* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 22 sierpnia 2018

Joanna Svensson: Klucz do nieba

Novae Res, Gdynia 2018.

Emocje przetrawione

Ta bohaterka, Julia, chce kochać i do miłości jest wręcz stworzona, poza tymi momentami, kiedy akurat analizuje przeszłość w kontekście historycznym i skupia się na wydarzeniach obecnych w podręcznikach (by za ich pomocą dokonać autocharakterystyki). Julia to kobieta w średnim wieku, ma już rodzinę, dwójkę dzieci i męża - Pera, Szweda, który zapewnia jej stabilizację. Ale ta postać stabilizacji nie chce, woli iść za głosem serca. Postanawia opuścić dom na rok (przynajmniej tak brzmi wersja oficjalna) i ruszyć do Niemiec. Tu czeka na nią Dirk, nowa miłość: wkrótce kochanek. Chociaż Per zrobi wiele, by uratować swoje małżeństwo, nie chce osaczać Julii ani wpływać na jej wybory. Cierpi w milczeniu i zgadza się na kolejne szalone pomysły. Julia tymczasem wybiera wolność, nie wiedząc jeszcze, ile ta wolność może kosztować.

W “Kluczu do nieba” Joanna Svensson pokazuje, co by było, gdyby każdy robił to, co mu się podoba, nie oglądając się na innych. I chociaż autorka pomysłów na rozwój fabuły w konwencji romansu psychologicznego ma całkiem sporo, to nie potrafi do siebie przekonać odbiorczyń. Popełnia jeden podstawowy i niewybaczalny błąd: zamiast przekonywać do uczuć bohaterki, prezentować je w akcji, omawia je i analizuje. Co z tego, że Julia świetnie zdaje sobie sprawę z tego, co przeżywa i potrafi to dogłębnie odczytywać. Co z tego, jeśli fabuła sprowadza się do śledzenia jej wiwisekcji i autoanaliz snutych w nieskończoność i bez nadziei na jakiekolwiek ożywienie tekstu. Przejście od emocji do emocji przetrawionych nie wychodzi tej bohaterce na dobre, niszczy też całą książkę. Bo nawet jeśli Joanna Svensson stawia na odważniejsze rozwiązania w tworzeniu biegu wydarzeń, nie potrafi ich przedstawić. Owszem, narracja jest poprawna (jeśli pominąć męczące powtarzanie imion w dialogach i wprowadzanie do rozmów wiadomości, które czytelniczki muszą otrzymać), ale to nie wystarcza: błąd tkwi w całej konstrukcji, założeniu powieści. Nie da się zaangażować odbiorczyń w akcję, jeśli ta akcja będzie wyłącznie zapośredniczana, przefiltrowana przez opowieść bohaterki. Przynajmniej – nie w taki sposób, w jaki zrobiła to Svensson. Tu szkoda potencjału historii: jeśli bohaterka cały czas nad sobą ubolewa, nie ma czasu ani możliwości, żeby przyjrzeć się jej doświadczeniom, esencji tomu. Jeśli połączy się to z nie do końca przekonującą charakterystyką (autorka unika odpowiedzi na pytanie, dlaczego Julia opuszcza dom-marzenie, azyl i przyjaźnie nastawionych bliskich, posługuje się tylko wizją wielkiego uczucia poza Szwecją, ale nie równoważy domowej sielanki), nieuzasadnianymi decyzjami postaci i przemianami bez wcześniejszych sygnałów ostrzegawczych – zaczyna się zbierać całkiem sporo uwag na temat konstrukcji. Joanna Svensson nie czuje się dobrze w samej opowieści, ma pomysły na bieg wydarzeń, potrafi pisać - ale nie beletrystykę, całkowicie w tym wypadku rozczarowuje. I to nawet nie dlatego, że unika dostosowywania się do trendów narracji z bestsellerów: po prostu wybiera drogę, która się zupełnie nie sprawdza. Powieść zaczyna męczyć dość szybko, ale jej stylistyka się aż do końca nie zmieni. Oznacza to, że czytelniczki mogą samodzielnie zastanawiać się nad wyborami Julii, ale nie będą jej podczas lektury kibicować, nie wciągną się w akcję. “Klucz do nieba” pokazuje, dlaczego trzeba za każdym razem dopasowywać styl pisania do gatunku i szukać języka poza naiwnością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz