* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 11 października 2020

Jeffrey Archer: Nic bez ryzyka

Rebis, Poznań 2020.

Klasyczne tony

„To nie jest powieść detektywistyczna, to jest opowieść o detektywie” – te słowa otwierają tom „Nic bez ryzyka” i automatycznie wyznaczają sposób lektury, nie liczy się bowiem pomysł na śledztwa, a sam bohater – William Warwick. Nie jest to nazwisko obce czytelnikom Jeffreya Archera, a teraz nadarza się okazja, żeby przedstawić losy mężczyzny – od momentu wkroczenia przez niego w dorosłość. Oto William musi stawić czoła ojcu, który pragnie uczynić z syna swojego następcę w kancelarii adwokackiej. Młody człowiek bardzo dobrze przygotowuje się do tego starcia, potyczki na argumenty. Wie, że z ojcem może sobie poradzić, gorzej będzie z matką. Rodzice jednak nie trwają ślepo przy swoich propozycjach i już wkrótce Warwick będzie mógł wstąpić na drogę realizowania marzeń. Scotland Yard to miejsce, w którym każdy chciałby zaczynać. Bohater dostaje do rozwiązania zagadkę zniknięcia cennego obrazu – ale nie jest to jedyne zadanie, z jakim będzie się mierzyć. Żeby urozmaicić jego życie osobiste, Archer proponuje jeszcze perypetie natury sercowej i wprowadza szereg emocji, które mocno komplikują sytuację. William Warwick szuka zatem sposobu na poznanie sekretu i rozwiązanie sprawy – ale też usiłuje przekonać do siebie innych i realizować własne cele. „Nic bez ryzyka” staje się zatem historią wielowymiarową.

A jednocześnie jest to historia mocno klasyczna w tonie. Wydaje się, że autor celowo ucieka od świata brudu i klimatów noir: chce, żeby jego bohater funkcjonował w przestrzeni w najgorszym razie dżentelmeńskiej, żeby nie mierzył się na co dzień z problemami ulicy. Wyższe sfery, nawet gdyby Archer chciał się od tego odżegnać, przebijają się już na poziomie języka czy narracji. Dystyngowane rozmowy, pełne uprzejmości, niedzisiejsze – to sposób na przeskoczenie praw rynku. Archer szuka uniwersalności, w klimacie książki upatruje szansy na zwrócenie uwagi czytelników. Ta powieść trafi to tych odbiorców, którzy zaczytują się w przygodach Holmesa czy retrohistoriach. Co ważne, autor nie zajmuje się precyzyjnym odtwarzaniem realiów – nie tworzy w końcu książki historycznej, zależy mu na tym, żeby rzeczywistość sama się komentowała przez obserwowanie bohaterów w akcji. Dba o szczegóły, przedstawia czytelnikom jak najwięcej danych, po to, żeby móc skonfrontować z nimi Williama. To od zachowania postaci będzie zależało, czy czytelnicy wciągną się w fabułę – i czy będą chcieli sprawdzać, jak potoczą się losy Warwicka. Przyznać trzeba, że Archer wykorzystuje dość nietypowy sposób na wzbudzenie zainteresowania nową serią: tu całość spaja nie intryga, a postać nietuzinkowa. „Nic bez ryzyka” to książka rozrywkowa, w której na pierwszy plan wybija się strona literacka, dopracowanie języka i gestów bohaterów – inaczej niż w literaturze sensacyjnej, która wyparła niemal powieść detektywistyczną z rynku. Jeffrey Archer odgrzebuje zatem reguły gatunku, który miał być już spisany na straty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz