* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 5 stycznia 2021

Lizzie Shane: Na Święta przytul psa

Rebis, Poznań 2020.

Szczęście razem

Ona, on, psy, z których każdy ma ciekawą osobowość i przyzwyczajenia, czasami nietypowe, a do tego małe miasteczko i Boże Narodzenie. Przepis na sukces w ramach gatunku – Lizzie Shane wie, jak powinna wyglądać dobra komedia romantyczna. Wie – i potrafi to zrealizować, co przy zalewie świątecznych historyjek nie jest takie oczywiste. „Na Święta przytul psa” to książka, w której wiadomo, że Ben i Ally powinni zostać parą. Ale po drodze spotka ich sporo komplikacji – do tego stopnia mocnych, że odbiorcy będą się skupiać na otoczeniu, a nie na sercowych perypetiach. Dzięki temu autorka unika monotonii i jednokierunkowej fabuły.

Motyw spotkania to konieczność rozwiązania lokalnego schroniska do końca roku. Głos Bena przeważa w dyskusji nad odebraniem pieniędzy psiakom: są pilniejsze wydatki, a zwierzętom można znaleźć domy. Mężczyzna przez niektórych postrzegany przez pryzmat Scrooge’a, nie jest wcale bezduszny ani skąpy. Ma swoje racje i kiedy Ally pozna go lepiej – będzie mogła tylko przyklasnąć pomysłowi. Zresztą Ben potrafi dotrzeć do ludzi, którzy mogliby adoptować psy – i jest kreatywny w wymyślaniu rozwiązań w trudnej sytuacji. Ally przyjechała, żeby pomóc dziadkom i uporać się z własnymi życiowymi zakrętami. Szybko znajduje w Pine Hollow swoje miejsce na Ziemi i chciałaby zostać tu na dłużej, zwłaszcza że Ben nie jest jej obojętny. Tyle tylko, że Ben poświęca się swojej małej siostrzenicy. Po tragicznym wypadku, w którym zginęli siostra i mąż, małą Astrid zajął się właśnie Ben – i teraz stara się być idealny dla dziecka. Nie bierze pod uwagę, że mógłby poprosić o pomoc, usiłuje wszystkim udowadniać, że poradzi sobie w każdej sytuacji. W takim życiu nie ma miejsca na nieobliczalny związek. „Na Święta przytul psa” to zatem relacja wielopłaszczyznowa, angażująca odbiorców i krzepiąca. Shane nie stawia na tanie pocieszenia czy banały, tu na szczęście trzeba uczciwie zapracować, nic nie jest oczywiste ani dane od razu. W tle – pomysły na to, jak pomóc zwierzętom. Chociaż sporo adopcji zasadza się na znajomościach i na dopasowywaniu psa do charakteru potencjalnego właściciela, autorka wymyśla też inne sposoby na dotarcie do miłośników czworonogów. Szuka metod wyjścia z kryzysu, tak, żeby wszystkie strony mogły na tym skorzystać. Oczywiście idealizuje, chociaż mieszkanie w małej społeczności ma swoje wady – przekonują się o tym zwłaszcza bohaterowie spragnieni spokoju i chcący decydować o własnych losach – a jednak „Na Święta przytul psa” to książka niosąca pocieszenie. Jest tu i bożonarodzeniowy klimat (ale bez obsesyjnego przypominania o zbliżających się cudach), jest romans, ale też sporo humoru. Lizzie Shane wykorzystuje przepis na powieść doskonałą – fanów gatunku zachwyci, innym nie każe się przesadnie nudzić. Jest to publikacja urokliwa, wyrosła na bazie stereotypów, ale przecież udana w warstwie konstrukcji oraz narracji. Trafi do czytelników i chociaż najlepiej będzie się ją czytać w zimowe wieczory, nie przestanie kusić także w pozaświątecznym czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz