* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 18 sierpnia 2010

Władysław Aniszewski: Felek

występuje: Władysław Aniszewski
scenografia: Adam Peringer
adaptacja i reżyseria: Ewa Tomaszewska
Chorzowski Teatr Ogrodowy, edycja 4. (Chorzowski Teatrzyk Ogródkowy), 14.08.2010.


Czy widział pan Felka?



Jest ich dwóch: Felek i Władek. Różnią się tym, że Władek ma dwie ręce i dwie nogi, a Felek tylko bibułkowy tułów. I może jeszcze tym, że Felek czasami się gubi, więc Władek musi go szukać, rozpytując wszystkich w okolicy, czy nie widzieli jego przyjaciela. A że Felek ma niebanalne pomysły – sprawia niekiedy trochę kłopotów Władkowi. Aha, zapomniałabym dodać: Felek jest pacynką (dość dużą pacynką), a Władek to Władysław Aniszewski, aktor i animator Felka. Łatwo o tym zapomnieć, kiedy ogląda się spektakl zatytułowany po prostu „Felek”, bajkę dla dzieci – bajkę, mającą szansę podbić także serca dorosłych.

Zmartwiony pan w meloniku i z dużą, kraciastą walizką, na pierwszy rzut oka przypomina czarodzieja, choć przecież zachowuje się zupełnie zwyczajnie. Wypytuje spotkanych ludzi o Felka, woła go i przejmuje się nieobecnością przyjaciela, który w tym czasie… spokojnie siedzi na jego plecach. Odnaleziony Felek niemal natychmiast staje się wyśmienitym kompanem – nieco upartym i broniącym własnego zdania, ale przecież pociesznym i miłym. Felek przypomina trochę muppety: ma wyłupiaste oczy, na głowie kolorowy czubek i szerokie usta. Ma też – czego na pierwszy rzut oka nie widać – złote serce: nawet jeśli dokucza Władkowi, robi to życzliwie i dla zabawy.

Władek jest trochę głodny, a w bajkowym świecie najłatwiej jedzenie wyczarować. Pod warunkiem, że zna się odpowiednie zaklęcia. Kraciasta walizka zamienia się w olbrzymi stół, na którym można położyć melonik. Melonik niewielki, ale da się do niego włożyć rękę aż po ramię. A potem już kolejne rekwizyty wyczarowywane z kapelusza staną się pretekstem do opowiadania bajek – z wierszyków pisanych dla najmłodszych. Z jajka wykluje się kurczę blade, a trzy jabłka zmienią Felka w pełzającego robaczka, co miał chęć na befsztyczek. Kanapka (chleb z masłem) sprowokuje natomiast Felka do odegrania w pojedynkę sztuki, w której występuje kilka różnych postaci. I ta bajka, bajka, w której Aniszewski znika za stołem, pozostawiając dzieci z Felkiem i w pełni udowadnia swój kunszt aktorski. Oto bowiem pacynka nie tylko dyskutuje sama ze sobą różnymi głosami, ale jeszcze przebiera się na oczach rozbawionej publiczności (odpowiednio przygotowane maski z ogromnymi otworami gębowymi zapewniają niewyobrażalne wprost metamorfozy Felka).

Felek bardzo szybko ożywa na oczach dzieci: funkcjonuje nie tylko wtedy, gdy jest trzymany przez Aniszewskiego: potrafi też sam ciągnąć w swoją stronę stół, siłując się z przyjacielem – nie jest tylko kukiełką, mechanicznie kłapiącą pyszczkiem. Niesforny i dowcipny budzi sympatię, nawet jeśli właśnie walczy ze swoim kompanem. Władek, zepchnięty do defensywy, wysila się za dwóch, lecz i tak w pewnym momencie okazuje się jedynie dodatkiem do Felka.

„Felek” to przedstawienie niezwykle precyzyjne i malownicze. Nie ma tu miejsca na improwizację czy „luźniejsze” fragmenty. Liczy się nie tylko interpretacja znanych i zapomnianych już wierszyków (podczas oglądania spektaklu zapomina się, że jego materię stanowią w dużej części partie literatury czwartej), ale i dynamika, podwojona gra aktorska: ani Władek, ani Felek nie mogą sobie pozwolić na dekoncentrację czy wypadnięcie z roli – chociaż uwagę widzów przyciągają na przemian. Władysław Aniszewski doskonale wie, że dla dzieci grać musi lepiej niż dla dorosłych – nie lekceważy swoich małych odbiorców, a ci odpłacają mu ogromnym skupieniem i radością.

Od strony technicznej spektakl nie jest wymagający: aktorowi wystarczy malutka scena i mikrofon. Całą przestrzeń teatralna mieści się w walizce z ogromną ilością schowków. „Felek” to przedstawienie, od którego nie można oderwać wzroku, bez względu na to, czy ma się lat pięć, czy pięćdziesiąt.



Foto: Radek Ragan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz