* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Anna Herbich: Dziewczyny z Wołynia. Prawdziwe historie

Znak, Kraków 2018.

Wstrząs

Te kobiety musiały znaleźć w sobie siłę, żeby przezwyciężyć straszne wspomnienia. W rzezi na Wołyniu straciły - jako dzieci - rodziców i krewnych, przyjaciół i poczucie bezpieczeństwa. Anna Herbich powraca do ocalonych, żeby wysłuchać ich historii i zachować pamięć o zbrodni – ku przestrodze, a może też dla zapewnienia bohaterek tomu, że ich cierpienie kogoś jeszcze interesuje. Bo według większości rozmówczyń kraj nie pomaga w budowaniu pamięci i świadomości historycznej: politycy odmawiają w imię dobrych stosunków z Ukrainą naświetlania wydarzeń z 1939 roku, unikają rozmów o pomnikach czy tablicach upamiętniających tragedię. Ludzie na miejscu wiedzą i przekazują informacje kolejnym pokoleniom, ale to nie wystarczy tym, którzy wciąż czują się pokrzywdzeni. Anna Herbich swoją książką tworzy trochę pomnik zamordowanym, pokazuje też inny wymiar historii: koszmar, w którym sąsiad może stać się największym wrogiem i katem.

Scenariusz w kolejnych opowieściach powtarza się z niewielkimi zmianami: niektóre rodziny słyszały o planowanej napaści, inne nie – nikt nie uwierzył, że dojdzie do masowych mordów na Polakach zamieszkujących Wołyń, i to tylko za to, że nie są Ukraińcami. Pierwszym elementem zwierzeń jest zatem podkreślanie zaskoczenia i nieświadomości. Bohaterki tomu w 1939 roku były kilkuletnimi dziećmi, nie do końca zatem rozumiały, co się stało: teraz mogą o tym mówić, bogatsze o wiedzę historyczną. I tak jednak skupiają się na własnych wspomnieniach i skojarzeniach z tamtego czasu. Opowiadają o strachu i rozłące z rodzicami, te, które widziały śmierć dorosłych lub rodzeństwa, dzielą się naturalistycznymi obrazami, od których się nie uwolnią. Wiele z nich przeżyło przypadkiem: przygniecione zwłokami innych, leżące bez świadomości były pozostawiane przez agresorów, po rzezi zdołały uciec i znaleźć schronienie u innych ludzi. Każda z kobiet przedstawia swoje doświadczenia, powtarza się jednak schemat emocji i instynktownego wręcz działania, walki o przetrwanie. To najbardziej poruszająca część opowieści, bo też i najbardziej osobista. Niektóre szkice uzupełniają się wzajemnie: jedna z kobiet była bezpośrednim świadkiem rzezi w kościele, inna słyszała od dorosłych, że Ukraińcy nie uszanowali sakralnego miejsca. Ożywają sceny sprzed dekad, dramaty i lęk.

A później w relacjach pojawia się konieczny powrót do normalności. Część bohaterek tomu podkreśla, że nie otrzymały żadnej specjalistycznej pomocy, same musiały radzić sobie ze złymi wspomnieniami i powracającymi koszmarami. Każda próbowała ułożyć sobie życie jak najbardziej normalnie: prezentują więc swoje małżeństwa i potomstwo, w ucieczce do codzienności szukając wybawienia. Tamto zło już nie powraca, nigdy w takim wymiarze, ale to dla dziewczyn z Wołynia sygnał, że wszyscy chcą zapomnieć i uciekają od odpowiedzialności. Rozgoryczenie towarzyszy tym historiom i wydaje się jak najbardziej naturalną reakcją na brak zainteresowania z zewnątrz.

Anna Herbich wysłuchuje kolejnych zwierzeń, staje się powiernicą kobiet - dziś już starszych pań, których dzieciństwo zostało nagle i brutalnie przerwane. Spisuje ich wyznania i wygładza tak, by każde przypominało jednolity esej. Chowa się za postaciami, oddaje im głos i wydaje się nie ingerować w wypowiedzi. Chce, żeby wybrzmiały one z całą naturalnością (co trochę przeczy obróbce redakcyjnej, koniecznej, żeby w ogóle udało się stworzyć książkę). “Dziewczyny z Wołynia” to jeden moment w historii widziany oczami dziewięciu kobiet. Jedna historia rozpisana na kilka głosów po to, by przestrzec innych i przypomnieć o tym, jak sielska egzystencja mogła się rozpaść w ciągu kilku godzin.

“Dziewczyny z Wołynia” to tom, do którego dołączone są zdjęcia z rodzinnych albumów, przede wszystkim fotografie z ułożonego już i spokojnego życia “później”: ale czasami opowieści ilustrowane są dokumentacyjnymi fotografiami tego, co podczas rzezi zostało bezpowrotnie utracone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz