* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 13 sierpnia 2010

Frank Robson: Szczęście nazywa się Lucky

Galaktyka, Łódź 2008.

Życie pod psem

Galaktyka specjalizuje się między innymi w publikacjach poświęconych zwierzętom – a obok poradników i literatury fachowej dba też o to, by dostarczyć czytelnikom krążącą wokół tego tematu beletrystykę. Książki, w których głównym motywem staje się oddanie i przyjaźń zwierzęcia, stanowią zawsze ciekawą lekturę nie tylko dla wielbicieli konkretnych gatunków czy ras: mają to do siebie, że są zwykle krzepiące, podnoszą na duchu i sprawdzają się jako lekkie, sympatyczne czytadła. Galaktyka proponuje sporo takich opowieści, jednak historie z kolejnych publikacji zawsze nabierają niepowtarzalnego charakteru. Są w końcu często oparte na doświadczeniach autorów i ich pupili – i przesycone zaangażowaniem uczuciowym, którego zwykłe, fikcyjne opowieści nigdy nie poznają.

Na półce ze zwierzęcą beletrystyką znaleźć można między innymi tom „Szczęście nazywa się Lucky” autorstwa Franka Robsona – książkę, która może stać się cudownym antydepresantem albo miłym uzupełnieniem leniwych chwil. Dla wielbicieli psów to niemal obowiązkowa pozycja – a i „zwykli” czytelnicy będą mogli cieszyć się, śledząc losy małego, rezolutnego pieska, uratowanego z celi śmierci. Lucky szybko stał się oczkiem w głowie Franka Robsona i jego partnerki – uznany za członka rodziny wciąż zachwycał i rozbawiał swoich opiekunów, parę dziennikarzy. Robson postanowił więc spisać najśmieszniejsze (a czasem i te groźne, mniej przyjemne) przygody pieska w reportażową książkę, przesyconą humorem i troską o zwierzaka. W kolejnych rozdziałach-opowiadaniach Lucky prezentuje się oczywiście jako pies niezwykły: uwielbia przebywać na jachtach i nic sobie nie robi nawet z najsilniejszego kołysania. Niektóre ryby uznaje z niewiadomych powodów za wrogów i zajadle obszczekuje. Pływa ze swoimi właścicielami, umożliwiając im realizowanie dawnych planów i marzeń i stając się prawdziwym wilkiem morskim.

Nie wszystkie zachowania Lucky’ego są tak niezwykłe: piesek uwielbia na przykład odgrywać bohatera, z bezpiecznej odległości szczekając na wyimaginowanych wrogów – coś, co rozczula Robsona, niekoniecznie musi być z entuzjazmem przyjmowane przez otoczenie. Jednak obok tych śmiesznostek pojawiają się i wyczyny godne uwagi, na przykład kiedy Lucky ostrzega przed wężem. Z małych, codziennych zdarzeń utkana jest cała książka. Dokonania miłego psiaka wypełniają każdą stronę, ale autor nie przenosi rozczulenia i zachwytu na język opowieści. Chociaż w każdym niemal wydarzeniu widać ogrom przywiązania i miłości, a każda interpretacja psich sygnałów przefiltrowana jest przez dumę właściciela zwierzaka, w warstwie narracyjnej dominuje pozorna obojętność. Dzięki temu właśnie zabiegowi książkę czyta się dobrze i szybko, a genialny Lucky nie wzbudza niechęci odbiorców (przynajmniej tych, którzy nigdy nie zwariowali na punkcie jakiegoś czworonoga i nie rozumieją podobnych odczuć).

Lucky to piesek z charakterem – nie interesują go pieszczoty, na wszelkie przejawy czułości reaguje pełnymi oburzenia prychnięciami – ale swoją miłość do Robsona potrafi okazywać na wiele rozmaitych sposobów. Tak więc zamienia się tom „Szczęście nazywa się Lucky” w nieco szorstki obraz pięknej przyjaźni między ludźmi i zwierzętami. Frank Robson nie dba o nadanie opowieści wyrazistej osi fabularnej, książka stanowi raczej zbiór przygód, czasem wesołych, a czasem przykrych (które jednak kończą się dobrze, bo optymizm to jedna z cech stałych publikacji Galaktyki) – chodzi bowiem przede wszystkim o podzielenie się ze światem szczęściem.
Bardzo rzadko uderza Frank Robson w tony sentymentalne, niechętnie przemyca w kilku miejscach książki lekko filozoficzne frazy i przemyślenia związane z posiadaniem psa. Woli pozostać przy roli reportera i relacjonować kolejne przygody ze swoim pupilem. Udaje mu się to, więc jeśli ktoś poszukuje sympatycznej opowieści z psem w roli głównej, to „Szczęście nazywa się Lucky” będzie dobrym wyborem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz