane zostały tak, by kilkulatki nie zorientowały się, że to wstęp do szkolnych wyzwań. Ten tomik wystarcza na długie godziny, a mniej utalentowanym rysunkowo maluchom pomoże uwierzyć we własne możliwości. Artur Nowicki wprowadza wszystkich w świat samolotów z humorem.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Marcin Brykczyński, Artur Nowicki: Opowiem ci, mamo... co robią auta

Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.

Na szosie

Samochody to pasja wielu kilkulatków, naturalne więc było pojawienie się w kartonowej serii Opowiem ci, mamo książeczki o pojazdach. Artur Nowicki narysował to, co dziać się może na ulicach, a Marcin Brykczyński dołożył do tego rymowane komentarze i polecenia dla odbiorców. Tak powstała publikacja „Opowiem ci, mamo… co robią auta” – dla fanów motoryzacji. Przewodnikiem po trasach jest… Maluch. Samochód może trochę zapomniany, a dla młodego pokolenia już właściwie egzotyczny, rozgląda się uważnie, żeby dowiedzieć się, dlaczego ulice się korkują, jakie pojazdy przydają się na wsi, co dzieje się podczas kraksy lub wypadku. Zagląda do warsztatu, na parking i do salonu samochodowego. Sprawdza nawet, co dzieje się na granicy lub na rajdzie. Sytuację na ulicy zmieniają warunki pogodowe i znaki – Maluch, przewodnik po świecie motoryzacji, dobrze nawet tam, gdzie powstaje nowa droga. Nowicki bez przerwy zmienia zatem sytuacje i scenki, żeby pokazać dzieciom jak najwięcej ciekawostek. Każda rozkładówka staje się bowiem pretekstem do opowiadania o zaobserwowanych wydarzeniach. Mali odbiorcy z przejęciem sprawdzać będą, co słychać u bohaterów szos i to nawet bez podpowiedzi Brykczyńskiego. Tym bardziej zaangażują się w prezentowane scenki, że na początku Nowicki proponuje samochodowy absurd: pojazdy zachowują się jak ludzie i budzą śmiech przez takie skojarzenia: jeden leży z książką, inny chowa się za krzakiem, kolejne grają w karty czy fotografują fontannę. Później oczywiście robi się normalnie, ale oryginalny początek rozśmieszy dzieci i zaprosi je do lektury.

Jednak Artur Nowicki nie rezygnuje z humoru, przynajmniej w mikroskali. Pozostawia samochodom „ludzkie” miny, personifikuje bohaterów, przez co dzieci będą się im uważniej przyglądać. Teraz auta mogą wyrażać różne emocje – a to stanie się kolejnym tematem do opowiadania. Maluchy mogą się zastanawiać, kto i czym się zmęczył, co kogo bawi – i przenosić uczucia na zabawkowe pojazdy (bo takie wrażenie sprawiają maszyny z kart tej książki). Auta są, rzecz jasna, kolorowe, a chociaż Artur Nowicki unika wrażenia pstrokacizny czy chaosu, uniemożliwia szybką ocenę sytuacji. Te ilustracje trzeba oglądać po kawałku, stopniowo odkrywać relacje i stany postaci. Nie ma tu – dla ułatwienia – ludzi – to auta zajmują się wszystkim, od pomocy na drodze po prace w warsztacie, co przypomina o bajkowości świata i o wkraczaniu w perspektywę dziecięcej wyobraźni. Dzieci będą się zastanawiać, co robią auta – i ćwiczyć na książeczce sztukę opowiadania. Marcin Brykczyński nie omawia w swoich rymowankach wszystkiego. Wskazuje drobne elementy, wyznacza zadania do wykonania lub zajęcia dla małych czytelników, ale nie jest tak spostrzegawczy jak dzieci. To oznacza, że sporo tajemnic czeka na odkrycie, a kilkulatków autor nie wyręcza w tropieniu zagadek. Brykczyński powraca tu – niestety – do najsłabszego swojego rymowania (ze współbrzmieniami gramatycznymi czy wymuszonymi), co wprawdzie dzieci razić nie będzie, ale dorosłym świadomym rymotwórczego warsztatu trochę zwarzy humory. Zdarza się jednak i tak, że Brykczyński w tekście zwraca uwagę na nowości dla dzieci – warto wtedy iść jego tropem, odkryć, o czym pisze i wzbogacić wiedzę o pojazdach. Tu autor zdecydował się także na rymowanie zadań z wybranych rozkładówek – przez co nie ma granicy między podstawową narracją bajki a rozkładówkami „ćwiczeniowymi”. Dzieci się tym na pewno nie zmartwią. „Opowiem ci, mamo… co robią auta” to książka, która będzie pozycją obowiązkową dla kilkuletnich chłopców.

niedziela, 6 grudnia 2015

Marcin Brykczyński, Artur Nowicki: Opowiem ci, mamo... co robią samoloty

Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.

W chmurach

Jak stworzyć bajkę o samolotach? Marcin Brykczyński do ilustracji Artura Nowickiego napisał krótką i rymowaną opowiastkę o Wildze, dzielnym (i ciekawskim) samolocie. W tekst wplótł również rymowane zadania dla małych odbiorców. „Opowiem ci, mamo… co robią samoloty” to bez wątpienia publikacja dla tych maluchów, które choć trochę orientują się w podniebnych wehikułach. Bo chociaż Wilga zastanawia się, skąd samoloty biorą siły do latania, nie wytłumaczy tego dzieciom. Zwykle jednak interaktywne polecenia są mniej skomplikowane: należy policzyć wybrane elementy, wskazać bohaterkę tomiku lub wyjaśnić, czym się aktualnie zajmuje. Autorzy sięgają po zwyczajne w tego typu publikacjach wyzwania dla maluchów: znajdzie się i porównywanka, i zestaw przedziwnych latających machin, i labirynty.

Książeczka nie ma fabuły: zmiany tematu przynoszą nowe rozkładówki. Raz samoloty gaszą pożar, raz czyszczą się pod strumieniem wody, a raz… lepią samolotowego bałwana. Pojawia się lekarz, helikopter, który naprawi uszkodzenia – bo i samolotowych wypadków tu nie brakuje. Wilga trafi nawet do szeregu z samolotami wojskowymi, a przez moment poczuje się, jak ryba. Wszystko po to, żeby dzieci mogły odkrywać coraz to nowe zjawiska z udziałem bohaterki i snuć własne scenariusze, w których samoloty odgrywają ważną rolę. Nie zawsze dzieci będą znać „techniczne” szczegóły dotyczące maszyn – ale poradzą sobie z samodzielną narracją. Emocji będzie sporo i to nie tylko przy odkryciu rozbitej bohaterki: czasami Nowicki wplata do obrazków antropomorficzne żarty: to bocian przynosi małe samoloty, niektórym bohaterom przydaje się koło ratunkowe, inni konwersują z ptakami. Praca wre: na każdej rozkładówce pełno jest samolotów. Z reguły to maszyny uśmiechnięte i indywidualizowane, każda ma swoją wyrazistą minę, inny rozmiar i ubarwienie. Niektóre na nosach prezentują dumnie śmigło, inne są zaostrzone w szpic. Są samoloty, które przypominają zwierzęta i samoloty prawie zwyczajne – obok tych bajkowych. W tekście nie pełnią ważnej roli, ożywi je dopiero narracja dziecka.

Można wzbogacić wiedzę o notkę okładkową: to tutaj mieszczą się wyliczane nazwy rozmaitych samolotów. Można też razem z dzieckiem szukać informacji poza książką – taki trening również się przyda, pozwoli bowiem wzbogacić opowieść, a i wyczuli kilkulatki na niespodzianki ukrywane w rysunkach. Artur Nowicki dba o to, żeby dużo się tu działo, nie da się objąć rozkładówki wzrokiem: nie pozwala na to ani liczba bohaterów (nieopisanych w rymowance), ani ich kolory, ani zwracanie ich uwagi ku różnym czynnościom. Trzeba będzie dopiero po kolei, fragment po fragmencie, odczytywać intencje postaci i sprawdzać, czym są zajęte. Tekst zawiera podpowiedzi – ale niezbyt liczne, więc przyjemność odgadywania ilustracyjnych historyjek należeć będzie do najmłodszych, zwłaszcza tych, którzy są zafascynowani tematyką podniebnej rzeczywistości – dzieci lubiących samoloty nie trzeba będzie do tej publikacji przekonywać. Artur Nowicki i Marcin Brykczyński wysoko zadzierają głowy. Dla nich samoloty to istoty żywe, niepozbawione duszy czy charakteru. W ten sposób autorzy mogą znaleźć wspólny język z dziećmi i przyczynić się do rozwijania u nich sprawności narracyjnej. „Opowiem ci, mamo… co robią samoloty” to kontynuacja udanej kartonowej i obrazkowej serii Naszej Księgarni – w sam raz dla małych fanów maszyn latających oraz dobrego humoru.