* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 20 listopada 2019

Weronika Murek: Feinweinblein

Czarne, Wołowiec 2019.

Wyznania poza życiem

W dramatach Weroniki Murek na płaszczyźnie fabularnej – podobnie jak w międzyludzkich relacjach – dużo nie może się zdarzyć. Wszystko rozgrywa się bezpośrednio w wypowiedziach, poglądach i uwagach rzucanych do siebie przez postacie. Ta autorka nie chce, żeby bohaterowie ze sobą rozmawiali i żeby wpływali na siebie wzajemnie, każdy funkcjonuje tu w próżni i mimo pozoru dialogowości nie wchodzi w reakcję z innymi. To najbardziej przerażające odkrycie, bo oznacza niemożność otrzymania pomocy. U Weroniki Murek wszyscy chcą mówić, jednak nikt nie zamierza słuchać. Idealną metaforą lda tych zabiegów staje się radio z „Feinweinblein”: kolejne przypadkowe kwestie pojawiają się chaotycznie i czasami nawet mogą się wzajemnie skomentować – ale w niezamierzony sposób. Ten zabieg, wprowadzanie oderwanych od siebie haseł, przeplatanie monologów wewnętrznych i postrzępionych czy pokaleczonych – stosuje autorka cały czas i aż rodzi się pytanie, czy uda jej się stworzyć jakąś historię „tradycyjną”, fabularną (albo przynajmniej z interakcjami bohaterów). Forma, którą Weronika Murek wybiera, jest w pewnym sensie wygodna. Tutaj nie trzeba się martwić kontekstem, a prawdopodobieństwo charakterów ujawni się w wygłaszanych mimochodem sądach, często czerpiących z rzeczywistych narzekań. W „Feinweinblein” odbiorcy nie mogą się przeglądać inaczej niż tylko w okruchach lustra: nie zyskają nic z elementów charakterystycznych dla twórczości masowej. Autorka odrzuca schematy konstrukcyjne historii, pisze, jakby chciała przedstawiać wyłącznie polifoniczność. Z pojedynczych komentarzy, wyłuskiwanych jeszcze w dodatku spośród pustosłowia i fraz pozbawionych głębszej treści – dopiero daje się wysnuć kierunki poszukiwań. Znajdzie się tu miejsce na eksponowanie samotności, przemijania, nieszczęśliwej miłości (bardziej jako stanu duchowego niż w związku z innymi ludźmi) lub strachu. Każdy pozostaje ze swoimi problemami sam, nawet jeśli pozostali wydają się do niego podobni. Te dramaty są podatne na różnorodne interpretacje, chociaż zdarza się, że Weronika Murek narzuca wręcz system skojarzeń albo krąg inspiracji przez czytelne sygnały formalne. Za to nie zamierza odwracać uwagi odbiorców od tego, co postacie już przetrawiły i co sobą reprezentują. U tej autorki wszystko dzieje się na planie słów, nie istnieje właściwie świat poza językiem. To faktycznie stanowi wyróżnik i sprawia, że na Weronikę Murek stawiają jurorzy w konkursach. Ale w przypadku publikacji zbiorczych staje się automatycznie zagrożeniem: pokazuje, że mimo zabaw intertekstualnych Murek posługuje się w gruncie rzeczy jedną poetyką i jednym chwytem – a to w końcu może się przejeść, niezależnie od trafności komentarzy wplatanych w wypowiedzi bohaterów. Weronika Murek unika klasycznego podejścia, ale wpada w inną pułapkę, w wywody pozbawione zakotwiczenia w teatralnej przestrzeni. Daje możliwość wykazania się reżyserom, jednak sporo może ryzykować w przypadku publikacji drukowanej. „Feinweinblein” to książka, która budzić będzie skrajnie różne odczucia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz