* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 31 sierpnia 2010

Ateneum (Katowice): Skarb Babuchy Burczymuchy

22.08.2010, 12. Letni Ogród Teatralny.

Śląski Teatr Lalki i Aktora Ateneum (Katowice)
Skarb Babuchy Burczymuchy

Reżyseria: Stefan Kulhanek
Występują: Katarzyna Prudło, Piotr Gabriel, Bartosz Socha

Był sobie smok

Śląski Teatr Lalki i Aktora Ateneum przyzwyczaił już małych (i tych starszych) odbiorców do spektakli baśniowych, precyzyjnych i urzekających. Historii „Skarb Babuchy Burczymuchy” nie można niczego zarzucić – ani od strony gry aktorskiej, ani od strony scenografii, ani od strony tekstu. Wszystko tu cieszy i intryguje, zachwyca i rozbawia – przy podtrzymywaniu wrażenia o magicznych niemal możliwościach, jakie daje scena. Katarzyna Prudło, Piotr Gabriel i Bartosz Socha już od wprowadzającej w spektakl piosenki sugerują, że będzie się w tym przedstawieniu działo coś niezwykłego – i faktycznie wrażenie to konsekwentnie potwierdzają.

Tym razem Ateneum nie przełamuje bariery między aktorami a dziecięcą publicznością (a jeśli już, to decyduje się na ten krok bardzo rzadko). Pokazuje opowieść, w której nie mogą mali odbiorcy uczestniczyć – ale dzięki temu właśnie ma szansę na wytworzenie niepowtarzalnej atmosfery, posmaku prawdziwej sztuki. W pewnym momencie zostaje za to przełamana konwencja baśniowości i jeden z aktorów przypomina o swojej profesji – to odejście od roli ma wydźwięk autoironiczny; zresztą dowcipnych wstawek rodem z pozabajkowego świata jest tutaj znacznie więcej (najbardziej chyba absurdalną w kontekście historii okazuje się uwaga, dopełniająca charakterystykę Babuchy Burczymuchy, która to czarownica „bez przerwy sprzęga mikrofon”). Sporo tu humoru – rodzice, żegnający księcia, przypominają mu, by zapinał zbroję pod samą szyję, na konia wsiadał na właściwą stronę, nie wyprzedzał i włączał światła – drobiazgi takie ucieszą także zapewne, poza maluchami, ich rodziców, którzy na „Skarbie Babuchy Burczymuchy” nudzić się nie będą.

Książę Aleksander doskonale zna bajkowe konwencje. Wie, że powinien wyruszyć w świat, by spotkać miłość swojego życia, piękną księżniczkę. Na drodze do niepoznanej jeszcze lubej staje mu oczywiście smok o trzech głowach – i tutaj schemat się kończy. Bo smok nie jest groźny (zresztą nie może być groźny ktoś, kto ma na imię Ciuńcio, prawda?), księżniczek nie jada, a z dzielnym księciem chciałby się zaprzyjaźnić. Odtąd Aleksander wraz ze swoim zielonym kompanem będzie przemierzać świat w poszukiwaniu księżniczki. Na drodze stanie im banda niewysokich zbójców, których na szczęście da się przechytrzyć – i sprytna, złośliwa Babucha Burczymucha. Czarownica nie cofnie się przed niczym – jeden smok i jeden (niezbyt odważny) książę nie są przeszkodą, gdy w grę wchodzi odzyskanie cennych łupów.

Na scenie pojawia się zaledwie parę rekwizytów, do najważniejszych należy stara szafa o magicznych właściwościach. Rumaka dla księcia (który sam jest marionetką) łatwo można zrobić z odpowiednio przytrzymanego koca, a na smoka Ateneum dawno już znalazło patent. Urocza narratorka przekształca się w groźną Babuchę Burczymuchę jednym ruchem ręki (do fałdów spódnicy z tyłu ma przyczepioną maskę czarownicy) – to wszystko daje efekt wprost olśniewający, od sceny – choć przecież ascetycznie zabudowanej – nie można oderwać wzroku.

Spektakl uzupełnia kilka zaledwie piosenek – parę razy mali odbiorcy mają szansę przyswoić sobie prawdy o szczęściu płynącym z posiadania prawdziwego przyjaciela. Piosenki zostały wplecione w przedstawienie tak, by podzielić je na kilka wyrazistych części i przynieść wytchnienie po trudniejszych scenach. Książę i smok dostarczają widzom sporo rozrywki i – rzecz jasna – kilku ważnych przesłań. Nie obędzie się bez czarów (wykreowanie drugiego smoka, czyli, praktycznie, zduplikowanie jednego z bohaterów, to motyw, przy którym maluchy przecierają ze zdumienia oczy) i bez szczęśliwego zakończenia. W „Skarbie Babuchy Burczymuchy” liczy się jednak przede wszystkim pięknie zrealizowana opowieść, w której mnóstwo jest powodów do śmiechu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz